Tak naprawdę to nie wybór nowego amerykańskiego prezydenta przesądzi o przyszłych relacjach Polska – USA, ale uzupełniające wybory do tamtejszego Senatu – przyznał politolog Włodzimierz Batóg. Jak podkreślił, na naszej antenie, to jak rozłożą się głosy w tych wyborach może mieć ogromny wpływ na politykę zagraniczną.
„Jeżeli Republikanie pokroju Donalda Trumpa będą mieli przewagę w obu Izbach Kongresu, to Trump będzie mógł robić co chce. Może być też tak, że wygra kandydat Republikański, a Senat będzie demokratyczny, i może dojść do sytuacji, w której nie będzie pola manewru i w konsekwencji spowoduje to ostre tarcia i walki, w którą stronę ma pójść amerykańska polityka zagraniczna” – mówi gość Radia Kielce.
Włodzimierz Batóg, pytany o kampanię wyborczą stwierdził, iż spodziewano się, że debaty prezydenckie dają przewagę Hilary Clinton, ale po aferze z e-mailami żony byłego prezydenta USA, Donald Trump skutecznie zwiększył swoje poparcie wśród Amerykanów. „Wydaje mi się, że Trump jest mocno niedoszacowany w tych wyborach i nie byłoby, aż tak wielkim zdziwieniem, gdyby je wygrał” – mówi gość Radia Kielce.
Jeszcze w środku nocy kandydaci w amerykańskich wyborach prezydenckich prowadzili kampanię. Donald Trump wystąpił na wiecu w Michigan, a Hillary Clinton w Karolinie Północnej. Według ostatnich sondaży, większe szanse na wygraną ma Hillary Clinton.
Kilka dni temu Donald Trump prawie dogonił Hillary Clinton. Jednak ostatnie sondaże ogólnokrajowe pokazują, że kandydatka demokratów odrobiła część strat i wyprzedza swego rywala średnio o 3 – 3,5 punktu procentowego. Sztab Donalda Trumpa wskazuje jednak na bardzo zacięty wyścig w tak zwanych „swing states”, czyli stanach które przesądzą o wyniku wyborów. Gdyby Donaldowi Trumpowi udało się „odbić” Hillary Clinton bogate w głosy elektorskie Pensylwanię – 20 – głosów lub Michigan – 16 głosów, to miałby duże szanse zostać prezydentem. W ostatnich sondażach Hillary Clinton miała 4-5 procent przewagi. Analitycy zgodnie uważają ją za faworyta.
Przez ostatnich kilkanaście miesięcy kandydaci uczestniczyli w setkach wieców i spotkań, a w mediach pojawiały się setki reklam i ogłoszeń wyborczych. Cała kampania kosztowała ponad 6,5 miliarda dolarów, czyli o niemal 100 milionów dolarów więcej, niż kampania sprzed czterech lat. Spośród dwóch głównych sztabów, demokraci wyłożyli na kampanię o ponad 400 milionów więcej, niż republikanie.
Posłuchaj Rozmowy Dnia: