Kto by chciał zwiedzać wystawę o ziołach i czytać jakie mają właściwości? Wystarczy wejść do Internetu i wszystkiego można się dowiedzieć, nie wychodząc z domu. Jakby na przekór współczesności w Sandomierzu stworzono miejsce niemal wyjęte z XVI-wiecznego kontekstu. Szyld nad wejściem oznajmia: Wystawa Czary. Napary. Akademia Ziołowa Marcina z Urzędowa. Ta nazwa jest wskazówką dla wchodzących – decydujecie się na niezwykłą przygodę, która łączy zabawę, magię i wiedzę.
Dzisiaj coraz chętniej sięgamy po zioła w celach leczniczych, doceniając to, na czym przez całe wieki opierała się farmacja. Pewnie ten zwrot bliżej natury był między innymi inspiracją twórców nowej ekspozycji w Sandomierzu. Na dwóch piętrach w jednej z kamienic w rynku starego miasta powstała niezwykła wystawa. Jej bohaterem jest Marcina z Urzędowa – XVI-wieczny botanik i zielarz, jeden z pierwszych lekarzy, autor dzieła „Herbarz Polski to jest o przyrodzeniu ziół i drzew rozmaitych”. Twórcy najnowszej stałej wystawy multimedialnej w Sandomierzu wykorzystali wiedzę zgromadzoną przez Marcina na temat ziół, drzew i minerałów wystepujących w Polsce i ich wykorzystania w medycynie i nie tylko…
Przekraczając progi ekspozycji, którymi jest otwarta księga nawiązująca do zielnika bohatera wystawy, przenosimy się w przeszłość. Tam spotykamy samego Marcina z Urzędowa. Siedzi za stołem, ma naturalne ludzkie rozmiary. To figura z mieszaniny wosków, która przemawia do nas, gdy się zbliżymy, dając porady prozdrowotne.
Śmiertelne mikstury
Przy pomocy współczesnych środków przekazu oraz interesujących pomysłów ekspozycyjnych poznajemy bogactwo ziół. Możemy dowiedzieć się, co nas truje, a co leczy, poznajemy mikstury odtruwające oraz historię zielarstwa. Poznamy trucizny, jakie wykorzystywano przed wiekami w celu pozbycia się niewygodnych osób, a ruchome obrazy z postaciami sprzed wieków uświadamiają nam, jak bezwzględna była walka o wpływy i władzę. Znajdujemy opisy specyfików, które przyrządzano, rośliny i substancje, z których korzystano. Dowiadujemy się m.in. że jedną z najpopularniejszych trucizn na królewskich dworach była mieszanka przygotowywana przez botaników z Włoch. Receptura obejmowała m.in. chlorek rtęci, arszenik, realgar, aurypigment, salmiak, sól kamienną, grynszpan oraz ekstrakt z cyklamenu – kwiatu, który w Wenecji zakwita w grudniu. Opisów takich specyficznych mikstur w Akademii Ziołowej jest znacznie więcej.
Zbrodnie w klasztorze i alkohol w organizmie
W jednej z części tej ekspozycji, w której żyrandol składa się z trupich czaszek, twórcy wystawy odwołują się do dzieła Umberto Eco „Imię róży” i filmu, który powstał na jego podstawie. Zachęcają nas do zmierzenia się z tajemniczymi wydarzeniami rozgrywającymi się w XIV-wiecznym klasztorze benedyktynów. Czy rozwikłamy zagadkę, jakie „diabelskie” mieszkanki ziół truły zakonników?
Jest też cześć właściwie „tylko dla dorosłych”, a na pewno dorosłych zwiedzających szczególnie zainteresuje. To szafa pełna nalewek, piwa oraz miodów pitnych wykonywanych od stuleci na bazie ziół i innych pożytecznych roślin. Nie pijąc ani kropli, ale będąc w tym miejscu, można dowiedzieć się, jak działa alkohol na ludzki organizm, co dzieje się z naszymi zmysłami pod wpływem alkoholu.
W magicznym lesie i… w brzuchu krowy
Sandomierz to świetne miejsce na wycieczki rodzinne, dlatego autorzy wystawy stworzyli na wystawie miejsca dedykowane dzieciom. Jedną z propozycji jest spacer po magicznym lesie z zagadkami i grami, a wielka rzeźba krowy zachęca, aby usiąść we wnętrzu jej brzucha. Po co? Trzeba przekonać się osobiście. Wyjątkowym „smaczkiem ” tej wystawy jest oryginalny XVI-wieczny „Herbarz…” Marcina z Urzędowa. Do naszych czasów zachowało się tylko kilka jego ksiąg. Ten zabytkowy egzemplarz umieszczony jest w specjalnej gablocie, ale tuż obok udostępniona jest księga w wersji elektronicznej i jej karty możemy wertować do woli.
Apteka z leczniczymi ziołami
Właściciel wystawy, Artur Wnuk, podkreśla, że zależało mu na przybliżeniu postaci Marcina z Urzędowa i pokazaniu ziołolecznictwa na przestrzeni ostatnich 400 lat. XVI-wieczny lekarz i botanik zainteresował go tym bardziej, że przecież mieszkał, tworzył i leczył w Sandomierzu, a to co wypracował było ważnym impulsem do rozwoju farmacji. Stąd też miejsce, gdzie zorganizowano wystawę nie jest przypadkowe. To pomieszczenia w kamienicy Rynek 4, gdzie przez 200 lat funkcjonowała właśnie apteka.
– Uczymy się z historii, bo zioła, które zebrał i opisał nasz botanik do dziś są w użyciu, tylko nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Zależy nam na tym, aby poprzez zabawę uczyć, żeby było to miejsce, w którym każdy dla siebie znajdzie coś fascynującego – stwierdził Artur Wnuk.
Pan Artur kilka lat temu zaproponował mieszkańcom i turystom inną atrakcję – stałą wystawę dotyczącą serialu „Ojciec Mateusz”, do którego ujęcia plenerowe kręcone są w Sandomierzu.
Wybitny lekarz z Sandomierza
Marcin z Urzędowa był m.in. nadwornym lekarzem hetmana Jana Tarnowskiego. W roku 1563 uzyskał godność kanonika w kolegiacie sandomierskiej. Prawdopodobnie był lekarzem sandomierskiego szpitala Św. Ducha. Zmarł w Sandomierzu, gdzie został pochowany w kaplicy kolegiaty sandomierskiej. W Sandomierzu ta postać oprócz stałej wystawy ma jeszcze jedno miejsce, w którym jest przypominana. To ogród przy Domu Długosza, czyli siedzibie Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu, gdzie posadzono zioła oraz inne rośliny, jakich używał w celach leczniczych.