Felieton Michała Karnowskiego, publicysty tygodnika Sieci i portalu wPolityce.pl.
Dlaczego Niemcy aż tak zawodzą sojuszników z Unii Europejskiej i NATO? Dlaczego Berlin wielokrotnie zdradził i nadal zdradza europejską solidarność i wartości cywilizacji Zachodniej? Te pytania zajmują dziś polityków i komentatorów na całym świecie, będą jeszcze przez wiele lat opisywane przez historyków. Objawiło się bowiem światu coś, co wielu przeraziło.
Oto najpotężniejsza gospodarka europejska, wzorcowa demokracja, która idealnie rozliczyła się z brunatną przeszłością, a dziś aspiruje do kierowania twardą ręką Unii Europejskiej, nie chce zrobić niczego, aby pomóc powstrzymać barbarzyński najazd Rosji na Ukrainę. Nie wzruszają jej dowody straszliwych zbrodni putinowskich żołdaków, głucha jest na apele umęczonych Ukraińców błagających o pomoc. Zimna, cyniczna obojętność, zwody i kłamstwa przeraziły sąsiadów Niemiec.
Skąd się biorą?
Powód pierwszy to chęć ukrycia współodpowiedzialności za tę wojnę. Elity niemieckie ostatnie kilkanaście lat spędziły na budowaniu silnych więzi z Rosją, gazociągu Nord Stream 1, który już działa i Nord Stream 2, który jest ukończony. Pod sztandarami skrajnego ekologizmu zwalczano w UE węgiel, a nawet atom. Jedyną alternatywą były surowce od Putina. To zaś napychało mu budżet. Nie widziano potężnej korupcji w Rosji, łamania tam praw człowieka, najazdów na Gruzję, Ukrainę, trucia przeciwników za granicą i wewnątrz kraju. Posyłano Moskwie najnowocześniejsze technologie, także wojskowe. To cały szereg działań, który przygotował grunt pod tę wojnę, który Moskwa odczytała jako przyzwolenie. Po drodze Rosjanie skorumpowali wielu polityków niemieckich. Nie wiemy, czy ci mają dziś swobodę ruchu.
Drugą przyczyną jest interes. Warto tu przytoczyć opinię belgijskiego historyka prof. Davida Engelsa, który pracuje i mieszka w Polsce.
– Rząd Niemiec zdaje się potajemnie, przynajmniej pośrednio, trzymać z Putinem i od początku inwazji nie życzy sobie niczego innego, jak szybkiego zakończenia wojny, by znów móc prowadzić normalne interesy, nie tracąc moralnej twarzy – mówi naukowiec.
Józef Orzeł, filozof, szef Klubu Ronina, dodaje:
– To dzięki taniemu gazowi z Rosji gospodarka niemiecka może być tak konkurencyjna na świecie, budować niezwykłe bogactwo i myśleć o uwolnieniu się od parasola amerykańskiego.
Tak, to prawda, Niemcy są w stanie zapłacić każdą cenę za swój dobrobyt. Nawet cenę ukraińskiej krwi.
Po trzecie, w tle jest także historia. Rozbiory Polski, dokonane przez Prusy i Rosję, z pomocą Austrii, Rapallo, układ z 1922 roku, którym Niemcy przełamali izolację bolszewickiej Rosji, ofiarowując jej pomoc technologiczną i gospodarczą. Słynny pakt Ribbentrop – Mołotow w którym Hitler i Stalin rozszarpali Europę. Całkiem niedawno polityka wschodnia RFN. Ciągle to samo marzenie, bez względu na systemy rządów, wspólnie podzielić strefy wpływów, zepchnąć w niebyt państwa leżące pomiędzy.
A ideologia? To czwarty punkt. Publicysta Jakub Maciejewski stawia też pytanie o to, czy przyczyną niemieckiej postawy nie jest deklarowany pacyfizm, ale postawa lekceważenia wobec mniejszych narodów Europy Środkowowschodniej, wobec których od lat stosuje się inne standardy. Dlatego trzeba pomagać uchodźcom z Azji, Afryki, a tych z Ukrainy zostawia się bez przyznania jednego euro. „Rasizm i pogarda, które ośmielając rosyjski totalitaryzm przynoszą zbrodnie ludobójstwa, trwają sobie swobodnie w roku 2022 tak samo jak w 1933 roku. Historia nie wraca, po prostu trwa sobie swobodnie. Jak zawsze”.
Ostatnie dni przyniosły tu kuriozalne potwierdzenie. Grupa kilkudziesięciu wpływowych polityków i ludzi kultury w Niemczech skierowali list otwarty do kanclerza Olafa Scholza, w którym domagają się m.in.: „(…) zaprzestania dostaw broni dla Ukrainy” i wzywają „rząd w Kijowie do zaprzestania oporu militarnego”. Snują wizje miast, które nie powinny być bronione, co ma przynieść pokój. Jak wiemy, przyniosłoby więcej zbrodni jak w Buczy. Trudno opędzić się od myśli, że dla niemieckich elit życie Ukraińców jest jakby mniej ważne.
Co by powiedzieli, gdyby to Polskę zaatakowano?
Na naszych oczach rozpadł się mit Niemiec, które hołdują europejskim wartościom, są w stanie przewodzić Unii Europejskiej, a Polska może na przyjaźni współpracy z nimi oprzeć własne bezpieczeństwo. Nic z tego się nie sprawdziło. Wartości poszły do kosza, a rządzi brudny interes, Niemcy Unię paraliżują, a nasze bezpieczeństwo jest realizowane przez budowę silnej armii i współpracę ze Stanami Zjednoczonymi.
Nic po tej wojnie nie będzie już takie samo. Z niemieckiej zdrady Polska musi wyciągnąć zasadnicze wnioski.
CO ZROBIŁBY BERLIN, GDYBY TO NAS NAPADNIĘTO? – posłuchaj felietonu Michała Karnowskiego: