Przeszukanie w redakcji „Wprost” zostało zarządzone w celu uzyskania dowodów dotyczących nielegalnego podsłuchiwania polityków, a nie w celu naruszenia tajemnicy dziennikarskiej – zapewniła rzecznik praskiej prokuratury okręgowej Renata Mazur. Redakcja zapowiada zażalenie na działanie prokuratury.
Po godzinie 23 funkcjonariusze ABW i prokuratorzy przebywający w siedzibie tygodnika opuścili redakcję. Jak powiedziała PAP Mazur, prokuratorzy odstąpili od czynności w siedzibie tygodnika po tym, jak do pomieszczenia, w którym przebywali oni z redaktorem naczelnym „Wprost”, weszli dziennikarze, którzy zebrali się w redakcji.
Wcześniej na briefingu Renata Mazur mówiła, że decyzje o wezwaniu do wydania nagrań i późniejsza decyzja o przeszukaniu w redakcji mają na celu tylko i wyłącznie uzyskanie dowodów w sprawie. „Nie mamy zamiaru uzyskiwania danych informatorów ani naruszania jakiejkolwiek dziennikarskiej tajemnicy” – zapewniła w środę wieczorem podczas briefingu rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur.
Przypomniała, że redakcja odmówiła wydania nagrań i po tym prokurator zarządził przeszukanie.
Mazur zaznaczyła, że przepisy dokładnie mówią, jak postępować podczas przeszukania z materiałami, które mogą stanowić tajemnicę dziennikarską i te przepisy stosują funkcjonariusze ABW.
„Prokurator podjął decyzję o wydaniu postanowienia o żądaniu wydania rzeczy. Przepis Kpk mówi wprost, że prokurator żąda od osoby, która posiada materiał, dowód, dokument, a mówimy przecież o dowodzie przestępstwa, prokurator żąda wydania takiej rzeczy – wyjaśniła Mazur. – Kodeksowi postępowania karnego nie są znane grzeczne pisma, które proszą o przekazanie do dyspozycji, jeżeli chodzi o dowód przestępstwa”.
„Drugim powodem, dla którego takie postanowienie zostało wydane, jest fakt, iż wobec przedmiotu tego postępowania, aby uniknąć zarzutu jakiejkolwiek manipulacji – próby dogadania się z dziennikarzem, prokurator uznał, że to jest jedyna – zresztą jedyna dopuszczalna przez kodeks – forma uzyskania dowodu przestępstwa w sprawie” – argumentowała prokurator.
Jako trzeci powód Mazur podała, że prokuratorowi zależy na zabezpieczeniu samych nośników nagrań, ponieważ stanowią one dowód przestępstwa i powinny zostać poddane badaniom. „Całkowicie niezrozumiała jest dla nas reakcja redakcji „Wprost”, która odmówiła tego. Konsekwencją działań redakcji jest wydanie postanowienia o przeszukaniu redakcji” – powiedziała Mazur.
Zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Wprost” Marcin Dzierżanowski w rozmowie z dziennikarzami zadeklarował, że redakcja chce współpracować z prokuraturą. Ale – jak zaznaczył – na dziennikarzach spoczywa „nie tylko prawo, ale i obowiązek ochrony tajemnicy dziennikarskiej”.
Dzierżanowski podkreślił, że tygodnik nie może ujawniać swoich informatorów. Jak powiedział, „nie chodzi wyłącznie o podanie wprost imienia i nazwiska, ale także przekazanie takich materiałów, na podstawie których można ustalić dane informatorów”.
Kiedy w redakcji trwało przeszukanie redaktor naczelny „Wprost” Sylwester Latkowski mówił, że dziennikarze chcą towarzyszyć prokuratorom, żeby widzieć, jakie materiały będą zabezpieczali i by nie kopiowali materiałów, które stanowią tajemnicę dziennikarską. „Lakują komputery i laptopy – opowiadał przedstawicielom mediów, którzy byli w redakcji tygodnika. – Obawiam się, że przeszukanie dotyczy też innych śledztw dziennikarskich”.
Pełnomocnik „Wprost” mec. Jacek Kondracki powiedział PAP, że będzie w imieniu redakcji składał zażalenie na działania prokuratury. Pytany, czy dokonujący przeszukania dopełniali zasad dotyczących zabezpieczania materiałów mogących stanowić tajemnicę dziennikarską, powiedział, że tak się działo i trafiały one do kopert, które były lakowane. Dodał, że był przy tych czynnościach.
Latkowski oświadczył, że podczas przeszukania użyto wobec niego siły chcąc zabezpieczyć jego laptop. „Użyto w stosunku do mnie siły fizycznej. (…) Jeżeli otrzymamy wyrok niezależnego sądu, jeżeli takie postanowienie uchyli tajemnicę dziennikarską, wtedy natychmiast, niezwłocznie wydamy” – mówił, po tym, jak dziennikarze weszli do pomieszczenia, w którym próbowano mu odebrać laptopa.
List otwarty w obronie „Wprost” wystosowało kilkunastu dziennikarzy różnych mediów, którzy uznali, że „nie mogą pozostać obojętni wobec tego brutalnego aktu naruszenia niezależności dziennikarskiej”.
W ocenie dziennikarzy przeszukanie redakcji przez ABW i domaganie się wydania materiałów, które mogły zawierać chronioną prawnie tajemnicę dziennikarską to pierwszy po 1989 roku przypadek „jawnie siłowego rozwiązania wobec mediów i otwartej ingerencji tajnych służb w sferę wolności słowa w jej najbardziej wrażliwym aspekcie, jakim jest ochrona źródeł, które zastrzegły sobie anonimowość”.
„Bez względu na to, kim są informatorzy i jakie są ich intencje, dziennikarz ma obowiązek strzec ich danych. Wyjątki od tej zasady są nieliczne i nie dotyczą opisywanej sytuacji” – zaznaczyli w liście.
Przypomnieli, że ABW na polecenie prokuratury nie domaga się od tygodnika materiałów w sprawie o morderstwo czy zamach terrorystyczny, tylko nagrań rozmów najwyższych urzędników państwowych, których treść stawia w złym świetle obecny rząd. „Dlatego działania służb specjalnych w redakcji Wprost uznajemy nie tylko za bezprawne, ale i nacechowane