Przez trzy wieki krzyż, na którym zamęczono Jezusa Chrystusa, był niedostępny dla wiernych. Po odnalezieniu przez świętą Helenę, jego fragmenty przez następne setki lat docierały jako relikwie do wielu miejsc na świecie, także na Łysą Górę.
Kult relikwii, będący częścią obrzędowości i wiary chrześcijańskiej, nie przez wszystkich jest zrozumiały i akceptowany. Podważa się duchową wartość i moc przedmiotów uważanych za cudowne, a także ich autentyczność. Szczególnie dużo dyskusji toczyło się od wieków wokół relikwii krzyża świętego.
Ile drewna na krzyż?
Marcin Luter uważał, że eksponowane w różnych kościołach i innych miejscach kawałki drewna pochodzące rzekomo z krzyża Męki Pańskiej wystarczyłyby na budowę domu, Erazm z Rotterdamu twierdził, że nie udźwignąłby ich okręt handlowy. Gdzie indziej czytamy, że krzyża poskładanego na nowo z relikwii nie zaniósłby na Golgotę jeden człowiek, a czterdziestu. W Internecie możemy też znaleźć opartą na nie wiadomo jakich źródłach, za to efektowną informację, że objętość rozproszonych relikwii to cztery metry sześcienne.
Te powtarzane od wieków prześmiewcze uwagi postanowił skonfrontować z rzeczywistością francuski architekt i archeolog biblijny Charles Rohault de Fleury. Najpierw ustalił, ile drewna potrzeba było na krzyż. Zakładając na podstawie ikonografii wysokość 3-4 metry i proporcjonalną do tego długość ramienia poprzecznego, badacz doszedł do wniosku, że krzyż miał 36 tys. centymetrów sześciennych objętości. W następnym kroku zsumował objętość wszystkich znanych relikwii krzyża świętego. Okazało się, że mają zaledwie 4 tys. centymetrów sześciennych. Wykonując proste arytmetyczne obliczenie 4:36, otrzymał w wyniku – jedną dziewiątą. Oznacza to zatem, że zachowane relikwie drzewa krzyża świętego to najwyżej jedna dziewiąta drewna, z którego się składał. Wyniki swoich badań uczony opublikował na kartach czterystustronicowej, opublikowanej w 1870 roku rozprawy „Lest instruments de la passion”.
Szkic do panoramy „Golgota” wykonany przez Jana Stykę / źródło: wikipedia.pl
Testy autentyczności
Drugą bardzo istotną sprawą jest autentyczność relikwii. Do jej potwierdzenia niezwykle przyczyniły się podjęte pod koniec XX wieku badania niemieckiego uczonego Michaela Hesemanna. Przedmiotem jego zainteresowania był titulus, czyli drewniana tabliczka, na której zapisywano winy skazańca. Publikując w 1999 roku popartą badaniami specjalistów z różnych dziedzin pracę „Titulus Crucis”, Heseman ogłosił, że znajdująca się w rzymskiej Bazylice Świętego Krzyża w Jerozolimie relikwia pochodzi z I wieku i jest autentyczna.
Z tego wynika pośrednio, że autentyczne są też odnalezione wraz z tabliczką trzy krzyże. Takie wnioski pozwalają na prowadzenie dwustopniowych testów autentyczności relikwii. Pierwszy oznacza zbadanie, czy dany fragment drewna pochodzi z I wieku oraz, czy jest z czarnej sosny, drugi – czy można wiarygodnie potwierdzić jego drogę z Jerozolimy, Rzymu albo Konstantynopola.
Odkrycie świętej Heleny
Krzyże, na których skonał Jezus Chrystus oraz dwaj łotrowie, odnalazła matka cesarza Konstantyna Wielkiego, Helena, dziś uznawana za świętą. Cesarza zapamiętała historia jako tego, który wydając w 313 roku edykt mediolański, zakończył prześladowania chrześcijan. Oboje przyjęli chrzest, a matka w podeszłym już wieku wybrała się na pielgrzymkę do Jerozolimy. Celem wyprawy było właśnie odnalezienie krzyży. Legenda głosi, że do pielgrzymki skłonił ją sen, w którym ktoś przyniósł jej Jezusowy krzyż. Możliwe też, że o podjęcie misji poprosił Helenę syn.
