Oczekujemy od burmistrza konkretnych działań i przedstawienia ustaleń dotyczących rzekomego mobbingu w Centrum Usług Wspólnych w Sandomierzu – powiedział Radiu Kielce radny Marcin Świerkula z klubu Prawa i Sprawiedliwości.
To właśnie on, pod koniec stycznia poinformował burmistrza o niepokojących sygnałach napływających z tej miejskiej instytucji. Pracownicy skarżyli się na sposób traktowania przez szefową centrum. Radny dodał, że nie przesądza, czy mobbing był, czy nie, bo to kwestia do zbadania.
Pracownicy centrum sprawą mobbingu zainteresowali wojewodę świętokrzyskiego Zbigniewa Koniusza. Podpisali się pod skierowanym do niego pismem, ale zastrzegli, żeby nie ujawniać ich nazwisk z obawy przed restrykcjami.
Wojewoda zwrócił się do Rady Miasta Sandomierza z pismem o wyjaśnienie sprawy.
Przewodniczący rady Wojciech Czerwiec skierował je do komisji skarg i wniosków, która z kolei zobowiązała burmistrza do wystąpienia z wnioskiem o zbadanie sprawy do Państwowej Inspekcji Pracy. Przewodniczący uważa, że na tym kompetencje rady się kończą.
Burmistrz Marcin Marzec zapewnia, że poświęca tej sprawie sporo uwagi. Odbył rozmowę ze wszystkimi pracownikami centrum, z każdym w cztery oczy.
– Treści tych rozmów nie mogę ujawniać. Każdego z pracowników CUW poinformowałem, a wręcz zachęcałem, aby złożył do mnie i organów ścigania oficjalne zawiadomienia o mobbingu, jeżeli czuje się w ten sposób traktowany. Dla mnie będzie to impuls, by wszcząć procedurę antymobbingową. Na razie poruszamy się w sferze plotek i domysłów – mówi burmistrz.
Pracownicy w jednym z pism sugerowali, że burmistrz otrzymywał wcześniej sygnały o mobbingu w Centrum Usług Wspólnych, a mimo to nie podjął żadnych kroków. Obiecywał, że zatrudni psychologa, który zbada i polepszy relacje w tej jednostce, ale do tej pory tego nie zrobił. Zdaniem autorów pisma znamienna jest rotacja w CUW. Pracownicy zmieniają miejsce zatrudnienia, mimo mniejszej płacy, albo większej odległości od domu. Przytoczony został nawet przykład żony burmistrza, która pracowała w centrum niecały rok i przeniosła się do innej jednostki.
Pracownicy Centrum Usług Wspólnych zarzucają dyrektor Tamarze Sosze, że spotykali się z notorycznym szykanowaniem, gnębieniem, nierespektowaniem umów o pracę i czasu pracy.
Ponadto piszą o dyskredytowaniu pracowników w obecności innych osób, bądź zlecaniu pilnych zadań, które później okazywały się nieprzydatne.
Tamara Socha, dyrektor Centrum Usług Wspólnych mówi, że te informacje, to nic innego jak pomówienia. Nie ma sobie nic do zarzucenia, ponieważ jej zdaniem, w jednostce panowały zawsze dobre relacje.
– Nie było żadnych konfliktów w zespole, dysponuję prywatnymi SMS-ami i innymi dowodami na to. Nie mam nic do ukrycia, wręcz czekam na formalną skargę. Wyczekuję kontroli Państwowej Inspekcji Pracy. Nie boję się tego, wręcz uważam, że jeśli ktoś czuje się pokrzywdzony, to ma prawo dochodzić swoich praw, ale niech nie robi tego przez wkładanie jakichś słów w moje usta – stwierdziła dyrektor.
Przyznała, że jest wymagającym dyrektorem, ale wyznaje zasadę, że wszystko można wyjaśnić podczas rozmowy, dlatego nigdy nie zastosowała wobec swoich pracowników jakiejkolwiek kary.
Obecną sytuację uważa za krzywdzącą.