Ich moce mogły człowieka zadręczyć, okaleczyć, uśmiercić, a nawet skazać na wieczne potępienie. Demony. W XXI wieku wciąż mają się świetnie, choć straciły już tak namacalne kształty i podstępnie zmieniły imiona.
Ich historie były tak przerażające, że należało je opowiadać ściszonym głosem. Gdy nadchodziła noc żadnemu dziecku przez myśl nie przeszło, żeby wymknąć się z domu. A i starsi dwa razy się zastanowili zanim wyruszyli w mrok. Krwiożercze istoty czyhały tuż za węgłem chałupy, a czasem mogły nawet wśliznąć się do środka.
Zakamuflowany pod postacią mizernego drewienka, lub nawet źdźbła trawy, demon bieda nie znał litości. Wywoływał pożar, chorobę zwierząt, słaby urodzaj. Palony, głośno piszczał.
W falującej przy księżycu letniej mgle zobaczyć można było tańczące boginie wodne – wije, piorące w strumyku swoje chusty. Z wody wynurzyć się mógł biały rumak, który po okrążeniu topieliska powracał w nurty jeziora. I tylko tętent jego kopyt niósł się po okolicy.
Przybierały wiele kształtów i wcielały się w wiele różnorodnych postaci. Poznajmy kilka z nich.
Południce
Południca / autor: Michał Dziekan
Wywodziły się od dusz kobiet zmarłych tuż po zaręczynach, w trakcie ślubu lub zaraz po weselu. Były okrutne, mogły udusić śpiącego na polu żniwiarza, dręczyć ofiarę każąc jej tańczyć do utraty przytomności i doprowadzić ją do kalectwa. Porywały dzieci, które bez opieki przechadzały się w południe po miedzach i polnych dróżkach. Zwykle owinięte w powłóczyste, zgrzebne, płócienne szaty, włosy miały długie i splątane w kołtun. Nosiły płachty, w których ukrywały porwane dzieci. Aktywne były w miesiącach letnich, potem znikały. Najskuteczniejszym sposobem uniknięcia kontaktu z południcą było schronienie się przed nią w domu.
Dzisiaj też szaleją na wsiach i w miastach. Nazywamy je inaczej: udar, rak skóry, odwodnienie.
Boginki, czyli mamuny
Porywały nowonarodzone dzieci lub podmieniały je na swoje, płaczliwe i brzydkie „odmieńce”. Dlatego młoda mama, do momentu „wywodu” (zanim doszła do siebie po porodzie), nie mogła wychodzić na orne pole, a jedynie na trawę przed chałupę. Nie mogła wynieść dziecka z domu zanim zostało ochrzczone. Dodatkową ochroną przed boginkami – u nas nazywanymi mamunami – był czerwony sznureczek przyszywany do ubrania noworodka.
Zamieszkiwały mokradła i trzęsawiska, lecz często wędrowały po wiejskich drogach:
Boginki chodzą po świecie zwykle po trzy. Każda okolica ma swoje własne boginki, które różne a dziwaczne mają nazwiska. Koło Kij nazywają się: Ciacia, Łacia i Łup-cup-cup po drodze; ubrane są w białe prześcieradła i chustki, a od zwyczajnych kobiet tym się odróżniają, że mają wielkie głowy” – zapisał badacz kultury ludowej ks. Władysław Siarkowski.
Wywodziły się od kobiet, które zmarły podczas porodu, albo w połogu. Cierpliwie obserwowały przyszłą matkę, aby następnie fortelem wywabić ją jak najdalej od nowonarodzonego dziecka. Porywały także ciężarne:
Mamuny podchodzą, kędy kobieta ciężarna, a najbardziej do przespanki, patrzą jej w oczy i wabią, wołając: Chodź! Chodź z nami! Wywabioną porywają uprowadzając w lasy i zamki zaklęte. Tam odbywa ona połóg i usługuje im przez lat kilka, po czym zostawiwszy dziecko, wraca sama jedna, ale jest już odtąd czarownicą, łanuchą” – donosił Oskar Kolberg.