Następna legenda głosi, że w rozróżnieniu trzech krzyży pomógł test Makarego – biskupa Jerozolimy. Fragmenty krzyży przyniesiono do umierającej kobiety. Ten, którego dotyk cudownie ją uzdrowił, uznano za Chrystusowy. Bardziej przyziemnym świadectwem wyróżniającym Jezusowy krzyż, był przytwierdzony do niego, wspomniany titulus.
Pierwszego podziału krzyża – między Jerozolimę, Konstantynopol i Rzym – dokonała sama Helena. Później fragmenty drzewa krzyża świętego przechodziły niesamowite historie: były darowane rozmaitym świątyniom i dostojnikom, były rabowane i wracały na dawne miejsca. Powstało na ten temat wiele książek, w tym ostatnio w Polsce możemy zapoznać się z fascynującym dziełem pióra Grzegorza Górnego i Janusza Rosikonia „Świadkowie tajemnicy. Śledztwo w sprawie relikwii Chrystusowych”.
Obraz „Droga krzyżowa” autorstwa Pietera Bruegla starszego / źródło: wikipedia.pl
Na Świętym Krzyżu
Sanktuarium na Łysej Górze od XV wieku nosi nazwę przejętą właśnie od przechowywanych relikwii drzewa krzyża świętego. Jednak znalazły się one tutaj o wiele wcześniej. Jeżeli chcemy wierzyć legendzie, to relikwie zawdzięczamy Emerykowi, księciu węgierskiemu. Zaproszony przez Bolesława Chrobrego książę, syn króla Stefana, wybrał się na polowanie do puszczy pod Łysą Górą. W pogoni za pięknym jeleniem zapędził się daleko w gęstwinę i zagubił. Z tarapatów wybawił go anioł, który wskazał drogę do klasztoru na górze i powiedział, by przebywającym tam ludziom przekazał to, co ma najcenniejszego. W ten sposób Emeryk przekazał relikwie drzewa krzyża świętego, które miał ze sobą.
Inna wersja, mniej romantyczna, za to udokumentowana historycznie wskazuje, że relikwie dotarły na Święty Krzyż z początkiem XIV wieku, przekazane benedyktynom łysogórskim przez króla Władysława Łokietka. Wcześniejsza ich droga wiodła przez Ruś i Węgry do Krakowa.
Cudowność przechowywanych dziś w Kaplicy Oleśnickich relikwii opisywano wielokrotnie, a zebrane informacje na ten temat można znaleźć w monografii nieocenionego księdza Gackiego. Przeczytamy tam m.in. o Litwinach, którzy po złupieniu klasztoru i okradzeniu go z relikwii, musieli wracać jak niepyszni, bo ich wozy stanęły przed granicą i do tego dopadła ich zaraza. Kiedy oddali relikwie, nieszczęścia ich opuściły.
Szczególny szacunek oddawał relikwiom świętokrzyskim król Jagiełło, który tu wielokrotnie pielgrzymował. Lekcję szacunku dostał przy pierwszej wizycie – gdy chciał niefrasobliwie dotknąć świętego drzewa, stracił władzę w ręce. Jak pisze monografista Świętego Krzyża: „Cuda przy uprowadzeniu św. Krzyża przez Tatarów i przy nawiedzeniu go po raz pierwszy przez Jagiełłę, opisała powieść czeska”, zaś autor historii „O górze i cudach św. Krzyża” pisze, że „niejaki Walenty plebejusz laik, lecz udający, iż chce zostać mnichem, wielką część kosztowności, które wierni ku czci boskiej do kościoła pooddawali – skradł; jednakże przez dwa lata nie zdołał wyjść z klasztoru, bo jak otwarcie wyznał, nie mógł trafić do drzwi.”
Do relikwii drzewa krzyża świętego pielgrzymowali przez wieki władcy, dostojnicy i prości ludzie. Przychodzili tu i przychodzą po cud i po wzmocnienie wiary w porządek świata. Dziś, w czas Wielkiej Nocy, siła tego miejsca daje się odczuć szczególnie. Choć przeżywanie Męki Pańskiej ma wymiar duchowy, świadomość, że są tu fragmenty prawdziwego drzewa krzyża świętego wzmacnia to przeżycie z trudną do opisania, potężną siłą.
14.04.2022. Święty Krzyż. Klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Obraz Franciszka Smuglewicza „Znalezienie Drzewa Krzyża Świętego” / Jarosław Kubalski – Radio Kielce