W niedzielę na gdańskim placu Solidarności odbyła się zorganizowana przez lokalne struktury Komitetu Obrony Demokracji manifestacja pod hasłem „Polska murem za Wałęsą”. Według policji wzięło w niej udział około 15 tys. osób. Wśród nich Danuta Wałęsa.
Organizatorzy manifestacji liczyli, że przybędzie Lech Wałęsa. B. prezydent już w niedzielę przed południem powiedział jednak dziennikarzom, że nie pojawi się na wiecu. Gdy na scenę weszła jego żona, tłum przywitał ją skandując „Danusia”. – Nie myślałam, że ja jeszcze będę musiała, bo faktycznie musiałam, wystąpić przed takim tłumem – powiedziała do zgromadzonych, dziękując i pozdrawiając w imieniu męża.
– On bardzo dziękuje za poparcie. (…) Mówi, tak szczerze, że jeszcze poczeka, że jak będzie jeszcze większa grupa, to on na pewno przyjdzie – powiedziała.
– Ja przyszłam tutaj, aby zamanifestować swój sprzeciw względem tego rządu i względem tego małego człowieczka, który stoi za tymi, których tam wybrał i nawet się nie wychyli, bo się boi, bo on się bał i w stanie wojennym: nie internowali go, zamknął się w czterech ścianach z kotem – powiedziała Danuta Wałęsa.
Zaznaczyła, że dziś władzy na ulicy się nie zdobywa i nie obala. – My musimy się po prostu organizować. My nie możemy w tej chwili liczyć na Kościół, choć to przykre i smutne, choć biskup Głódź mówi, żeby Wałęsa przeprosił, ale za co ma Wałęsa przepraszać? Moi kochani, gdyby Wałęsa nie rozmawiał z komunistami, to by nic nie osiągnął, nie bylibyśmy tutaj, nie wiadomo, jak by się wszystko potoczyło – mówiła.
– On rozmawiał z komunistami, ale ja mogę gwarantować, że on nikogo nie skrzywdził, nikogo nie zdradził, nikogo nie sprzedał i nie brał żadnych pieniędzy – powiedziała Danuta Wałęsa otrzymując za te słowa oklaski.
Głos na wiecu zabrali także m.in. lokalny przedstawiciel KOD Radomir Szumełda, posłanka Henryka Strycharska-Krzywonos oraz aktor i działacz opozycyjny z czasów PRL Jerzy Kiszkis.
Były prezydent, który w południe wziął udział w mszy świętej w swoim parafialnym kościele, powiedział dziennikarzom, że nie przyjdzie na gdański wiec, a „w manifestacje włączy się trochę później”. – To nie jest jeszcze czas na Wałęsę – powiedział, dodając, że „duchem” będzie obecny na wiecu. – Będę z nimi, dlatego że to, co się dzieje w Polsce, a to jeszcze chyba będzie gorzej, wymaga, by bronić wolności i demokracji – powiedział Wałęsa.
Dwugodzinną manifestację na pl. Solidarności rozpoczęło odśpiewanie przez zgromadzonych hymnu. Potem nastąpiła krótka prezentacja audio złożona głównie z przemówień byłego prezydenta, w tym słynnego – rozpoczynające się od słów „My, naród” – przemówienia, jakie ówczesny przywódca Solidarności wygłosił w Kongresie Stanów Zjednoczonych 15 listopada 1989 r.
Zgromadzeni na placu przynieśli wiele polskich flag i liczne transparenty, wśród których pojawiły się m.in. te z napisami „Polska murem za Wałęsą”, „Dość już mamy dobrej zmiany” czy „Uwaga zły PiS”. Wielokrotnie skandowano też „Lech Wałęsa”, „Solidarność” czy „Precz z Kaczorem”.
W sobotę KOD zorganizował w Warszawie marsz poparcia dla Lecha Wałęsy pod hasłem „My, naród”. Według policji w demonstracji uczestniczyło ok. 15 tys. osób, stołeczny ratusz oszacował liczbę manifestantów na ok. 80 tys. Zdaniem lidera KOD Mateusza Kijowskiego ostateczna liczba uczestników mogła sięgnąć nawet 200 tys.
– Cieszy się, że ludzie pamiętają o mnie, że jednak trochę mi wierzą, a nie wierzą w Kiszczaka i w bezpiekę, to mnie cieszy – powiedział w niedzielę dziennikarzom Wałęsa.