Już co czwarty samochód sprzedany w ostatnim kwartale w UE to „elektryk”. W Polsce zarejestrowanych jest 41 tysięcy takich samochodów, połowa to auta czysto elektryczne, reszta to hybrydy. W całym kraju działa cztery tysiące punktów do ładowania, dzięki dopłatom z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska za trzy lata ma ich być dziesięć razy więcej.
Elektromobilność jest motywem przewodnim rozpoczętych w czwartek w Poznaniu Targów Motor Show.
– Prezentujemy samochody elektryczne na każdą kieszeń tak naprawdę. Zauważyliśmy, że trend w tych autach jest dynamicznie rosnący. To znaczy na liczbach bezwzględnych nadal jest to nieduża grupa, ale jeśli weźmiemy pod uwagę wzrost procentowy, to auta elektryczne i hybrydy bardzo dynamicznie rosną. Te samochody są wciąż zwłaszcza w tym segmencie aut miejskich, kompaktowych droższe. Druga sprawa to w całej Europie Zachodniej dużo wcześniej wprowadzono odpowiednie dopłaty dla klientów do zakupu tych samochodów, żeby właśnie w tej początkowej fazie rozwoju elektromobilności, wyrównać ceny – mówią wystawcy.
– Chciałem zobaczyć, jakie są nowości w zakresie elektryków, bo jest to dla mnie zupełnie nowy temat. Na cenę od roku szczerze mówiąc nie patrzę w ogóle, bo oszalały. Konkretny samochód już kupiłem, aczkolwiek pooglądać zawsze fajnie – mówią zwiedzający.
Targi Motor Show wróciły po pandemicznej przerwie. Impreza jest mniejsza niż przed wybuchem epidemii, ale na całą branżę motoryzacyjną wpłynęła najpierw pandemia, a teraz wojna na Ukrainie. Problem z produkcją części do samochodów, głównie wiązek elektrycznych sprawił, że na nowy samochód trzeba czekać od pół roku do nawet roku. Przed pandemią to były średnio trzy miesiące.
Czwartek na Motor Show był dniem dla dziennikarzy i VIP-ów, od piątku do niedzieli impreza będzie dostępna dla szerokiej publiczności.