Mszą świętą polową oraz złożeniem wieńców i zapaleniem zniczy mieszkańcy gminy Sitkówka-Nowiny upamiętnili partyzantów walczących w Szewcach z Niemcami w czasie II wojny światowej.
18 września 1944 roku żołnierze 3. Pułku Piechoty Legionów Armii Krajowej, pod dowództwem Antoniego Hedy „Szarego”, walczyli w Szewcach z oddziałem wojsk niemieckich.
Wydarzenie rozpoczęło się od złożenia kwiatów przy symbolicznych mogiłach i polowej mszy świętej.
– We wrześniu 1944 roku zapadła jedna z ostatnich decyzji, żeby przygotować się do ataku na Kielce – mówi Dionizy Krawczyński, prezes Stowarzyszenia Grup Rekonstrukcji Historycznych „Jodła”. – Z tego względu drugie i trzecie pułki Armii Krajowej zostały skierowane do Szewc. Bardzo szybko oddziały niemieckie zorientowały się, gdzie stacjonują nasi żołnierze. Miejsce to było idealne na oczekiwanie, ale traf chciał, że tego feralnego dnia, rankiem w kierunku miejscowości Szewce wyjechał niemiecki patrol, który jechał po drzewo. Został ostrzelany przez partyzanckie ubezpieczenie mniej więcej w tej okolicy, w której się znajdujemy. Śladem ostrzelanego patrolu, wyruszył pluton niemieckiego wojska. On praktycznie wszedł na leżącą tam kompanię, którą dowodził cichociemny Ludwik Wichuła, pseudonim „Jeleń”. Ten pluton został praktycznie zmieciony, „Jeleń” podpuścił Niemców bardzo blisko i otwarto wtedy ogień. Tak praktycznie rozpoczęła się bitwa, którą z historii znamy jako bitwa pod Szewcami – opowiada.
Dionizy Krawczyński dodaje, że o kilku faktach związanych z tą bitwą nadal mało wiemy.
– Rosło wiele nieporozumień, co do tej bitwy. Jeżeli chodzi o jej datę, były podawane dwa terminy. Rozbieżności były także w stratach, które ponieśli partyzanci. Do końca też nie wiadomo, jakie dokładnie straty ponieśli Niemcy. Liczy się, że na podwórze nadleśnictwa zwieziono około 100 ciał poległych Niemców – dodaje Dionizy Krawczyński.
Szacuje się, że podczas bitwy zginęło około 80 Niemców i jeden Polak.
Wśród osób, które przyszły w niedzielę oddać cześć polskim partyzantom znalazła się Aleksandra Milanowska, córka Aleksandra Życińskiego, pseudonim „Wilczur”. Przyznaje, że ten dzień, przypomina jej o tragedii żołnierzy podziemia zamordowanych przez bezpiekę i pochowanych w bezimiennym grobie w lesie koło Zgórska.
– Wykonano wyrok na czterech żołnierzach podziemia niepodległościowego 24 września 1948 roku. Jak co roku, czcimy to miejsce, czcimy te groby śmierci z władzami gminy Sitkówka-Nowiny, z Nadleśnictwem Kielce i z rodzinami partyzantów. W przyszłości mamy nadzieję, że spełnią się nasze rodzinne marzenia i te groby śmierci zostaną upamiętnione przez władze dla przyszłych pokoleń – mówiła Aleksandra Milanowska.
Bratanek rozstrzelanego w Zgórsku Czesława Spadło, pseudonim „Mały” cieszy się, że pamięć o ofiarach nadal trwa.
– Mamy nadzieję, że w niedługim czasie powstanie tu pomnik główny oraz oznaczenie jam grobowych, których jest tu w okolicy kilkanaście. To obecne dane, ale organizacja, która ich szuka może wskazać ich jeszcze więcej – dodał.
Po oficjalnych uroczystościach odbyło się ognisko, połączone z koncertem piosenki patriotycznej.