Jest petycja torunian do prezydenta miasta w sprawie wstrzymania odstrzału dzików osaczających miasto. Autorzy uważają, że są inne rozwiązania, które pomogą wyprowadzić zwierzęta z toruńskich osiedli.
Jak tłumaczy Sylwester Jankowski z Partii Zieloni, trzeba zacząć od edukacji mieszkańców, od rezygnacji z dokarmiania dzików. Należy też zabezpieczyć śmietniki, a dziki wyłowić. Te, które nie chorują na ASF, wywieźć w odległe, niezaludnione tereny. Odstrzał bowiem nic nie da.
– Odstrzelą tak naprawdę stare odyńce i zostaną lochy z młodymi. Te młode nauczą się życia w mieście, i one wrócą za rok, za dwa z kolejnymi swoimi miotami i będzie to samo. Te dziki nie są w stanie żyć normalnie w lesie, w związku z tym trzeba dojść do porozumienia z jakimś ośrodkiem rehabilitacji dzikich zwierząt, żeby po prostu nauczyć te warchlaki być dzikami. Najprościej jest strzelać – mówi Sylwester Jankowski.
Prezydent Torunia poinformował wczoraj (24.05.), że ze względu na bezpieczeństwo mieszkańców zostanie odstrzelonych 50 ze 162 dzików, które przychodzą na osiedla. Myśliwi mają oszczędzić lochy z młodymi, a odstrzał odbędzie się poza Toruniem.
– Będziemy zapoznawać się z petycją i zgłoszonymi w niej rozwiązaniami, natomiast wskazywane są te, które miasto już od dłuższego czasu stosuje: współpraca z Powiatowym Lekarzem Weterynarii i z Polskim Związkiem Łowieckim, z fundacją, która zajmuje się ochroną dzikich zwierząt. To wszystko się już dzieje. Podejmowaliśmy już różne rozwiązania, natomiast zarzut, że wcześniej dziki nie zostały wyłapane i wywiezione, ponieważ nie było na to pieniędzy, jest po prostu nieprawdziwy. Taki odłów się nie odbył, ponieważ jest on niemożliwe ze względu na chorobę ASF i przepisy zabraniają takiego odławiania. Od marca apelujemy do mieszkańców o niedokarmianie dzików czy zabezpieczenie śmietników. Kilka miesięcy wyprowadzaliśmy dziki z miasta, zachęcaliśmy je pożywieniem do tego, żeby kierowały się w tereny leśne. Na tych terenach leśnych organizowano karmiska. To się nie sprawdza, bo dziki do miasta wracają i powodują realne zagrożenie – powiedziała Anna Kulbicka-Tondel, rzeczniczka prezydenta Torunia.