Ale wystarczyło ochrzcić nowonarodzone dziecko w ciągu trzech dni i problem z mamuną znikał. Dziś także przy wózeczkach z niemowlętami często widać czerwoną wstążkę. Współczesne mamy tłumaczą, że chronią w ten sposób dziecko przed „urokiem”, albo „złym wzrokiem”, które to mogą spowodować u niego chorobę lub niepohamowany atak płaczu.
Nocna Mara / autor: John Henry Fuseli
Czarownice
Używały czarnej magii i miały konszachty w piekle.
Dobrowolnie oddając duszę diabłu, z nim zawierają przymierze w tym celu, aby wyuczyć się sztuki szkodzenia ludziom, a szczególniej otrzymać moc odbierania mleka krowom. Czarownice dzielą się na dwa rodzaje; jedne, które od samego diabła wyuczyły się czarów; drugie zaś od czarownic, mistrzyń w swoim rzemiośle” – opisywał ks. Władysław Siarkowski.
W kościele żegnały się one lewą ręką, stały tyłem do ołtarza, nie dawały rady, podczas procesji wielkanocnej, trzykrotnie obejść kościoła. Z łatwością mógł je zidentyfikować ksiądz podczas Bożego Ciała. Jeśli spojrzał w tłum przez monstrancję i dostrzegł kobietę ze skobkiem na mleko na głowie (dla innych naczynie było niewidoczne), ani chybi miał do czynienia z czarownicą.
U nas po większej części czarownicą musiała być stara baba, lub przynajmniej brzydka kobieta, pospolicie wyschła, mająca twarz wielolicznemi zmarszczkami zoraną, oczy zaropiałe i zaczerwienione, brwi wylazłe i włosy kudłate, słowem odrażającej postaci Na Łysą Górę leciały we czwartek po nowiu księżycowym. Maść, którą się smarowały, przyrządzały na Łysej Górze smażąc tam zioła z tłustością” – opisywał czarownice etnograf Mścisław Kamiński.
Przed urokami czarownicy strzegły m.in. linie, wyrysowane święconą w Trzech Króli kredą, które skutecznie blokowały jej możliwość wtargnięcia do domu czy obory.
Jacek Malczewski – Załaskotany / źródło: Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie
Diabeł
Słabego moralnie i głupiego człowieka skazywał na wieczne potępienie, jeśli złotem lub podstępem wyłudził od niego duszę. Diabeł raz nosił się po szlachecku, innym razem po niemiecku – w kapelusiku z piórkiem na głowie lub zgrzebnie, po chłopsku. Diabły zwykle można było spotkać na rozstajach dróg, pod mostem, rezydowały też w ruinach zamków, nad wodą oraz w spróchniałych wierzbach. Czasem diabeł przybierał postać atrakcyjnego mężczyzny, aby kusić panny i „wyprowadzać je na manowce”. Jednak te szybko go rozszyfrowywały, pachniał bowiem siarką, miał „ogniste oczy”, rogi ukrywał w czuprynie, a ogon pod ubraniem.
Kielecczyzna usiana jest wielkimi głazami, które nie pasują do okolicy. To nimi diabły próbowały burzyć kościoły. Wystraszone pianiem koguta porzucały narzędzia zniszczenia gdzie popadnie i uciekały.
„Pod Klimontowem we wsi Borek, jest kilkanaście kamieni dużych przy drodze, o których powiadajo, że je nieśli diabli, żeby zburzyć kościół Aryjanów w sąsiedniej znajdujący się wiosce. Inni mówią, że mieli nimi rozwalić kościół Jezuitów w Koprzywnicy. Ale diabli wybrali się cokolwiek za późno i gdy północkiem kur zapiał, moc ich odstąpiła, kamienie puścili, a sami polecieli do piekła” – zanotował Oskar Kolberg.
