Wciąż nie ma porozumienia w rozmowach zarządu firmy MAN ze związkami zawodowymi.
Dyrekcja ze względu na mniejsze zamówienia zaproponowała wprowadzenie elastycznego czasu pracy. Rozwiązanie polega na tym, że pracownicy mieliby przymusowe płatne przerwy w zatrudnieniu, które potem musieliby odpracować w soboty lub godzinach nadliczbowych. Zarząd przewiduje 26 dni przestoju – 12 w grudniu tego roku i 14 w styczniu przyszłego. Czas elastyczny miałby obowiązywać przez najbliższe trzy lata. W zamian firma gwarantuje utrzymanie zatrudnienia potrzebnego do wyprodukowania 12 autobusów dziennie.
Na takie rozwiązanie nie zgadzają się związki zawodowe. Ich zdaniem za dwa dni przestoju powinien być do odpracowania jeden dzień, bo pracownicy przychodzą do zakładu w soboty lub w nadgodzinach, a za to należy się dodatek. Kolejny postulat związków zawodowych to ograniczenie do 16 godzin miesięcznie do odpracowania oraz wypłata premii. Dodatkowo związkowcy chcą imiennej gwarancji zatrudnienia obecnych pracowników do końca przyszłego roku.
Prezes MAN stwierdził, że nie ma możliwości zagwarantowania zatrudnienia na obecnym poziomie, jak również nie wyraził zgody na odpracowywanie dni przestoju w stosunku 2:1. Ponadto prezes powiedział, że porozumienie o elastycznym czasie pracy powinno być podpisane na trzy lata, a w najgorszym przypadku na dwa.
– Każda ze stron pozostała przy swoim stanowisku – napisał komentując spotkanie szef związkowej Solidarności Jan Seweryn. – W końcu prezes stwierdził, że skoro związki nie wyrażają zgody na wprowadzenie w firmie elastycznego czasu pracy, to on wprowadzi drugi wariant rozwiązania problemu, którym jest redukcja załogi.
MAN to największy pracodawca w regionie. Zatrudnia 3,5 tysiąca osób.