Każdy, kto choć trochę podróżował po województwie świętokrzyskim wie, jak bardzo urokliwe miejsca skrywa nasz region. Znajdziemy tu dużo szlaków pieszych i rowerowych oraz szereg mniej lub bardziej popularnych atrakcji turystycznych. Nasza ostatnia rowerowa wycieczka skłoniła nas jednak do odwiedzenia tych miejsc, w których turystów jest niewielu lub wcale, a wszechobecny spokój jest równie uzależniający, co zapach kwitnących akacji. Nasza trasa wiodła m.in przez gminę Daleszyce, Łagów, Baćkowice, Nowa Słupia i Bieliny. Zahaczyliśmy nawet o fragment powiatu opatowskiego. Podczas ponad 100-kilometrowej trasy, prawie na każdym skrzyżowaniu dróg towarzyszyły nam stare, malownicze kapliczki, które świetnie wpisywały się w sielski klimat i malowniczy krajobraz Gór Świętokrzyskich.
Przygodę czas zacząć
Trasa została zaplanowana tak, aby prowadziła jak najbardziej bezpiecznymi drogami. Jej znaczna część biegła mało uczęszczanymi wiejskimi drogami lub wyznaczonymi ścieżkami rowerowymi. Swoją przygodę nasza niewielka grupka rowerzystów rozpoczęła w podkieleckim Sukowie, skąd przez niemal 20 kilometrów jechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż drogi wojewódzkiej prowadzącej w stronę Rakowa. Jest to najbezpieczniejsza i przyjazna dla rowerzystów opcja, aby ominąć ruchliwą drogę i spokojnie dostać się na świętokrzyską prowincję. Niedawno powstała ścieżka rowerowa prowadziła nas przez Kranów i kończyła się dopiero w Widełkach, gdzie skręciliśmy już na spokojne, wiejskie szosy asfaltowe. Co prawda ścieżka nie ma pełnej ciągłości – fragment przez Daleszyce, musieliśmy pokonać, jadąc starą drogą wojewódzką, która jednak jest zdecydowanie już mniej uczęszczana.
Niekończące się widoki
Od Widełek jechaliśmy już po asfaltowych drogach gminnych. Są to jednak jezdnie o bardzo małym natężeniu ruchu, po których poruszają się głównie tamtejsi mieszkańcy. Odcinek trasy biegnący w stronę Łagowa to niezwykle malownicza okolica z pięknymi widokami. Trasa przypadła na święto Bożego Ciała, więc w niektórych miejscowościach spotykaliśmy przechodzące z tej okazji procesje. Dodatkowy klimat prawdziwej prowincji tworzyły świeżo skoszone łąki oraz zapach suszonego siana. W tym rejonie należy przygotować się również na nieco trudniejsze warunki, gdyż okolice Łagowa to dość mocno pofałdowany teren, na którym czeka rowerzystów spora ilość podjazdów. Liczne wspinaczki mają jednak swój urok, ponieważ prowadzą przez zacienione, małe wąwozy. Z każdego szczytu rozpościerała się przepiękna panorama na okoliczne pola i łąki. To właśnie w tych rejonach coraz częściej mijaliśmy przydrożne kapliczki, które idealnie wpisują się w klimat świętokrzyskiej wsi. Po drodze przejechaliśmy miejscowości Bardo i Sędek – pięknie położony na górskim grzbiecie, z której szczytu podziwialiśmy niezwykły krajobraz ze św. Krzyżem i rozległym Pasmem Jeleniowskim. Z Sędka czekał nas blisko czterokilometrowy zjazd do Łagowa. W miasteczku zaopatrzyliśmy się w sklepie spożywczym i odpoczęliśmy na tamtejszym rynku, gdzie chwilę porozmawialiśmy z bardzo sympatycznymi mieszkańcami.
