Inwestują w nowinki techniczne, mają wypracowane metody kradzieży. Potrafią otworzyć i odjechać każdym modelem samochodu. Przeciwko takim grupom złodziei samochodów śledczy z Bydgoszczy skierowali ostatnio o sądów kilka aktów oskarżenia. Prokuratorzy dokładnie ustalili, jak działały gangi. Przed sądem stanie aż 51 osób.
– Przed kradzieżą samochodu nie można się skutecznie ustrzec. Przestępcy inwestują środki w nowinki techniczne – różnego rodzaju systemy elektroniczne oraz tzw. walizki do bezkluczykowego otwierania pojazdów, czy zagłuszarki sygnału GPS. Praktycznie do każdego modelu auta za pośrednictwem internetu można nabyć sprzęt elektroniczny, który otworzy wybrany pojazd” – zaznaczyła. Według śledczych ustrzec można się jedynie od negatywnych skutków kradzieży – ubezpieczając pojazd. „Ale warto zwrócić w tym zakresie uwagę na pewne szczegóły – podała.
Jednym ze szczegółów, na które warto zwrócić uwagę jest treść umowy AC, w której zawartych jest szereg wyłączeń, które pozwalają ubezpieczycielowi uchylić się od wypłaty odszkodowania.
– Szczególnie boleśnie przekonali się o tym przedsiębiorcy prowadzący wypożyczalnie samochodów – wyjawiła. W tej sprawie przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy w listopadzie rozpocznie się proces 10 członków grupy przestępczej, która wyspecjalizowała się w wyłudzaniu samochodów dostawczych z wypożyczalni w całym kraju.
– Członkowie grupy, w ramach istniejącego podziału ról pozyskiwali podrobione dokumenty dowodów osobistych oraz praw jazdy, typowali pojazdy do wyłudzenia, organizowali kierowców oraz osoby, które podawały się za klientów wypożyczalni samochodowych, a następnie przekazywali wyłudzone w ten sposób pojazdy dalszym członkom grupy celem demontażu i upłynnienia – opowiedziała prokurator.
Według ustaleń śledczych członkowie grupy posługiwali się sfałszowanymi dokumentami, na które wynajmowali auto na kilka dni, np. pod pozorem przeprowadzki. Dzięki temu zyskiwali czas na usuniecie systemów GPS, a następnie sprzedaż wypożyczonego samochodu paserom.
– Takie działanie sprawców jest klasycznym oszustwem, które – jak wynika z treści większości polis AC – jest podstawą do wyłączenia odpowiedzialności ubezpieczyciela – wyjaśniła prokurator.
– Pokrzywdzeni mogą dochodzić swoich praw przed sądem cywilnym, bądź liczyć na zasądzenie obowiązku naprawienia szkody przez sąd karny, lecz zrekompensowanie szkody jest wówczas znacznie utrudnione. Dodatkowo poszkodowani ponoszą dalsze negatywne następstwa popełnionych na ich szkodę przestępstw – brak możliwości zarobkowania, czy konieczność dalszego spłacania rat leasingowych pomimo braku auta – podkreśliła.
Prokurator Agnieszka Adamska-Okońska zaznaczyła, że śledczy coraz częściej obserwują tzw. kradzieże „na układ”, a więc za wiedzą i zgodą właściciela samochodu.
– Sąd Rejonowy w Bydgoszczy tej jesieni będzie rozpoznawał co najmniej dwie takie sprawy, skierowane przez Prokuraturę Okręgową w Bydgoszczy – zapowiedziała.
W kradzieżach „na układ” działanie właściciela czy leasingobiorcy samochodu polega na dogadaniu się z przestępcami, którzy w dogodnym terminie zabierają pojazd.
– Pokrzywdzony zgłasza sprawę organom ścigania oraz do ubezpieczalni. Wobec niewykrycia sprawcy kradzieży, najczęściej uzyskuje nienależne mu odszkodowanie, zwrot wkładu leasingowego oraz niewielki procent wartości auta od organizatorów przestępstwa – paserów – tłumaczyła.
W jej ocenie biorąc pod uwagę wzrost cen używanych samochodów, kradzieże na „układ” stają się sposobem na nieuczciwe zarobienie pieniędzy.
– Nie mniej, gdy proceder wyjdzie na jaw, sprawca naraża się na odpowiedzialność karną za oszustwo oraz za zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie i składanie fałszywych zeznań, za co grozi nawet osiem lat więzienia – zaznaczyła.
Kolejnym sposobem przestępców samochodowych, który znalazł finał w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy było tzw. fingowanie stłuczek. W tej sprawie na ławie oskarżonych usiadło 12 osób. „Ich działanie polegało na celowym doprowadzaniu do kolizji stosunkowo drogich pojazdów, przy czym sprawcy sadzali za kierownicą takich samochodów nienotowane dotąd osoby, m.in. młode kobiety, co miało dodatkowo uśpić czujność funkcjonariuszy policji, którzy przyjeżdżali na miejsce zdarzenia. Podstawiona osoba, przyznając się do spowodowania kolizji, przyjmowała mandat, aby następnie na podstawie wyłudzonej w ten sposób dokumentacji wystąpić o odszkodowanie z polisy” – wyjaśniła prokurator.
