To było kolejne spotkanie z rodzaju tych o „sześć punktów”. Oba zespoły dzieliło zaledwie jedno oczko w ligowej tabeli. Stawką było też odskoczenie od drużyn, które w końcówce sezonu będą walczyły o uniknięcie barażu o pozostanie w PlusLidze. Zarówno kielczanie jak i bielszczanie przystępowali do tego meczu po zwycięstwach w poprzednich kolejkach. Effector pewnie wygrał z AZS Częstochowa 3:1, natomiast BBTS nadzwyczaj łatwo rozprawił się z Politechniką Warszawską 3:0.
Jednak ostatnie wyniki dodały skrzydeł zespołowi z Kielc, który zupełnie zdetronizował bielszczan. W pierwszym secie kielczanie szybko odjechali rywalom na trzy punkty 11:8, ale przyjezdni odrobili straty. To był jedyny moment tego meczu, kiedy gra była w miarę wyrównana. Końcówka należała jednak do Effectora. Kapitalnie spisywał się Jakub Wachnik, który przy stanie 20:19 najpierw zaserwował asa, a kolejną akcję skończył skutecznym atakiem. Zespół z Kielc wypracowanej przewagi już nie oddał i pewnie wygrał inauguracyjną partię 25:21.
Drugi set to popis kieleckiej drużyny. Effector już na początku odskoczył na 5:2 i 9:4. Trener BBTS Rostislav Chudik ratował się przerwą na żądanie, ale ta nic nie dała. Gospodarze grali kapitalnie w każdym elemencie. Marcin Komenda mógł spokojnie wybierać pomiędzy naszymi skrzydłowymi a środkowymi, bo zarówno jedni i drudzy byli bezbłędni. Do tego fantastycznie funkcjonował blok. Effector kontrolował seta prowadząc kolejno 16:7 i 21:12. Ostatecznie wygrał 25:13.
Kibice zgromadzeni w hali „Pod Basztami” w Chęcinach obawiali się, że obraz gry zmieni się po 10-minutowej przerwie, ale nic takiego nie miało miejsca. Trzeci set był bliźniaczo podobny do drugiego. Gracze Tanika zaczęli od prowadzenia 5:1 po dwóch asach serwisowych Leo Andricia, który do tego odblokował się w ataku i grał bardzo skutecznie. Kielczanie grali jak w transie. Nic nie pomagały zmiany w drużynie gości. Im było bliżej końca meczu tym Effector grał lepiej. Nadal fantastycznie wyglądał blok gospodarzy, z którym zupełnie nie mogli sobie poradzić zawodnicy BBTS-u. Effector prowadził 12:4 i 18:8. Mecz zakończył się kapitalną zagrywką Maćka Pawlińskiego na 25:13.
– Wyglądało to na bardzo łatwe zwycięstwo, ale na boisku musieliśmy pracować, aby zdobyć każdy punkt. Rywale wprowadzili kilka zmian personalnych i nieco zmienili ustawienie, ale nas to nie zaskoczyło. Cieszę się, że mój zespół w pełni zrealizował założenie taktyczne i zagrał świetnie w kluczowych elementach. To nam pozwoliło odnieść pewne zwycięstwo. – podsumował trener Effectora Sinan Tanik.
– Powiem szczerze, że ja coś czułem, że będzie to super mecz w naszym wykonaniu. Na pewno nie zgraliśmy perfekcyjnie, ale bardzo dobrze w każdym elemencie, dlatego goście nie mieli nic do powiedzenia. W trzecim secie to była, nie chciałbym używać mocnych słów, ale deklasacja. Wygrywamy drugi mecz z rzędu i bardzo się cieszymy, ale przed nami jeszcze kilka spotkań, która trzeba wygrać, chociażby czwartkowe w Warszawie z AZS Politechnika – powiedział rozgrywający Effectora Marcin Komenda.
– W odróżnieniu od Marcina ja spodziewałem się ciężkiej przeprawy, bo jesteśmy sąsiadami w tabeli. Na szczęście był dosyć łatwy. Można powiedzieć, że nam wychodziło wszystko, a rywalom nic. Na pewno nie uniknęliśmy błędów, ale popełniliśmy ich zdecydowanie mniej niż bielszczanie, którzy mieli poważne problemy ze swoją grą. – powiedział nam kapitan kieleckiego zespołu Maciej Pawliński.
Effector Kielce – BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:21, 25:13, 25:13)
MVP: Leo Andrić
Effector: Pawliński, Wohlfahrtstatter, Andrić, Wachnik, Nalobin, Komenda, Biniek (libero)
BBTS: Bieńkowski, Lipiński, Grzechnik, Janeczek, Kwasowski, Gaca, Koziura (libero) oraz Storozhylov, Gryc, Vemić