131 tys. euro – na taką kwotę wyceniono transport medyczny do Polski łodzianina, Wojciecha Ilkiewicza, który już szósty tydzień przebywa w szpitalu w Chinach.
Wojciech Ilkiewicz jest marynarzem Polskiej Żeglugi Morskiej. Na początku stycznia, po skończonym rejsie, wyjechał w turystyczną podroż do Chin. Plany zwiedzania i powrotu, już w lutym, pokrzyżowała mu jednak pandemia koronawirusa. Mężczyzna długo próbował zorganizować sobie powrót do Polski, a gdy wyznaczono mu już lot – na 23 czerwca – tydzień wcześniej z nagłym bólem trafił do szpitala w Dalian nad Morzem Żółtym. Lekarze zdiagnozowali u niego ostre zapalenie trzustki i niewydolność oddechową. Mężczyzna przeszedł operację.
– Do tej pory brat leży na OIOM-ie. W niedzielę będzie szósty tydzień jego walki o życie. Na miejscu znajduje się dziewczyna razem z Polonią, która próbuje to koordynować, dowiadywać się. Tak naprawdę dostajemy tłumaczenia, informacje, które gdzieś tam docierają do nas wiadomościami. Mój tata jest w kontakcie z Ambasadą Polską w Pekinie, która dostarcza mu raporty medyczne o tym, co się dzieje z Wojtkiem. Nie są to takie raporty, które spływałyby każdego dnia, dlatego bardzo się martwimy – opowiada Aleksandra Hoffer, siostra marynarza.
Ogromne koszty leczenie i transportu medycznego z Chin
Za każdy dzień pobytu w szpitalu pana Wojciecha trzeba zapłacić kilkanaście tysięcy złotych. Z prawie 200 tysięcy zł zgromadzonych w zbiórce internetowej ponad 150 tys. zł trafiło już na konto szpitala w chińskim Dalian. – Od samego początku koszt hospitalizacji brata wynosi ponad 360 tys. zł i z każdym dniem rośnie. Wycena transportu brata z miejscowości Dalian bezpośrednio do Łodzi specjalnym samolotem ratunkowym kosztuje 131 tys. euro. Dopóki nie zostaną uzbierane te pieniądze, ani nie będzie żadnej możliwości wsparcia, czy jakiejś pomocy doraźnej, to nie wiem jak to wszystko będzie się toczyło – mówi Aleksandra Hoffer.
Skąd tak wysokie koszty? Transport medyczny osoby w ciężkim stanie wymaga użycia specjalistycznego medycznego samolotu odrzutowego. Do tego dochodzą koszty załogi medycznej, sprzętu, pozwoleń oraz paliwa, a z Dalian do Łodzi jest prawie 7,5 tysiąca km. W przypadku transportu medycznego Polaków z krajów europejskich pomaga Narodowy Fundusz Zdrowia, który – w wybranych przypadkach – pokrywa koszty przejazdu, jeśli leczenie w danym kraju jest droższe niż w Polsce. – W Łódzkiem w 2019 roku mieliśmy kilka przypadków takiego transportu. Sfinansowaliśmy m.in. transport kołowy pacjenta z Francji razem z ratownikiem medycznym. Koszt takiego transportu wyniósł 8,5 tys. zł. Dużo droższy był transport lotniczy i kołowy z Wielkiej Brytanii – jego koszt wyniósł 87 tys. zł z pielęgniarką. Koszt tego transportu był i tak dużo niższy, niż leczenie tego pacjenta poza granicami kraju – tłumaczy Anna Leder, rzeczniczka łódzkiego NFZ.
W przypadku Pana Wojtka sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana. Chin nie obejmuje pomoc NFZ-u, a ubezpieczyciel odmawia pokrycia kosztów transportu twierdząc, że okres ubezpieczenia zaczął się już w trakcie choroby łodzianina. W sprawie Pana Wojtka w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, u ministra Piotra Wawrzyka, interweniowali posłowie Andrzej Szejna i Hanna Gill-Piątek. – Mam nadzieję, że pan minister podejmie takie dobre decyzje, dlatego, że uzbieranie na powrót do domu, przekracza możliwości rodziny i też zbiórki społecznej. Te środki ze zbiórki publicznej codziennie się kurczą, dlatego działanie musi być szybkie. Ministerstwo Spraw Zagranicznych posiada taki fundusz na powrót Polaków do domu, ale ostatnio nie zdarzyło się, żeby była potrzebna aż tak duża suma. Dlatego rozmawialiśmy też o tym skąd w budżecie wziąć takie środki. Pan minister musi je najpierw wygospodarować, żeby można było ten transport zorganizować – tłumaczy Hanna Gill-Piątek.
Gdyby udało się zorganizować transport sfinansowany przez państwo, Ministerstwo Zdrowia musiałoby wyznaczyć lekarza do kontaktu z medykami na miejscu w Chinach. Na razie posłowie czekają na odpowiedź Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Zbiórkę na leczenie Wojtka można znaleźć TUTAJ.