Dlaczego Jan Nowicki nienawidził Ketlinga, co Baśce zawdzięcza Magdalena Zawadzka i którego ze „swoich” bohaterów „Trylogii” najbardziej lubi Daniel Olbrychski? Tego między innymi można było dowiedzieć się podczas spotkania z tymi aktorami. W czwartek gościli w Chęcinach. Powód? W tym roku minęło 50 lat od premiery filmu „Pan Wołodyjowski”, do którego zdjęcia były kręcone także w tym mieście.
„Pan Wołodyjowski” to ostatnia część „Trylogii” Henryka Sienkiewicza, ale została zekranizowana jako pierwsza. Film w reżyserii Jerzego Hoffmana pojawił się w kinach 8 marca 1969 roku. Miał rekordowo wysoki budżet, bo sięgający 40 milionów złotych. Natomiast 14 listopada 1969 roku został wyemitowany pierwszy odcinek serialu pod tytułem „Przygody pana Michała”, które dokładniej opisywały losy sienkiewiczowskiego bohatera. Zdjęcia do obu produkcji odbywały się w tym samym czasie. Trwały prawie dwa lata i wiele ujęć nakręcono właśnie w Chęcinach. Tu też została zbudowana atrapa zamku z Kamieńca Podolskiego.
Jak mówił Jerzy Hoffman, w Chęcinach powstały wszystkie masowe sceny, ale też scena śmierci pana Michała, którego grał Tadeusz Łomnicki.
Reżyser nie pojawił się na jubileuszu, ale w specjalnym nagraniu podziękował burmistrzowi Robertowi Jaworskiemu za kultywowanie pamięci o realizacji „Pana Wołodyjowskiego”. Dodał, że dla niego to bardzo ważny film, bo pierwszy nakręcony samodzielnie.
– Tu, w atmosferze tego miasta przeżyłem swoje najpiękniejsze chwile i dlatego zawsze będę pamiętał Chęciny – powiedział.
Tej oceny nie zmieniły trudne sytuacje, jakich doświadczył, na przykład kiedy z dnia na dzień z planu zniknęło wojsko, które było zaangażowane w sceny zbiorowe, ponieważ zostało skierowane do Czechosłowacji, w ramach tak zwanej operacji „Dunaj”.
W „Panu Wołodyjowskim” zagrało wielu wybitnych aktorów. W rolę ukochanej pana Michała, Basi, wcieliła się Magdalena Zawadzka. Artystka przyznała, że lubi tę postać.
– To jest jedna z tych ważniejszych, dużych ról. Ja zagrałam ich ponad 160, ale żadna nie jest tak często powtarzana w mediach, ale też tak bardzo akceptowana przez widzów. Teatr, z którym jestem bardzo mocno związana, bo wciąż gram w pięciu różnych teatrach w Warszawie, jest ulotny, a film jest faktem. To jest miłe. Owoce tej pracy są widoczne do dziś – zaznaczyła.
Wspominała też, że Jerzy Hoffman nie chciał jej obsadzić w roli Hajduczka, sugerując się występami scenicznymi Zawadzkiej. Uznał, że była „za zimna”. Dzięki silnemu wsparciu, jakie miała ze strony żony reżysera, została zaproszona na zdjęcia próbne, które przeszła pomyślnie.
Za to Jan Nowicki, który w filmie zagrał Ketlinga – przyjaciela Wołodyjowskiego, przyznał, że nienawidził swojej roli.
– Byłem wtedy studentem szkoły teatralnej, wystraszony, do tego ten język, przez który nie potrafiłem się przedrzeć, ten długi rapier, długie włosy, z konopi jakaś peruka, która cały czas mi wchodziła do ust i wąs, który się odlepiał. Nigdy nie lubiłem postaci historycznych, nie potrafiłem tego grać, a poza tym byłem młody, więc dla mnie to było uciążliwe zajęcie i nawet rodzona matka mnie w tej roli nie poznała – żartował.
Jan Nowicki pojawił się tylko w filmie, w serialu zastąpił go Andrzej Łapicki.
Zaproszenie na jubileusz w Chęcinach przyjął także Daniel Olbrychski. Aktor zagrał we wszystkich częściach „Trylogii”. Najbliższa jednak jest mu postać Kmicica z „Potopu”.
– Na szczęście publiczność i krytycy stwierdzili, że ja się do roli Kmicica urodziłem. A Azja Tuhaj-Bejowicz był taką rozgrzewką. To świetnie napisana postać, choć mnie by to nawet do głowy nie przyszło, żeby się w niej obsadzić – stwierdził.
Wyjaśnił, że czuje się młodo i nawet nie zauważył, że minęło już 50 lat od premiery „Pana Wołodyjowskiego”.
– Czuję się młodo, ale mam pewne wątpliwości czy doczekam stulecia premiery tego obrazu. To znaczy, wydaje mi się, że tak, bo uważam tak jak Maryla Rodowicz, że nigdy nie umrę. Także te 50 lat więcej chyba dam radę – śmiał się.
