Narasta napięcie na osiedlu mieszkaniowym przy hucie, w prawobrzeżnej części Sandomierza. Mieszkańcy krytykują działalność prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej „Sandomierz”, który ich zdaniem nie robi nic, żeby zadbać o bloki i ich otoczenie.
Niektórzy mówią, że mieszkają jak w Czarnobylu. To określenie ma opisywać m.in. wygląd klatek schodowych, piwnic oraz wiatrołapów. Na ścianach bloków są liczne pęknięcia, w posadzkach zapadliska, a korytarze i schody są brudne.
Jeden z mieszkańców – Maciej Kuśmierz podkreśla, że ludzie zastanawiają się co się dzieje z pieniędzmi wpłacanymi co miesiąc na fundusz remontowy, ponieważ żadne prace nie są wykonywane. Stawka odpisu na fundusz zależy od metrażu mieszkania i wynosi średnio 50 złotych miesięcznie. Bloki mają ponad 30 lat, a są wśród nich takie, w których klatka schodowa była malowana w tym czasie tylko dwa razy. Mieszkańcy na własny rachunek odnawiają korytarze i wymieniają okna.
Prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Sandomierz” – Andrzej Bolewski twierdzi, że 4 lata temu, Walne Zgromadzenie i Rada Nadzorcza spółdzielni zobowiązały go do gromadzenia pieniędzy z funduszu remontowego na wkład własny, który pomoże w sfinansowaniu termomodernizacji wszystkich bloków. Pieniądze z każdego bloku są na oddzielnym koncie, a spółdzielnia stara się o dofinansowanie na ten cel. Nie udało się ich zdobyć z Regionalnego Programu Operacyjnego, więc będą podejmowane próby m.in. w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska.
Andrzej Bolewski nie zgadza się z opiniami mieszkańców, że od lat na osiedlu nic nie jest robione. Po powodzi w 2010 docieplono zewnętrzne ściany bloków, wykonano modernizację całej instalacji cieplnej.
W najbliższy poniedziałek zbierze się Walne Zgromadzenie Członków Spółdzielni, na którym mieszkańcy będą domagać się od prezesa przedstawienia rozliczeń pieniędzy z funduszu remontowego, eksploatacyjnego i kulturalnego. Żądają również zdemontowania w mieszkaniach podzielników ciepła.
Na osiedlu Spółdzielni Mieszkaniowej „Sandomierz” są 422 mieszkania.