Na początku lutego dojdzie do referendum strajkowego w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Łodzi. Ponad trzy tysiące pracowników chciałoby wzrostu wynagrodzeń o 500 złotych.
Osiem związków zawodowych pracowników MPK Łódź jest w sporze zbiorowym z pracodawcą. Przewodniczący Solidarności w MPK, Andrzej Szymczak przyznaje, że sytuacja w spółce jest coraz trudniejsza.
– Nam brakuje ludzi. Ludzie starsi idą na emeryturę. Są to i kierowcy, motorniczowie, ale też osoby z zaplecza, biura. Z kolei młodzi szybko odchodzą, bo mają niskie zarobki. U nas kierowca zarabia średnio 3,7 tys. zł brutto, dlatego my nie jesteśmy konkurencją dla innych przewoźników – wskazuje główny problem Szymczak.
Prezes MPK Zbigniew Papierski w rozmowie z Radiem Łódź przyznał, że popiera postulaty związkowców, ale zdaje sobie sprawę, że nie ma pieniędzy na podwyżki. Było nawet spotkanie związków zawodowych z panią prezydent i obiecała ona, że po jakiejś weryfikacji budżetu na przełomie lutego i marca, wrócimy do rozmowy jeżeli pojawią się dodatkowe pieniądze. Miasto nie będzie mogło powiedzieć, że ma dodatkowe pieniądze, jeśli te się pojawią, wcześniej niż w marcu.
Kolejne spotkanie w sprawie podwyżek ma się odbyć 13 lutego, czyli tydzień po referendum, w którym pracownicy MPK zdecydują, czy chcą strajku. Jeśli większość opowie się za nim w referendum, pasażerowie MPK Łódź będą musieli liczyć się, że może dojść do strajku ostrzegawczego. Wtedy tramwaje i autobusy staną na dwie godziny.