Zdrowie się przyda, bo na tym jubileuszu burmistrz Chęcin nie zamierza poprzestać.
– To jest ogromna duma, że jeden z najważniejszych filmów w owym czasie powstawał tutaj, że przez niemal dwa lata sceny były kręcone w Chęcinach. I dzisiaj, używając bardzo modnego słowa „city placement”, czyli promocja miasta poprzez film, możemy wykorzystać ten potencjał. Na bazie tego filmu chcemy utworzyć muzealną izbę pamięci, w której znajdą się między innymi zdjęcia, rekwizyty z planu, autografy artystów – zdradza.
Na pewno trafią tam portrety Basi, Azji i Ketlinga podpisane dziś przez odtwórców tych postaci, a także odciski dłoni aktorów, które artyści wykonali przed spotkaniem z publicznością w Centrum Kultury i Sportu w Chęcinach.
A po to, by zobaczyć Magdalenę Zawadzką, Jana Nowickiego i Daniela Olbrychskiego przybyło wiele osób. Mieszkańcy Chęcin nie kryli dumy, że taki film powstał w ich miejscowości.
– Ten film jest reklamą naszego miasta – mówiła jedna z uczestniczek spotkania.
Z kolei pan Paweł wyjaśnił: – To, że „Pan Wołodyjowski” powstał tu, to jest wyróżnienie dla naszego miasteczka. W tym obrazie można znaleźć znane nam osoby, znane miejsca.
W filmie, wśród tysięcy statystów, które pojawiły się na planie, było też wielu mieszkańców gminy Chęciny, a także okolicznych miejscowości. Henryk Domagała był wtedy studentem.
– Studiowałem w Krakowie, ale specjalnie przyjechałem do Kielc, żeby w tym filmie wystąpić. Grałem janczara, byliśmy poprzebierani w takie białe szaty – wspominał.
„Pan Wołodyjowski” nie jest jedynym filmem, który był kręcony w Chęcinach. Powstały tu zdjęcia do prawie 20 obrazów.
Pan Wołodyjowski
Widowiskowa ekranizacja powieści Henryka Sienkiewicza, zrealizowana z wielkim rozmachem i olbrzymim nakładem środków finansowych, była realizowana między innymi w miejscowościach: Bachczysaraj, Biały Bór k. Koszalina, Chęciny, Chmiel (cerkiew), Klęk, zamek w Pieskowej Skale, Warszawa (Rynek Starego Miasta, ul. Podwale), Kraków (klasztor kamedułów, Kaplica Mariacka w katedrze wawelskiej), Krzemienica (kościół), okolice Wolborza, Bieszczady: wzgórze Chodak, Chmiel, okolice Lutowisk. Zdjęcia do filmu powstawały od 13 października 1967 roku do 16 września 1968 roku. Koszt produkcji osiągnął zawrotną, jak na owe czasy, sumę 40 milionów złotych. Na potrzeby filmu wzniesiono kilka ogromnych dekoracji plenerowych. W ruinach zamku w Chęcinach została zrekonstruowana twierdza kamieniecka, wybudowano miasteczko Raszków oraz fortyfikację chreptiowską. Zdjęcia były kręcone m.in. w Bieszczadach, w okolicach Białego Boru w województwie koszalińskim, a także w Związku Radzieckim w ruinach XVI-wiecznego grodu tatarskiego oraz w halach łódzkiej wytwórni filmowej. W niektórych scenach brało udział po kilka tysięcy statystów, ubranych w kostiumy zaprojektowane z ogromną dbałością o szczegóły. W tytułowego bohatera filmu znakomicie wcielił się Tadeusz Łomnicki. Aby solidnie przygotować się do roli „małego rycerza”, aktor poświęcił pół roku na naukę jazdy konno, ponadto przez rok zgłębiał tajniki szermierki. Niezapomnianą kreację stworzyła również Magdalena Zawadzka, odtwórczyni Baśki, wiernej towarzyszki życia pana Michała. Jak pisali recenzenci, wszystkie role w filmie zagrane były po mistrzowsku, nawet epizodyczne urosły do rangi pierwszoplanowych. Cała prasa w nieskończoność chwaliła Mieczysława Pawlikowskiego jako dobrodusznego, pełnego humoru Zagłobę, Barbarę Brylską jako romantyczną Krzysię, a także zakochanego w niej do nieprzytomności Ketlinga, czyli Jana Nowickiego, czy wreszcie Hankę Bielicką jako wspaniałą stolnikową i innych. Dużo się mówiło i pisało o młodym aktorze Danielu Olbrychskim, który na długo pozostał w pamięci widzów jako niezrównany, okrutny Azja Tuhajbejowicz.
Uroczysta prapremiera „Pana Wołodyjowskiego” odbyła się 26 marca 1969 roku w Kielcach, a premiera dwa dni później w warszawskim kinie Kongresowa. Przygotowano 70 kopii filmu, co pozwoliło na szersze rozpowszechnianie. „Pan Wołodyjowski” bił rekordy popularności i uznany był za najbardziej kasową produkcję w historii kina polskiego.