Polskie wojsko liczy obecnie 112 tys. żołnierzy wojsk operacyjnych, dołączy do nich część ochotników do dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej – powiedział wicepremier, minister obrony Mariusz Błaszczak. Wyraził przekonanie, że na początku przyszłego roku liczebność wojsk operacyjnych przekroczy 120 tysięcy.
– Żołnierzy w wojskach operacyjnych mamy obecnie prawie 112 tys., do tego dochodzi około 30 tys. terytorialsów w WOT – powiedział szef MON. – Jeśli chodzi o dobrowolną zasadniczą służbę wojskową, to w szyku mamy prawie 3800 żołnierzy. Do końca roku przeszkolimy jeszcze około 7 tys. osób. Co najmniej połowa z nich dołączy do armii zawodowej – dodał.
Według wicepremiera dobrowolna zasadnicza służba wojskowa, wprowadzona ustawą o obronie ojczyzny, „to nowe otwarcie dla rekrutacji do wojska”. – Już wcześniej uprościliśmy cały system. Teraz aplikować do wojska można praktycznie +z marszu+. Formalności są skrócone do minimum, a wnioskować można przez Internet w kilka minut – przypomniał.
– Nowa służba również ma odpowiadać na potrzeby i standardy młodego pokolenia. Dlatego nie ma kilkumiesięcznej ścieżki rekrutacji, szkolenie jest ciekawe i nowoczesne, a uposażenie wynosi 4,5 tys. zł. Zainteresowanie chętnych jest ogromne, niestety nie wszyscy dowódcy wystarczająco zaangażowali się w ten projekt – dodał.
– Zależy mi na tym, aby każdy z nich wiedział, że właśnie dobrowolna zasadnicza służba wojskowa jest podstawą do tego, aby zwiększyć liczebność Sił Zbrojnych RP i tym samym zwiększyć bezpieczeństwo Polski. Mocno dopinguję dowódców, by zabiegali o kandydatów, przekonywali ich do tego, że warto zostać na szkoleniu specjalistycznym i przynosi to efekty. Około połowa szkolonych żołnierzy, pozostaje na szkolenie specjalistyczne i w niedalekiej przyszłości zasilą oni szeregi armii zawodowej – powiedział.
– Chcemy, aby zdecydowanych na kontynuację szkolenia było więcej, ale często rezygnacja wynika z innych zobowiązań np. szkoły – zauważył.
– Pamiętajmy, że nawet ci, którzy nie decydują się na kontynuowanie służby, stanowią bardzo ważny zasób rezerwy. Bo posiadają przeszkolenie wojskowe, wiedzą, jak posługiwać się bronią, znają zasady panujące w wojsku. To wartość nie do przecenienia w razie zagrożenia wojennego – podkreślił.
Błaszczak odniósł się także do podanej przez media informacji, że pod koniec lipca liczba żołnierzy zawodowych spadła o blisko 300 w porównaniu do poprzedniego roku i zdarzyło się to po raz pierwszy od 2015 r., przy rosnącej liczbie żołnierzy terytorialnej służby wojskowej.
– Liczba żołnierzy Wojska Polskiego rośnie, a nie spada. Nie możemy oczekiwać, że docelową liczebność – co najmniej 300 tysięcy żołnierzy – osiągniemy w pół roku po wejściu w życie ustawy o obronie ojczyzny – powiedział.
– Jak powiedziałem wcześniej, mamy w służbie prawie 3,8 tys. żołnierzy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej, którzy mogą działać w ten sam sposób co żołnierze zawodowi. Są etatowymi żołnierzami, pobierają wynagrodzenia, mogą i chcą w każdej chwili bronić naszej ojczyzny w razie konfliktu, pomagać w walce ze skutkami epidemii, czy też w razie kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. Patrzmy też na kolejne, liczne turnusy. One na koniec roku pokażą nam realne wzrosty i proporcje – argumentował.
Zwrócił uwagę na zmiany w zasadach przyjmowania do wojska i na fakt, że żołnierzami zawodowymi staną się wkrótce kolejni studenci akademii wojskowych. – Całkowicie zmieniliśmy system przyjmowania do wojska żołnierzy w stopniu szeregowych. Wcześniej mogli oni wejść w szeregi armii już po 28-dniowym szkoleniu. Obecnie chcemy ich szkolić maksymalnie rok. W szeregi wojsk zawodowych wejdą za chwilę studenci uczelni wojskowych od drugiego roku studiów. To ponad 5 tys. osób – powiedział.
Zaznaczył, że „w razie potrzeby będzie można ich kierować do działań, tak samo jak żołnierzy zawodowych”.
– Podkreślam, że pierwsze wyraźne efekty nowych zasad rekrutacji będą widoczne już na koniec roku. Według naszych symulacji do stycznia 2023 roku będziemy mieli ponad 120 tys. żołnierzy. Doliczając do tego żołnierzy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej będziemy mieli skokowy wzrost – przewiduje wicepremier.