Kary 25 lat pozbawienia wolności domaga się dla Roberta J. prokuratura. Zdaniem śledczych, mężczyzna utopił znajomego w metalowej misce, a potem na taczkach wywiózł go do lasu. Do zdarzenia doszło w lutym w miejscowości Raszków, w powiecie jędrzejowskim.
W popełnieniu zbrodni miał mu pomagać brat Grzegorz, który nie może odpowiadać przed sądem, ponieważ biegli orzekli że w chwili popełnienia czynu był całkowicie niepoczytalny. W sprawie podejrzana była też ich matka Teresa, która usłyszała zarzut nieudzielenia pomocy poszkodowanemu. Kobieta zmarła jednak w trakcie śledztwa.
Na rozprawie przewodnicząca składu sędziowskiego Renata Broda przeczytała zeznania Teresy J., które składała przed śmiercią w prokuraturze. Kobieta opowiedziała wówczas o szczegółach zbrodni. Wynika z nich, że feralnego dnia przebywała w domu z synami. W pewnym momencie przyszedł do nich znajomy Ryszard. – Na chwilę wyszłam na podwórko. Jak wróciłam to Robert kłócił się z Ryszardem. Jeden drugiego wyzywał. Potem widziałam jak mój syn uderzył kolegę – mówiła.
Potem mężczyźni wyszli na podwórko, gdzie doszło do kolejnej wymiany ciosów. Następnie bracia wciągnęli znajomego do mieszkania. – Na podłodze stała metalowa balia z wodą, bo miało być pranie. Robert i Grzegorz włożyli głowę Ryszarda do misy i go topili. Widziałam jak przestał się ruszać. Potem synowie taczkami wywieźli go do lasu – powiedziała w śledztwie Teresa J. Kobieta stwierdziła także, że chciała pomóc pokrzywdzonemu, jednak bała się Roberta.
Na rozprawie zeznawali biegli psychiatrzy i psycholog. Specjaliści stwierdzili, że oskarżony Robert J. nie jest chory psychicznie, jednak jest lekko upośledzony i uzależniony od alkoholu. Dodali, że mężczyzna powinien zostać poddany terapii psychiatrycznej.
Strony wygłosiły także mowy końcowe. Prokurator domaga się dla oskarżonego kary 25 lat pozbawienia wolności, natomiast obrona chce uniewinnienia. Wyrok zapadnie 11 grudnia. Robertowi J. grozi dożywocie.