Innym „modus operandi” było zlecanie kradzieży elementów pojazdów, np. drogich lamp ksenonowych, które po umorzeniu sprawy przez policję i wypłaceniu ubezpieczenia wracały na swoje miejsce. „Sprawcy nie poprzestawali jednak na tym. Pomimo wypłaty przez ubezpieczyciela równowartości rzekomych strat, sprzedawali swoją wierzytelność kancelariom specjalizującym się w procesach cywilnych z ubezpieczycielami, gdzie kwestionowano wartość tzw. roboczogodzin zakładów mechanicznych” – powiedziała.
– W ten sposób ubezpieczyciel, który przegrał proces, zobowiązany był dopłacić do nienależnego, wypłaconego ubezpieczenia kolejną kwotę i zwrócić koszty procesowe kancelarii, która nabyła wierzytelność – dodała prokurator Agnieszka Adamska-Okońska.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy podkreśliła jednak, że największą liczbę przestępstw stanowią klasyczne kradzieże z włamaniem do pojazdów. „Specyfiką tej branży jest specjalizacja, wymuszona m.in. wysokimi nakładami, jakie trzeba ponieść – jak cena sprzętu elektronicznego przygotowanego do otwierania pojazdów poszczególnych marek tzw. +walizek+” – zauważyła.
– Istotny jest również zamawiający. Trudnością w przestępczości samochodowej nie jest bowiem sam fakt dokonania kradzieży auta, ale spieniężenie łupu, które musi nastąpić szybko i w sposób utrudniający ustalenie przestępczego pochodzenia pojazdu – wyjaśniła.
Dlatego – jak wynika z ustaleń śledczych – złodzieje coraz częściej wybierają się po samochody za naszą zachodnią granicę.
– Pojazdy z rynku zachodniego są nowsze, lepiej wyposażone i tym samym bardziej wartościowe. Kradzież samochodu z Niemiec i jego transport do Polski musi zatem odbyć się błyskawicznie, stąd grupy przestępcze są bardzo dobrze zorganizowane. Odpowiedzią są jednak aktywne i skuteczne działania wyspecjalizowanych bydgoskich policjantów zwalczających przestępczość samochodową – zaznaczyła.
– W efekcie ich działań Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy we wrześniu objęła aktem oskarżenia kolejnych sześciu sprawców, którym zarzuca się kradzież samochodów w Niemczech i ich zbycie w Polsce – podała. W tej sprawie straty oszacowano na łączną kwotę 346 tysięcy euro, a przestępcom może grozić nawet do 15 lat więzienia.
– Zarzuty popełnienia kilkudziesięciu kradzieży z włamaniami do samochodów oraz paserstwa pojazdów przedstawiono także 10 kolejnym mężczyznom w toku prowadzonego równolegle śledztwa, które zakończono skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. Podejrzani kradli auta wytypowanych marek, działając w latach 2020-2021 w różnych miejscowościach w kraju – podkreśliła.
Według śledczych w „tradycyjnej” metodzie kradzieży aut przestępcy dla wytypowania interesującego ich samochodu są w stanie przejechać setki kilometrów.
– Najczęściej kradną z otwartych miejsc parkingowych, ale przeszukują też podziemne garaże i prywatne posesje. Jeden ze złodziei szczególnie upodobał sobie parkingi szpitalne, zakładając, że będą znajdować się tam drogie samochody należące do dyżurujących lekarzy – wyjaśniła.
– Latem obserwujemy wzmożoną aktywność złodziei samochodów w nadmorskich kurortach, gdzie odpoczywający pokrzywdzeni pozostawiają auta na wiele dni przy hotelach i pensjonatach. Jest to świetna okazja by zaplanować, sprawnie ukraść i przetransportować samochód do pasera, licząc, że pościg policji nie zacznie się od razu. Często pokrzywdzeni orientują się po wielu godzinach, a nawet dniach, że zostali okradzeni – podała.
Prokurator Agnieszka Adamska-Okońska zauważyła też, że rosnące ceny samochodów, części samochodowych i samego serwisu sprawiają, że klienci sięgają po części niewiadomego pochodzenia, wystawiane na aukcjach internetowych bądź giełdach. „W takich sytuacjach należy zwrócić szczególną uwagę na udokumentowanie przez zbywcę legalnego pochodzenia oferowanego towaru – w przypadku bowiem ujawnienia przez policję części z kradzionego auta, można odpowiedzieć za nieumyślne paserstwo” – zaznaczyła.
– Dlatego zakup części za ułamek ich wartości, w okolicznościach świadczących o tym, że może ona pochodzić z nielegalnego źródła, może nie być finalnie opłacalny. Jest to bowiem czyn zagrożony karą do dwóch lat więzienia – dodał rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.