Kopalnie surowców mineralnych i widok na Pasmo Jeleniowskie
Po krótkim odpoczynku oraz ,,doładowaniu” bidonów w Łagowie wyruszyliśmy w dalszą, równie malowniczą część trasy. Miałam wrażenie, że odcinek od Łagowa do Baćkowic jest jeszcze bardziej idylliczny od poprzedniego. Tu znowu pokonywaliśmy krótkie strome podjazdy, mijaliśmy pasące się krowy i suszące się bele siana. Krajobraz jest urozmaicony licznymi kopalniami surowców mineralnych, m.in w miejscowości Winna. Trasę uatrakcyjnia płynąca rzeczka Wszachówka i stary drewniany mostek – w upalny dzień może być to świetne miejsce na chwilowy postój. Kolejne kilometry to spokojny, płaski odcinek z panoramą Pasma Jeleniowskiego po lewej stronie. Przez blisko 15 kilometrów nie minął nas ani jeden samochód, co najlepiej odzwierciedla spokojną atmosferę tamtejszych miejscowości. Po pokonaniu leśnego odcinka ,,wylądowaliśmy” w powiecie opatowskim i miejscowości Janczyce. Dalej trasa prowadziła nas do Baćkowic, znanych z tamtejszego klubu dyskotekowego ,,Milano”. Baćkowice to większa miejscowość, w której możemy zaopatrzyć się w dodatkową wodę lub przekąskę. Po krótkim odpoczynku skierowaliśmy się na północ. Do pokonania mieliśmy podjazd pod Przełęcz Witosławską, która znajduje się w Jeleniowskim Parku Krajobrazowym między Górą Witosławską i Wesołówką. Po pokonaniu blisko dwóch kilometrów zalesionego podjazdu na wysokość 406 m n.p.m. czekał nas długi zjazd. I już znaleźliśmy się po drugiej stronie Pasma Jeleniowskiego.
Ku Łysej Górze
Po przejechaniu ponad 60-ciu kilometrów znaleźliśmy się po drugiej stronie Pasma Jeleniowskiego w miejscowości Witosławice. Kolejne kilometry wiodły nas w stronę Nowej Słupi. Była to ciągła jazda z widokiem na Łysą Górę i klasztor św. Krzyża. Góra z klasztorem z tej perspektywy wydaje się jeszcze bardziej masywna. Tu klimat świętokrzyskiej prowincji wcale się nie osłabił, a momentami nawet nasilił. Po drodze mijaliśmy wiele kolorowych kapliczek, a trakt wiódł nas malowniczymi pagórkami. Po dotarciu do Sarniej Zwoli, musieliśmy pokonać około pięciokilometrowy odcinek drogą wojewódzką w stronę Nowej Słupi. Chcąc urozmaicić sobie trasę, można skręcić do Grzegorzowic, gdzie znajduje się zabytkowy kościół z XV wieku wraz z romańską, kamienną rotundą. Nasza grupa jednak skierowała się w stronę Nowej Słupi. Tutaj zrobiliśmy postój na lody w znanej w okolicy lodziarni ,,Tradycja”.
Truskawkowy powrót z Nowej Słupi
Po odpoczynku i lodach ruszyliśmy dalej w trasę. Czekał nas ponad 30-kilometrowy powrót do Kielc oraz jeden trudniejszy podjazd z Trzcianki. Odcinek z Nowej Słupi do Bielin to nadal jazda drogą wojewódzką, przy której biegnie specjalnie wytyczony pas do użytku rowerzystów. Gdy już wdrapaliśmy się na szczyt w Bartoszowinach, czekała na nas piękna panorama na wzgórza Cisowsko-Orłowińskiego Parku Krajobrazowego oraz oddalone o blisko 25 kilometrów Kielce.
Wraz z panoramą ukazały się, niestety, groźnie wyglądające burzowe chmury, które zmotywowały nas do bardziej żwawej jazdy. Na szczęście, wszystkie trudniejsze, górzyste fragmenty trasy mieliśmy już za sobą, a przed nami był długi zjazd oraz stosunkowo płaskie ostatnie kilometry. Aby uniknąć powrotu głównymi drogami, postanowiliśmy skierować się w stronę Czaplowa i Skorzeszyc, skąd rozpościera się widok na pasmo Świętokrzyskiego Parku Narodowego z Łysicą w roli głównej. Charakteru dodawał unoszący się w powietrzu zapach truskawek, charakterystyczny w czerwcu dla gminy Bieliny. Do miejsca startu dotarliśmy, jadąc przez Górno i Niestachów, jednak zbliżająca się burza nie pozwoliła nam na zbyt długie cieszenie się widokami i zmusiła do ekspresowego powrotu.
To trasa dla każdego, kto ceni sobie spokój
Krążąc po świętokrzyskich wioskach, udało nam się pokonać ponad 100 kilometrów. Była to trasa pełna urzekających widoków, podczas której można było w pełni się zrelaksować i uciec od zgiełku codzienności. Dla wielu osób 100 kilometrów będzie nie lada wyzwaniem, niemniej jednak warto spróbować pokonać tę trasę, dzieląc ją na kilka etapów. W okolicy Łagowa czy Nowej Słupi możemy spotkać wiele gospodarstw agroturystycznych, w których można się zatrzymać i zregenerować siły. Opisana trasa wiedzie od początku do końca po drogach w pełni asfaltowych, dlatego można ją pokonać każdym rowerem. Jeśli ktoś jest miłośnikiem sielskich widoków lub po prostu potrzebuje solidnej dawki spokoju i krajobrazów, to ta trasa jest z pewnością dla niego.