Po niespodziewanej porażce na inaugurację Ligi Mistrzów z Mieszkowem Brześć piłkarze ręczni PGE VIVE Kielce wrócili na właściwe tory. W niedzielę rozbili niemiecki THW Kiel 32:21. – Taką dyspozycję musimy utrzymać na dłużej – powiedział rozgrywający Michał Jurecki.
Kielczanie wzmocnieni przed tym sezonem Alexem Dujshebaevem, Blazem Jancem i Marko Mamicem stawiani są w roli jednego z faworytów tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Tymczasem na inaugurację rozgrywek kieleckich fanów spotkał zimny prysznic. Drużyna z Kielc przegrała wyjazdowy pojedynek z Mieszkowem Brześć i była to porażka jak najbardziej zasłużona.
– To jest tylko sport. Każdemu może przytrafić się słabszy dzień. Nikt nie ma patentu na wygrywanie, tym bardziej w Lidze Mistrzów. Najważniejsze jednak, żeby podnieść się i stanąć na nogi – podkreślił rozgrywający VIVE Karol Bielecki.
Od starcia na Białorusi minął tydzień i na parkiecie Hali Legionów można było zobaczyć zupełnie inną drużynę. Widać było, że kielczanie wyciągnęli wnioski z nieudanej inauguracji Ligi Mistrzów. Przedstawiciel niemieckiej Bundesligi w starciu z mistrzami Polski nie miał nic do powiedzenia. Zwłaszcza pierwsza połowa tego spotkania była popisem gospodarzy, którzy w tym czasie grali praktycznie bezbłędnie.
– Błędy wynikają z braku koncentracji, a my byliśmy skupieni od pierwszej minuty. Graliśmy agresywnie w obronie, skutecznie w ataku, swoje zrobił też Sławek Szmal – analizował wygrane spotkanie z THW Kiel rozgrywający VIVE Uros Zorman.
– Przeważaliśmy pod każdym względem. Najbardziej cieszy to, że wszystko nam wychodziło – obrona, bramka, kontra, atak. Dominowaliśmy przez całe spotkanie – dodał kapitan drużyny Michał Jurecki.
Gospodarze zaskoczyli rywali agresywną, daleko wysuniętą obroną. Mateusz Jachlewski i Blaz Janc skutecznie uprzykrzali życie rozgrywającym niemieckiej drużyny, zmuszając ich do rzutów z nieprzygotowanych pozycji.
– Obronę 5:1 ćwiczyliśmy na ostatnich treningach. Przyniosła ona efekt, bo przeciwnik nie mógł znaleźć na nią sposobu. Ograniczyliśmy poczynania Zarabeca, który nie mógł wykorzystać swojego głównego atutu – szybkości – podkreślił popularny „Dzidziuś”.
Sukcesu kieleckiej drużyny nie umniejsza nawet fakt, że zespół z Kilonii przeżywa poważny kryzys. W niemieckiej Bundeslidze THW Kiel przegrał trzy z sześciu spotkań.
– To jest nadal bardzo groźna drużyna, z którą każdy musi się liczyć. To, że wygraliśmy z nimi tak wyraźnie, jest zasługą przede wszystkim naszej dobrej gry, a nie słabości rywala – stwierdził Bielecki.
Rozmiary zwycięstwa nad ekipą trenera Gislasona (11 bramek) zrobiły nie tylko na kieleckich kibicach ogromne wrażenie, ale Michał Jurecki podchodzi do tego spokojnie.
– Wiedzieliśmy, nawet po porażce z Mieszkowem, że ta forma w końcu przyjdzie. Mamy jednak świadomość, że to tylko jeden mecz. Dlatego musimy zachować spokój. Teraz taką dyspozycję trzeba utrzymać przez dłuższy czas. Przed nami kolejne spotkania, a cele i marzenia mamy wielkie – zaznaczył.
Teraz przed kielecką drużyną wyjazdowe starcie z Celje Pivovarna Lasko. Pojedynki rozgrywane poza domem, nie są ostatnio mocną stroną VIVE. Wliczając poprzedni sezon Ligi Mistrzów, podopieczni Tałanta Dujszebajewa przegrali pięć ostatnich wyjazdowych spotkań w tych rozgrywkach.
– Wiem, że dawno już nie wygraliśmy na wyjeździe. Ale to już przeszłość, a my musimy patrzeć na to co przed nami. Do Celje jedziemy po zwycięstwo – zapewnił kapitan kieleckiej drużyny.