Utopiec
Miał rysy osoby, którą był za życia, jednak zdradzało go ciało napuchnięte od długiego przebywania w wodzie, duża głowa i zielone włosy. Gdy dopadł człowieka, nikt nie mógł mu pomóc. Osoba ruszająca na ratunek także stawała się jego ofiarą. Przed wejściem do wody warto było się pomodlić, zabrać nad rzekę różaniec. Rzucony na demona mógł ocalić życie. Mieszkańcy wsi dobrze znali miejsca, w których czaiły się utopce i omijali je z daleka. To były głębie niezbadane i wiry. A i stojącego na brzegu utopiec mógł wciągnąć w odmęty.
Zmora, strzyga
Strzyga / autor: Filip Gutowski
W nocy przyjmowała postać zwierzęcia lub rzeczy i podstępem dostawała się do domu. Siadała na piersi swojej ofiary, gdy ta spała i dusiła ją aż do omdlenia, a potem wysysała z niej krew. Dusiła także konie, plątała im grzywy, z krów wysysała mleko, z drzew soki. Wraz z pianiem koguta przybierała ludzką postać. Zwykle była chuda, wysoka i blada z wiecznie opuchniętymi oczami.
We Wzdole Rządowym stoi kapliczka, ufundowana przez jednego z gospodarzy, któremu urodziła się siódma córka (jeśli małżeństwu urodziło się siedem córek, to jedna z nich mogła być zmorą). Gest ten miał wyprosić u Boga, aby żadne z jego dzieci nie przemieniło się w zmorę.
W Kieleckiem nazywana była też strzygą. Można było się przed nią zabezpieczyć na wiele sposobów np. usypiając na prawym boku, lub z siekierą pod łóżkiem. Pomagały także modlitwy i woda święcona. W stajniach wieszano lustra, wplatano koniom w grzywę czerwoną wstążkę. Ten ostatni zwyczaj przez niektórych hodowców nadal jest praktykowany.
Jacek Malczewski – Boginka w dziewannach (cykl Rusałki) / źródło: Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie
Skąd się wzięliście, nasze demony?
Psycholog Dorota Krzemionka: – Demony, diabły uosabiały (i nadal uosabiają) lęk ludzi przed czymś / kimś obcym, innym i niezrozumiałym. Kiedyś były to głównie siły natury i żywioły, takie jak burza, ogień czy wiatr. Personifikowanie tych nieznanych i groźnych sił pomagało obłaskawić je i oswoić. Nadanie im imienia dawało ludziom poczucie, że je znają i zyskują nad nimi panowanie. Często przypisywali demonom ludzkie cechy. Na przykład w ludowych opowieściach Boruta był pazerny i nie chciał oddać skarbu, który mu powierzono. Pił razem z Rokitą, który nie był zbyt przebiegły, za to cechowała go wielka siła. A diabła Hejdasza uważano po prostu za głupka. Nigdy nikogo nie skrzywdził, przechadzał się po polach i cieszył życiem. Nic dziwnego, że nawet prosty chłop, znając słabości diabła, mógł wierzyć, że potrafi go czasem oszukać i wykpić. Dzięki temu lęk przed tym, co nieznane i niezrozumiałe, słabł i nie zagrażał już psychice. Co więcej, w diable ludzie lokowali i niekiedy nadal lokują to, czego nie chcą widzieć w sobie – własne przywary i słabości. „Diabeł mnie skusił” – mówią. – „Coś mnie opętało”. Dzięki tej eksternalizacji zła ludzie nie tylko rozwiązują wewnętrzny konflikt, pozbywają się tego, czego nie akceptują w sobie, ale też mogą czuć się niewinni. To diabeł, nie ja.
Dziwożona / autor: Jacek Malczewski
Czy jesteście nadal z nami?
Specjaliści dość dokładnie opisali już współczesne demony i to, co z nami wyczyniają.
Łukasz Kuźdub, lekarz psychiatra: – Wynikiem ich działalności są fobie, zaburzenia lękowe z napadami lęku, zaburzenia lękowe uogólnione, zaburzenie obsesyjno-kompulsywne (nerwica natręctw), reakcja na ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne, zaburzenia dysocjacyjne, zaburzenia występujące pod postacią somatyczną i wiele innych. Mogą one dotknąć każdego, niezależnie od wieku czy płci.
Demony sieją dziś takie samo spustoszenie jak niegdyś ich mitologiczne odpowiedniki. Nieleczony, długotrwały lęk potrafi obniżyć jakość życia i zrujnować zdrowie. Stan pandemii nasilił występowanie zaburzeń lękowych w społeczeństwie. Trafiają do nas pacjenci, których lęk wręcz paraliżuje, uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Zgłaszają kołatania w klatce piersiowej, drżenie rąk, wzmożoną potliwość, bóle brzucha oraz biegunki. Ciągły lęk powoduje zaburzenia snu, problemy z koncentracją, a to wtórnie daje wzmożoną drażliwość, nerwowość, skłonność do frustracji.
Robert Sawa – Zmora zaplatająca warkocze na końskiej grzywie / źródło: Archiwum Ikonografii Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”
Diabły, czarownice, mamuny i południce – precz
Lęk – w odróżnieniu od strachu, który jest reakcją na realne niebezpieczeństwo – dotyczy zagrożeń wyobrażonych, antycypowanych. Często ma charakter irracjonalny. Co zatem może pomóc go pokonać, lub choćby… osłabić?
Dorota Krzemionka: – Po pierwsze, kontakt z ludźmi, ich wsparcie i poczucie przynależności. Ważna jest bezpośrednia obecność bliskich osób, dotyk, przytulenie. Wirtualne kontakty tego nie zastąpią. Po drugie, kontakt z naturą: spacer wśród drzew, zapach trawy czy śpiew ptaków przynosi ulgę i wytchnienie. Pozwala poczuć jedność z naturą, wspólnotę z czymś większym i trwalszym niż my sami. Paradoksalnie, z powodu pandemicznych ograniczeń zostaliśmy czasowo odcięci od kontaktów i z ludźmi, i z naturą. Nic dziwnego, że w tych warunkach lęk budzi demony w naszym umyśle.
Jadwiga Brzoza z Kowali, współzałożycielka jednego z najstarszych Kół Gospodyń Wiejskich w regionie: – Były różne troski, cierpienia i człowiek się też bał, ale pomagała modlitwa, na różaniec się poszło, a i ludzie kiedyś byli razem. Jeden do drugiego chodził pomagać w polu. Kobiety się spotykały, wyszywały, robiły na drutach, fasole razem łuskały…Pamiętam z dzieciństwa, że czasem tata brał ćwiartkę i szedł po sąsiada, a potem siadali na rowach albo w sadzie i patrzyli na drzewa, pszczoły… Pięknie było.
Beata Ryń
W napisaniu tekstu pomogły mi publikacje:
Elżbieta Szot-Radziszewska „Legendy Świętokrzyskie”, artykuł „Świętokrzyskie gadki o diable i czarownicy jako źródło etnograficzne do badań ludowej wizji świata”
W. Gaj-Piotrowski, „Kultura społeczna ludu z okolic Rozwadowa
Kazimierz Moszyński, „Kultura ludowa Słowian”
dr Andrzej Karczmarzewski, „Świat nadprzyrodzony w wierzeniach ludowych”
Dorota Simonides „Mądrość ludowa. Dziedzictwo kulturowe Śląska Opolskiego”
Piotr Lasota „Demonologia Lubelszczyzny”
https://www.mnzp.pl/pl/node/1074
http://buwlog.uw.edu.pl/cyrografy-diably-czarownice-z-kart-xix-wiecznej-etnografii-polskiej