Dla jednych uchodzi za trudny do zwalczenia chwast, z kolei przez innych uważana jest za panaceum na wiele dolegliwości. Mowa o przytulii czepnej.
To pospolita roślina, potocznie nazywana „kochanką”. Można ją spotkać w każdym zakątku świata. Rośnie m.in. na łąkach, polach uprawnych, lasach. Roślina łatwo przyczepia się do odzieży, albo sierści zwierząt. Stąd wzięła swoją nazwę.
Jak informuje Małgorzata Kochanowicz, ziołoznawca i fitoterapeuta z Wiślicy, ziele przytulii jest surowcem lekarskim. Można ją zbierać od kwietnia, aż do jesieni.
– Zawiera przede wszystkim kumarynę, czyli środek uspokajający, przeciwdrgawkowy, dużo soli mineralnych, potas, żelazo i śladowe ilości jodu. Wspomaga leczenie infekcji i zapaleń dróg moczowych, oczyszcza organizm z toksyn, pomaga uporać się z obrzękami – wymienia.
Co więcej, przytulia czepna stymuluje przepływ limfy, wspierając w przypadku powiększonych węzłów chłonnych, poprawia krążenie krwi, wspomaga leczenie m.in. żylaków, hemoroidów i miażdżycy. Jest przydatna także w leczeniu chorób skórnych, takich jak np. trądzik.
– Zawiera rutyny, alkaloidy i krzemionkę. Podobnie jak skrzyp, to jedno z ziół, którego roztwór stosuje się do płukania włosów. Zioło to musi być gotowane ok 20 min na wolnym ogniu. Można ją także zastosować w formie zasypki np. na rany i owrzodzenia. W tym celu ziele należy zmielić. Można ją stosować w formie mieszanki 1:1 z Alantanem – tłumaczy Małgorzata Kochanowicz.
To zioło bezpieczne, ale nie powinno stosować się go długotrwale. Kobiety w ciąży i dzieci do 12. roku życia powinny z niej całkowicie zrezygnować.