Najstarszy ma prawie 100 lat. Nie brakuje sprzętu sprzed wojny i z lat 40. XX wieku. Niemal 400 zabytkowych aparatów fotograficznych otrzymało w darze Muzeum im. Przypkowskich w Jędrzejowie.
– To spuścizna po zmarłym kolekcjonerze aparatów i pasjonacie dawnej fotografii, Kazimierzu Koziole ze wsi Jadowniki Mokre (powiat tarnowski) – wyjaśnia Jan Przypkowski, dyrektor muzeum.
– Był kolekcjonerem aparatów, pasjonatem dawnej fotografii. Spędził wiele lat w Stanach Zjednoczonych i tam kupował aparaty, ale też stamtąd mu je wysyłali znajomi, rodzina i osoby, które wiedziały o jego pasji – wyjaśnia.
Zaskakujący telefon
Siostra Kazimierza Kozioła w marcu tego roku zadzwoniła do jędrzejowskiego muzeum z informacją, że chciałaby przekazać nieodpłatnie kolekcję brata, szacując ją na około 400 sztuk aparatów.
– Jak się później okazało, zwróciła się do nas, bo nasze muzeum, w linii prostej leży najbliżej od Jadownik Mokrych, a jest to mała wieś na uboczu, za Wisłą, tuż po przejechaniu mostu w Szczurowej – śmieje się dyrektor.
Jan Przypkowski pojechał do Jadownik obejrzeć kolekcję. O wsparcie merytoryczne poprosił Leszka Kowalskiego – artystę fotografika z Jędrzejowa, pasjonata i znawcę dawnego sprzętu fotograficznego, a na co dzień kierownika kina w jędrzejowskim Centrum Kultury.
– Przyznam, że nie spodziewałem się tam czegoś spektakularnego – wspomina dyrektor.
– Myślałem, że zobaczę tam półki, na których stoi dużo radzieckiego sprzętu, pośród którego może będzie kilka ciekawszych rzeczy, ale to, co zobaczyłem było niespodzianką.
Fascynująca kolekcja
Na miejscu okazało się, że ogromna kolekcja jest ciasno spakowana w tekturowe pudła i plastikowe skrzynie. Zapach stęchlizny zdradzał, że do zbioru nikt długo nie zaglądał. A warto było przejrzeć paczki. Jak mówi Jan Przypkowski, skrywały wiele unikatowych przedmiotów.
– Najstarsze aparaty, i to jest gdzieś połowa kolekcji, pochodzą z lat 20.-30. XX wieku, aparaty mieszkowe, aparaty skrzynkowe, przede wszystkim produkcji amerykańskiej. Jest też dużo bardzo dużo rzadkich aparatów z przełomu 50. i 60. XX wieku, przeinaczonych do tego, by każda gospodyni domowa mogła łatwo robić rodzinne zdjęcia. Często były to aparaty z wbudowanymi lampami błyskowymi. Najbardziej fascynujące w nich jest to, że wiele z nich wygląda tak, jakby nigdy nie zostały użyte. Są też takie w oryginalnych opakowaniach, w ówczesnej stylistyce, z zapasowymi żarówkami spaleniowymi do lamp błyskowych, filmami. Kolekcja jest fascynująca. Są to prawdziwe skarby, chociażby dlatego, że pochodzą z rynku amerykańskiego, czyli u nas były rzadko spotykane – podkreśla.
W kolekcji są też liczne aparaty typu Polaroid z lat 40, aparaty z lat 20. XX w. czy wielkoformatowy, mieszkowy aparat Graflex – swego czasu podstawowy sprzęt fotoreporterów prasowych. Oprócz tego jest kilka kamer filmowych oraz liczne sprzęty dodatkowe – lampy błyskowe, światłomierze i dalmierze.
Eksponaty na kilku wystawach
Kolekcja została przywieziona do Jędrzejowa, jednak do Muzeum im. Przypkowskich nie trafi w całości.
– Mamy ograniczoną powierzchnię magazynową, dlatego w uzgodnieniu z ofiarodawczynią, postanowiliśmy że większość kolekcji przejmie muzeum, część weźmie Centrum Kultury w Jędrzejowie, robiąc z tego stałą wystawę edukacyjną, na temat starych aparatów, a pozostałe obiekty zaproponujemy innym instytucjom muzealnym, kolekcjonującym tego typu sprzęt – tłumaczy.
Muzeum im. Przypkowskich posiada już w swoich zbiorach aparaty fotograficzne.
– Feliks Przypkowski był pionierem fotografii w Jędrzejowie, a Tadeusz Przypkowski był artystą fotografikiem. Po nich zachowały się aparaty, sprzęt ciemniowy i oprzyrządowanie, potrzebne do wykonywana zdjęć. Część nowszego sprzętu przekazał Piotr Maciej Przypkowski. Mamy też, o czym niewiele osób wie, dwa dagerotypy, czyli przykłady najstarszej techniki fotograficznej, z lat 40. XIX wieku. To wszystko co jest, w połączeniu z tym co dostaliśmy, może stworzyć bardzo dobrą, edukacyjną wystawę, poświęconą historii fotografii i taką wystawę na pewno w przyszłym roku zorganizujemy – podkreśla dyrektor.
Leszek Kowalski (na zdjęciu powyżej) wstępnie posegregował zbiór i go spisał. Teraz muzealników czeka żmudna praca, związana z opisaniem eksponatów.
– Sprzęt jest w dobrym stanie. Jest też trochę destruktów, ale to są takie rzeczy, których się już nie naprawi. Jest też część aparatów, którym przydałaby się fachowa konserwacja – to te obiekty, które mają osłonkę ze skóry. Tu fachowa konserwacja skóry by się przydała, ale to są kosztowne rzeczy, które wymagają pozyskania funduszy z grantów – wyjaśnia.