Unia Europejska objęła sankcjami 21 osób odpowiedzialnych za eskalację konfliktu na Krymie. Taką decyzję podjęli unijni ministrowie spraw zagranicznych na spotkaniu w Brukseli.
Na czarnej liście są rosyjscy politycy i wojskowi oraz przedstawiciele krymskich władz. Będą mieli zakaz wjazdu do Unii, a ich pieniądze na kontach w europejskich bankach zostaną zablokowane. Ta decyzja zapadła bardzo szybko. Niecałych pięciu godzin potrzebowali unijni ministrowie, by zatwierdzić sankcje.
„Mamy nadzieję, że to przekona naszych rosyjskich partnerów, iż sprawy są poważne, i mamy nadzieję, że doprowadzi to do refleksji” – powiedział minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Unia Europejska podejmując decyzję o sankcjach, nie traci nadziei na zakończenie konfliktu. „Jest jeszcze czas, by uniknąć negatywnej spirali wydarzeń” – powiedziała szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Wezwała rosyjskie władze do wycofania wojsk z Krymu i rozpoczęcia rozmów z Ukrainą.
Kilka godzin po ogłoszeniu decyzji czarna lista została opublikowana w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej. Potwierdziły się nieoficjalne informacje, że sankcjami zostali objęci rosyjscy politycy, ale nie ci czołowi. Na czarnej liście są przewodniczący kilku komisji w Radzie Federacji, czyli rosyjskim senacie, oraz deputowani do Dumy Państwowej. Jest także trzech rosyjskich wojskowych. Ponadto sankcjami zostali objęci między innymi premier Krymu, jego zastępca, przewodniczący parlamentu, szef krymskich służb bezpieczeństwa, organizator referendum, a także dowódca Floty Czarnomorskiej. Sankcje są surowsze niż się spodziewano, bo początkowo Rosjan w ogóle na liście miało nie być. Ale Stany Zjednoczone poszły jeszcze dalej i objęły sankcjami najbliższych współpracowników prezydenta Władimira Putina, na co w Unii zgody nie było.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wyjaśnił, że Stanom Zjednoczonym jest łatwiej podejmować takie decyzje. „Raz, że są dalej i ewentualne konsekwencje gospodarcze nie będą tak dotkliwe. A dwa, że są państwem, w którym decyzję o sankcjach podejmuje jeden człowiek – prezydent Stanów Zjednoczonych, a my musimy uzyskać zgodę wszystkich państw członkowskich” – tłumaczył polski minister. Także szefowa unijnej dyplomacji broniła decyzji krajów członkowskich i odpierała zarzuty, że sankcje są zbyt słabe. „Tu nie chodzi o bardziej miękkie czy twarde podejście. Nasza decyzja została podjęta na podstawie zebranych informacji i uważamy, że przyjęte stanowisko jest najlepsze dla Unii Europejskiej” – dodała Catherine Ashton. Z nieoficjalnych informacji wynika, że na zaostrzenie sankcji nalegały Polska, kraje bałtyckie i Szwecja. Przeciwne były Hiszpania, Portugalia, Włochy, Finlandia, Cypr i Grecja. Szef polskiej dyplomacji poinformował, że czarna lista może być jeszcze wydłużona i decyzję mogą podjąć europejscy przywódcy na rozpoczynającym się w czwartek unijnym szczycie. Coraz więcej osób mówi także, że konieczne są sankcje gospodarcze. To na razie wydaje się mało prawdopodobne z powodu bliskich relacji handlowych Unii z Rosją. „Proponuję nie przesadzać z entuzjazmem w sprawie sankcji gospodarczych, bo więcej za to zapłacimy. Sankcje mają nam służyć. Mają być boleśniejsze dla tych, którzy dokonują agresji, ale nie dla nas” – powiedział minister Sikorski.