Czujemy się oszukani przez władze Gdyni. Prezydent Wojciech Szczurek obiecał nam premie wyrównawcze, ale z deklaracji się nie wywiązał – mówią przedstawiciele załóg gdyńskiej komunikacji miejskiej. Zapowiadają, że dalszych negocjacji z miastem nie będzie – albo dostaną podwyżki w oczekiwanej przez nich wysokości, albo będzie strajk.
Pracownicy gdyńskiej komunikacji miejskiej oczekują podwyżki stawek godzinowych o 2,50 zł i od lipca są w sporze zbiorowym z pracodawcami. Przed miesiącem prezydent Wojciech Szczurek stwierdził, że na podwyżki nie ma pieniędzy i poprosił związkowców o wstrzymanie się z rozpoczęciem procedur strajkowych do 10 listopada, w zamian obiecując im premie wyrównawcze w wysokości 850 złotych.
Porozumienie w tej sprawie podpisano z zarządcami spółek, a identyczny dokument, jak twierdzą związkowcy, parafować miała także dyrekcja Zarządu Komunikacji Miejskiej. To jednak nie nastąpiło. W efekcie premie otrzymali pracownicy trzech komunalnych spółek przewozowych, ale pracownicy ZKM-u – w sumie to ok. 100 osób – już nie.
„FRUSTRACJA NARASTA”
– Nie uważamy, abyśmy naszą pracę wykonywali z mniejszym zaangażowaniem, niż nasi koledzy ze spółek przewozowych – zaznacza Maciej Rutkowski ze związku zawodowego pracowników komunikacji miejskiej przy ZKM. – Rozumiemy, że są różne uwarunkowania finansowe, ale postulat premii motywacyjnej wydaje nam się bardzo rozsądny. Tym bardziej, że nasi koledzy je otrzymali, a my nie. Jest rozżalenie wśród pracowników i poczucie krzywdy. Frustracja narasta – dodaje.
„CZUJEMY SIĘ OSZUKANI”
Z kolei, jak mówi Stanisław Taube z komisji współdziałania organizacji związkowych, reprezentującej pracowników gdyńskiej komunikacji miejskiej, władze Gdyni straciły zaufanie związkowców. – W tej chwili musimy czekać do 10 listopada, gdyż do tego czasu jesteśmy w fazie rokowań i w podpisanym porozumieniu z pracodawcami ze spółek przewozowych zadeklarowaliśmy, że nie będziemy do momentu spotkania z władzami Gdyni żadnych instrumentów do rozwiązywania sporów zbiorowych wdrażać – mówi Stanisław Taube. – My, w odróżnieniu od niektórych, uzgodnienia szanujemy. Co tu dużo kryć, czujemy się po prostu oszukani – wyjaśnia.
MIASTO ZASKOCZONE
Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydent Gdyni, reakcją związkowców jest zaskoczona. Twierdzi, że ci, podpisując porozumienie, zgodzili się na niewypłacanie premii pracownikom ZKM-u.
– Związki zaakceptowały, że jakakolwiek rozmowa o wypłatach z budżetu miasta musi zaczekać do listopada – mówi Katarzyna Gruszecka-Spychała. – ZKM, w przeciwieństwie do spółek, w których wypłacono premie, finansowany jest z budżetu miasta i dlatego nie było mowy o premii dla pracowników na wzór tej, którą sfinansowały spółki. Strona związkowa zaakceptowała takie rozwiązanie – wyjaśnia.
SPEŁNIENIE POSTULATÓW ALBO STRAJK
Związkowcy ripostują, twierdząc, że ze względów budżetowych zaakceptowali przełożenie o dwa miesiące podwyżki płac. Premii wyrównawczych w żaden to nie dotyczyło.
– Biorąc pod uwagę zachowanie dyrekcji ZKM-u oraz władz miasta, sytuacja na ten moment wygląda tak: do 10 listopada pracownicy ZKM-u muszą otrzymać premie wyrównawcze w wysokości 850 złotych, a nasze postulaty płacowe będą musiały zostać spełnione w całości. W innym przypadku spiszemy protokół rozbieżności i przeprowadzimy referendum strajkowe wśród załóg. Zdecydowana większość opowie się za strajkiem, nie mam żadnych wątpliwości – kwituje Stanisław Taube.
Jeśli tak się stanie, już pod koniec listopada kierowcy gdyńskich autobusów i trolejbusów nie wyjadą na trasy.