Felieton Michała Karnowskiego, publicysty tygodnika Sieci i portalu wPolityce.pl.
Nikt nie twierdzi, że wszystkie są piękne i udane – ale to przecież na tej ziemi niemożliwe. Nikt nie mówi, że w procesie ich powstawania nie może zdarzyć się nadgorliwość. Ale zdecydowana większość, także na ziemi świętokrzyskiej, powstaje oddolnie, z autentycznej społecznej potrzeby, z żalu i dobrej pamięci, ze zrozumienia historycznej roli upamiętnianych. Pomniki i tablice poświęcone śp. Lechowi Kaczyńskiemu, bo o nich mowa, znowu stały się jednak celem ataku pewnej części prasy. Czytelnikom sufluje się gotowe kalki. W miejsce społecznej pamięci, troski o to, by w przestrzeni wspólnej były elementy tworzące narodowy kod kulturowy, próbuje się podstawić rzekomy „kult jednostki”. Każdy zaś projekt pomnika jest podobno estetycznie brzydki i przypomina autorom tych tekstów czasy stalinowskie czy współczesną Koreę Północną.
Jest zresztą w tych zarzutach sporo sprzeczności. Gdy lokalna społeczność buduje zwykły pomnik, słychać narzekania na zbyt banalną formę. Gdy sadzi dąb pamięci, nadaje nazwę ulicy, pojawia się rechot i zarzuty, że to niegodne. W tym tygodniu w ten sposób opisywali niektórzy nadanie imienia Marii i Lecha Kaczyńskich tunelowi drogowemu w ciągu Zakopianki, czyli drogi ekspresowej S7. Dwukilometrowy tunel w masywie góry Luboń Mały pomiędzy miejscowościami Naprawa i Skomielna Biała otwarto w tym tygodniu. Kto przejeżdżał tamtędy ten wie jak imponująca to inwestycja. Przypomina te widziane w Szwajcarii, gdzie dużą część trasy w górach jedzie się właśnie tunelami. Cieszy, że i Polska uzyskuje takie możliwości.
Ale to przecież nie stało się samo. Wolność i rozwój zawdzięczamy Wolnym Związkom Zawodowym, wyrosłej z nich wielkiej „Solidarności”, walce z juntą komunistyczną w latach 80. i walce o uczciwą Polskę po odzyskaniu niepodległości. Wymagała ta walka ogromnej odwagi i determinacji. Wśród najodważniejszych i najbardziej niezłomnych był śp. Lech Kaczyński. Nie dał się kupić komunistom, nie dał się skorumpować w latach 90., gdy wielu działaczy „Solidarności” porzuciło dawne ideały. Bezkompromisowo walczył o prawdę o polskiej historii, bronił polskiej racji stanu i społecznej sprawiedliwości jako prezydent państwa. Atakowano go za to w kraju, urządzono przemysł pogardy, znienawidził go Putin, którego hordy zatrzymał w Gruzji, przed którym głośno i odważnie przestrzegał świat. Wielu ekspertów twierdzi, że właśnie za to zapłacił życiem w Smoleńsku. Wielu dziś dostrzega także, że okrutny reżim Putina bez sekundy wahania zabija tych, których zdefiniował jako wrogów, że jest zdolny do eksterminacji nawet bratniego rzekomo narodu. Właśnie w kontekście najazdu rosyjskiego na Ukrainę i barbarzyństwa tam obserwowanego należy patrzeć na tragedię 10 kwietnia 2010 roku.
Historia przyznała mu rację, a Polska zawdzięcza to, że na czas się obudziła i zaczęła wzmacniać państwo, w tym zwłaszcza armię. Ci, którzy tak wulgarnie go atakowali, a dotyczy to wielu polityków, ludzi kultury i mediów, też już rozumieją jak straszliwie się mylili. Ale kto jest w stanie przyznać się do takiej pomyłki? Często reakcją jest próba brnięcia w ten przekaz, negowania oczywistej prawdy, atakowania upamiętnień. Tego właśnie jesteśmy świadkami.
KOMU PRZESZKADZAJĄ TE POMNIKI? – posłuchaj felietonu Michała Karnowskiego: