Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu? Gdyby szukać korzeni rozwoju cywilizacji przemysłowej na ziemi Świętego Krzyża, to ślad na pewno poprowadzi do Italii. Tak było w średniowieczu, gdy włoscy zakonnicy docierali w dorzecze Nidy i Pilicy i tu budowali zalążki przemysłu. A już z pewnością tak było w XVII wieku gdy dotarł na nasze ziemie niejaki Jan (Giovanni) Gibboni.
W połowie siedemnastego stulecia Gibboni opuścił urokliwe Bergamo, by stać się właścicielem największych zakładów metalowych w kieleckich dobrach biskupów krakowskich. Należał do nielicznej grupy cudzoziemców, którzy w całej historii naszego kraju otrzymali indygenat, czyli polskie szlachectwo. Gibboni jest twórcą potęgi hutniczej Bobrzy i Samsonowa. Unowocześnił zakłady już wcześniej produkujące tu broń i amunicję. Cieszył się uznaniem polskich królów, otrzymywał od nich liczne ulgi i przywileje. Jego zasługi dla Staropolskiego Okręgu Przemysłowego były ogromne.
Ruiny Zakładów Wielkopiecowych w Bobrzy / Fot. Robert Felczak – Radio Kielce
Skąd włoscy hutnicy w SOP?
Jak wyjaśnia historyk Dariusz Kalina, Gibboni przybył do Polski na zaproszenie rodziny Cacci, mieszkającej w parafii Tumlin. Tam właśnie około 1599 roku biskup krakowski Jerzy Radziwiłł ufundował kościół parafialny, który miał charakter świątyni dla górników i hutników, podobnie jak kielecki klasztor na Karczówce.
– Byli sprowadzeni w celu unowocześnienia procesu produkcji broni w polskich zakładach – mówi Dariusz Kalina. – Następca biskupa Radziwiłła, Bernard Maciejowski, odnowił zezwolenie umożliwiające ludziom wszelkiej nacji i pochodzenia wolne osiedlanie się i prowadzenie na naszym terenie robót górniczych. Włosi, z którymi związany był Jan Gibboni, zajmowali się na ziemi świętokrzyskiej wydobyciem i wytopem rud żelaza. Gibboni dodał do tej działalności występujące tu również rudy ołowiu.
Kielce. Kościół p.w. św. Karola Boromeusza na Karczówce / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
Na przełomie XVI i XVII wieku na ziemiach polskich wprowadzano zmiany technologii wytopu żelaza.
– Do tego czasu działały unowocześnione, ale jednak starożytne dymarki, tymczasem – jak mówił na naszej antenie, w audycji „Moc historii”, doktor Cezary Jastrzębski – wielkim przełomem w produkcji żelaza była technologia pochodząca z Bergamo, którą siłą rzeczy znał Jan Gibboni. – Były to rewolucyjne zmiany, w wielu miejscowościach naszego regionu rozpoczęto budowę pieców w technologii bergamowskiej, która umożliwiała ciągły wytop żelaza – mówił historyk.
Wazowie potrzebują broni, Gibboni się bogaci
Pierwsze informacje dotyczące pobytu Jana Gibboniego w regionie świętokrzyskim pojawiają się w 1631 roku. Wtedy Aleksander Szembek zrzekł się na jego korzyść kuźnicy żelaza i huty ołowiu w Samsonowie. Ślady huty można znaleźć w okolicy stawu zlokalizowanego przy drodze prowadzącej w stronę Odrowąża.
Samsonów – Ruiny Huty „Józef” / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
Nie ulega wątpliwości, że rozwój zakładów metalurgicznych w Staropolskim Okręgu Przemysłowym związany był ze zbrojeniami. W 1633 roku Jan Gibboni został serwitorem królewskim, co oznaczało, że nie podlegał ani sądom miejskim ani jurysdykcji cechu. Razem z Bernardem Servallim otrzymał też prawo produkcji żelaza i stali oraz wyrobów metalowych, w tym broni.
Po śmierci króla Stefana Batorego, przez niemal sto lat na ziemiach polskich panowała dynastia Wazów.
– W tym czasie, wypełnionym częściej wojnami niż okresami spokoju, Wazowie dążyli do odzyskania tronu szwedzkiego i temu podporządkowali całe swoje panowanie w naszym kraju. Niezliczone konflikty zbrojne wymagały broni i amunicji. W związku z tym zakłady Gibboniego były bardzo potrzebne, ponieważ przyjmowały wiele zamówień na produkcję uzbrojenia. Najwyraźniej sprostał on temu zadaniu, o czym najlepiej świadczy jego rozszerzająca się działalność w regionie – mówi Dariusz Kalina.
Samsonów – Ruiny Huty „Józef” / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
Problemy? Tylko chwilowe
Nic też dziwnego, że Jan Gibboni cieszył się protekcją ówczesnych władz. Otrzymywał różnego rodzaju przywileje, łącznie z dożywotnimi, a to z kolei pozwoliło mu poważnie inwestować. W Samsonowie i w Umrze (zwanym wtedy Humer albo Hamer) wybudował nowy, wielki piec.
W 1634 roku instygatorzy, czyli oskarżyciele publiczni biskupa krakowskiego, oskarżyli jednak przemysłowca między innymi o pustoszenie lasów. Na pewno coś tu było na rzeczy. W technologii wielkopiecowej do wytopu żelaza było potrzeba bardzo dużo paliwa, a wówczas było nim jedynie drewno.
Samsonów – Ruiny Huty „Józef” / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
W życiorysie Jana Gibboniego pojawia się bardzo dużo informacji na temat kolejnych zezwoleń, których udzielał mu biskup krakowski Jakub Zadzik. W 1636 roku hierarcha potwierdził Gibboniemu i jego żonie dożywocie na kuźnicy Michałowej w Samsonowie, czyli tej, którą uzyskał od Szembeków oraz dożywocie na kuźnicy Humer („z nowozałożoną hutą ołowiu od wdowy po Janie Caccim”). Są również dokumenty potwierdzające, że biskup Zadzik w 1639 roku powierzył Gibboniemu zarząd komory ołowiu w Kielcach.
Jak wynika z inwentarza biskupich dóbr kieleckich z 1645 roku Jan Gibboni posiadał wtedy kuźnicę Bobrza z wielkim piecem, kuźnicę Humer, Kołomań, Samsonów (też z wielkim piecem), kuźnicę suchyniowską, Światełek. Pod Ćmińskiem posiadał hutę szkła Kołomań, a także wsie: Bobrza, Ćmińsk, Kołomań, Tumlin, część Zagnańska.
Samsonów – Ruiny Huty „Józef” / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
W 1654 roku Jan Gibboni otrzymał indygenat, czyli akt przyjęcia do stanu szlacheckiego. Nobilitacja odbywała się w uznaniu wielkich zasług obcokrajowca i połączona była ze złożeniem przysięgi na wierność Rzeczpospolitej. W całej polskiej historii indygenat przyznano przedstawicielom jedynie 413 rodów zagranicznych.
Dom w centrum Kielc
Jan Gibboni początkowo mieszkał u teścia w Ćmińsku, gdzie zachowały się podziemia „zameczku” Cacciów. Później, w związku z przejęciem komory ołowiu w Kielcach, zmuszony był zakupić parcelę w mieście. Wszystko wskazuje na to, że znajdowała się ona przy ulicy Dużej, pod obecnym numer 7. Na kupionej parceli zbudował dom z dębu, ale w podwórzu wzniósł kamienne piwnice, o grubych na trzy łokcie murach z zachowaną także studnią, kutą w skale. Woda i piwnice potrzebne mu były nie tylko w gospodarstwie domowym, zapewne również do czynności przemysłowych.
Herb Jana Gibboniego
Herb Jana Gibboniego / Fot. pl.wikipedia.org
Na tarczy dzielonej w pas, w polu górnym, czerwonym, pół orła czarnego z dziobem złotym, w polu dolnym, zielonym, miecz srebrny z rękojeścią złotą, między dwoma kogutami walczącymi, naturalnymi. Klejnot: nad hełmem w koronie ramię zbrojne, trzymające pistolet srebrny. Labry: czerwone, podbite zielonym.
Jan Gibboni zmarł 4 grudnia 1669 roku. Pochowany jest zapewne w kościele w Borkowicach, tym samym gdzie pochowano sławnego regionalistę i dziejopisa księdza Jana Wiśniewskiego. Jak twierdzi Dariusz Kalina niewykluczone jednak, że pragnął być pochowany w Tumlinie.
Kościół św. Stanisława w Tumlinie / Fot. Wiktor Taszłow – Radio Kielce
W nawie kościoła św. Stanisława w Tumlinie, przy tęczy, znajduje się ołtarz boczny z obrazem Matki Boskiej Śnieżnej. Z odnalezionej przez historyka oryginalnej kroniki parafii tumlińskiej wynika, że około 1632 roku obraz ten zakupił w Bergamo Jan Gibboni i podarował parafii w momencie konsekracji kościoła.
Kościół św. Stanisława w Tumlinie. Obraz Matki Boskiej Śnieżnej. Z kroniki parafii tumlińskiej wynika, że ok. 1632 roku obraz ten zakupił w Bergamo Jan Gibboni i podarował parafii w momencie konsekracji kościoła / Fot. parafia-tumlin.pl