– Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz żyje, jest w stanie bardzo ciężkim – poinformował doktor Tomasz Stefaniak, dyrektor ds. lecznictwa Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. – O wszystkim zdecydują najbliższe godziny – zaznaczył chirurg.
Adamowicz był operowany przez pięć godzin, po tym, jak został zaatakowany nożem przez 27-letniego mężczyznę podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Według wcześniejszych informacji od prezydenta Andrzeja Dudy, w szpitalu udało się przywrócić akcję serca Adamowiczowi. W trakcie operacji w Uniwersyteckie Centrum Klinicznym we Wrzeszczu przetoczono mu 41 jednostek krwi.
– Proszę państwa, pacjent żyje, chociaż jego stan jest bardzo, bardzo ciężki – oświadczył Stefaniak.
– Urazy były bardzo ciężkie, poważna rana serca, rana przepony, rany narządów wewnątrz jamy brzusznej – powiedział lekarz.
– Bardzo prosimy, żebyście państwo wspierali pacjenta i żebyście modlili się za niego – dodał.
Wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz powiedział dziennikarzom w nocy przed szpitalem, gdzie operowano Adamowicza, że najbliższe godziny są decydujące.
– Sprawca przygotował się do tego zamachu i wybrał akurat taki moment, który był najbardziej medialny, bo to było przecież „Światełko do nieba” – podkreślił. Ocenił, że takie są skutki, kiedy się tyle nienawiści wylewa na człowieka.
Podczas gdańskiego finału WOŚP o godz. 20, gdy odliczano czas do „Światełka do nieba” na scenę, na której był m.in. Adamowicz, wtargnął mężczyzna. Na nagraniu zdarzenia widać, jak przebiega przez scenę, podbiega do prezydenta Gdańska i uderza go. Później, chodząc po scenie, podnosi w górę ręce w geście zwycięstwa, ponownie podchodzi do Adamowicza i zabiera mikrofon.
„Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz” – krzyczał ze sceny, zanim obezwładnili go ochroniarze – wynika z filmów ze zdarzenia.
Na scenie reanimowano Adamowicza, potem przewieziono go do szpitala. Tam lekarze podjęli operację prezydenta Gdańska, która trwała pięć godzin.
Policja i prokuratura zaraz po zdarzeniu podjęły czynności w sprawie ataku na prezydenta miasta. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Prokuratorzy uczestniczą we wszystkich czynnościach związanych ze zdarzeniem – na miejscu, w komendzie, gdzie składają zeznania świadkowie i w szpitalu, gdzie był operowany Adamowicz.
Według śledczych, napastnikiem jest 27-letni mieszkaniec Gdańska, karany za napady na banki. Policja zawiozła go na badanie krwi, noc ma spędzić w izbie zatrzymań.
„Prokuratorzy zabezpieczyli nóż, którym został ugodzony Adamowicz, zbierają dowody ze wszystkich źródeł” – podał minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Prezydent Andrzej Duda poinformował po godz. 22.00 w niedzielę, że lekarzom udało się przywrócić akcję serca, ale stan ciężko rannego Adamowicza był nadal bardzo trudny. Po godz. 1.00 do szpitala przybył gdański arcybiskup Sławoj Leszek Głódź.
Świadkowie opisują napaść na Adamowicza
Małżeństwo stojące przed sceną w Gdańsku opisało dziennikarzom napaść na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Według nich nikt na scenie ani bezpośrednio przed nią nie zdawał sobie sprawy w momencie ataku, co zaszło.
– Napastnik trzymał nóż w jednym ręku i mikrofon, który wydarł prowadzącemu – mówiła dziennikarzom Bożena Koniecka, która z mężem stała w pierwszym rzędzie przed sceną, na której trwała gdańska impreza WOŚP.
– Myśmy myśleli, że to jakiś przerywnik, przed występem następnego zespołu. Mnie się wydawało, że ten człowiek śpiewa. Dopiero po jakimś czasie zobaczyliśmy nóż – powiedziała kobieta.
– On tryumfalnie mówił, że to wina Platformy. Platforma posadziła go na 5 lat do więzienia – relacjonowała kobieta.
– Wtedy dopiero zorientowaliśmy się, że jest coś nie tak – mówiła dziennikarzom mieszkanka miasta. Jej zdaniem to było tak nagłe zdarzenia, że mało kto – nawet na scenie – zorientował się co się dzieje i co się stało.
– Myśmy byli przekonani, że reanimacja dotyczy tego zbrodniarza, że może się prądem poraził, bo tyle tam było przewodów – powiedziała.
Kobieta stwierdziła, że napastnik po przemówieniu prezydenta kręcił się po scenie. Jej maż Jerzy Koniecki dodał, że zauważył, iż po ataku prezydent Gdańska przysiadł, a mężczyzna wrócił na scenę.
Zdaniem kobiety reakcja ochroniarska była trochę późna. Dodała, że nóż został odrzucony w kierunku barierek i widowni.
– To był czarny sztylet, długi na 30 cm – dodała.
Oboje mieszkańcy Gdańska byli na tym koncercie od godziny 16.00 i jak twierdzili nie było tam policji. Zaznaczyli jednak, że przed wejściem do najbliższego sektora przy scenie ochrona sprawdzała wszystkie osoby.