Planowane na 10 maja wybory prezydenckie odbędą się w późniejszym terminie. Chaos, spowodowany epidemią pogłębili politycy, kwestionujący konstytucyjność głosowania korespondencyjnego, a także Senat, przetrzymujący ustawę sejmową przez miesiąc. Czy nowe wybory odbędą się bez perturbacji, czy też ponownie będą kwestionowane? – to temat dyskusji w Studiu Politycznym Radia Kielce.
Poseł Krzysztof Lipiec stwierdził, że stanowiąca w Polsce prawo klasa polityczna nie dorosła do rzeczywistości.
– Z chwilą, gdy wybuchła epidemia, partia rządząca starała się dostosować prawo tak, by wybory mogły odbyć się w ustawowym terminie, natomiast obstrukcja procedowania w Senacie spowodowała techniczne opóźnienia – zaznaczył lider świętokrzyskich struktur Prawa i Sprawiedliwości. Dodał, że znaczące było również torpedowanie działań przez samorządowców, czyli nieprzekazywanie z bazy danych spisu wyborców dla Poczty Polskiej, operatora, który miałby odpowiadać za przygotowania do głosowania korespondencyjnego.
– Dziś mamy sytuację taką, w jakiej nigdy po 1989 roku Rzeczpospolita się nie znajdowała. Po raz pierwszy nie dochodzi do wyboru głowy państwa w konstytucyjnym terminie – zaznaczył.
Parlamentarzysta wyraził przekonanie, że uda się, w ramach obowiązującego prawa, przeprowadzić wybory korespondencyjne, choć, jak podkreślił, wiele zależy teraz od decyzji Sądu Najwyższego.
Zdaniem Dawida Kurowskiego z Konfederacji Ruch Narodowy, błędem było nieogłoszenie stanu klęski żywiołowej, co mogłoby przesunąć termin głosowania o 90 dni.
– W obecnej sytuacji epidemii, różnymi ustawami, uchwałami ogranicza się prawa człowieka, a nam zależało na tym, aby te wybory przeprowadzić w sposób bezpieczny i niepodważalny. Gotowa ścieżka administracyjna jest zawarta w Konstytucji – powiedział działacz Konfederacji. Dodał, że unikając wprowadzenia stanu nadzwyczajnego rząd chciał uniknąć zarazem konieczności wypłacania odszkodowań dla przedsiębiorstw, które ucierpią w wyniku epidemii i zamrożenia gospodarki.
Poseł Czesław Siekierski stwierdził, że gdyby wybory odbyły się 10 maja stanowiłyby istotne zagrożenie dla życia i zdrowia obywateli, bez względu na to, czy przeprowadzono by je w formie tradycyjnej, czy też korespondencyjnej. Polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego nie zgodził się z opinią, że winę za opóźnienie głosowania ponoszą senatorowie, opozycja lub samorządowcy.
– Ktoś przecież w kraju sprawuje władzę, te wybory nie były przygotowane. Oczywiście wynika to ze stanu epidemii koronawirusa, ale nie byliśmy formalnie, ustawowo do nich przygotowani. Brak porozumienia pomiędzy liderami Zjednoczonej Prawicy również miał na ten stan rzeczy wpływ – powiedział Czesław Siekierski. Wyraził jednocześnie nadzieję, że wybory w formie korespondencyjnej uda się przeprowadzić przed końcem kadencji urzędującego prezydenta.
Według Katarzyny Czech-Kruczek z Platformy Obywatelskiej, gdyby wybory odbyły się dzisiaj, byłaby to katastrofa dla kraju.
– Partia rządząca sama przyznaje, że ustawa przyjęta w kwietniu wymaga wielu poprawek. Kodeks wyborczy jest aktem prawnym, w którym jakiekolwiek zmiany wymagają szerokich konsultacji zarówno społecznych jak i eksperckich – podkreśliła. Jak stwierdziła Katarzyna Czech-Kruczek, sukcesem opozycji jest fakt, że głosowanie dziś się nie odbywa, natomiast skandalem to, że szeregowy poseł partii rządzącej ustala, co ma w tej kwestii rozstrzygnąć Sąd Najwyższy. Rozstrzygnięcie, unieważniające wybory w sytuacji, kiedy w ogóle się one nie odbyły, nie będzie zgodne z obowiązującym porządkiem prawnym – zaznaczyła działaczka PO.
Małgorzata Marenin z Nowej Lewicy stwierdziła, że zmiany, które wprowadził rząd nie mają pokrycia w Konstytucji.
– W obecnej sytuacji pandemii matki drżą o swoje dzieci, edukacja przez Internet jest fikcją, rodziny płaczą, bo nie mają skąd wziąć pieniędzy na czynsz i utrzymanie, chorzy ludzie są pozbawieni możliwości leczenia. To społeczeństwo zmobilizowało się, szyjąc maseczki ochronne, zbierając pieniądze na płyny dezynfekujące – mówiła.
Małgorzata Marenin pytała przedstawiciela partii rządzącej, czy wie, jak izolacja wpłynie na kondycję rodzin, przemoc, liczbę samobójstw. Odnosząc się do wyborów prezydenckich powiedziała, że powinny być tajne, powszechne, bezpośrednie i równe, a najbardziej racjonalne w obecnej sytuacji było wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Jak stwierdziła, przestępcy konstytucyjni, chcąc przeprowadzić wybory za wszelką cenę, chcieli złamać te wszystkie zasady.