Potwierdziły się przepuszczenia związków zawodowych działających w firmie MAN w Starachowicach. Pracę w najbliższych miesiącach straci 860 osób. To głównie pracownicy zatrudnieni przez agencję pracy tymczasowej, firmy zewnętrzne i osoby na umowach terminowych. Nie ma mowy o ograniczeniu skali zwolnień. Dziś odbyły się rozmowy związkowców z zarządem firmy.
Jan Seweryn, przewodniczący zakładowej Solidarności, mówi, że nie będzie procedury zwolnień grupowych, które zobowiązywałyby zakład do wypłacenia pracownikom odpraw.
– Dowiedzieliśmy się dzisiaj, że zwalniani pracownicy to będą osoby zatrudnione przez Agencję Pracy Tymczasowej, firmy zewnętrzne i osoby na samozatrudnieniu. Nie przedłużone będą umowy 250 pracownikom, którzy mają umowy na czas określony, dodatkowo pracę straci 90 osób zatrudnionych na stałe w MAN-ie. W tym przypadku pod uwagę będzie brana absencja chorobowa i opinia kierownictwa. Nasz postulat o wypłacenie zwalnianym pracownikom odpraw spotkał się z odmową, prezes stwierdził, że nie ma takiej możliwości.
Podczas spotkania padła też deklaracja, że zakład nie przewiduje dalszych redukcji zatrudnienia w Starachowicach. W planach jest utrzymanie produkcji w Starachowicach na poziomie 8 autobusów dziennie.
MAN szuka też miejsc pracy dla zwalnianych pracowników przekazał Międzyzakładowy Związek Zawodowy Metalowcy działający w MAN Bus. „Każdy pracownik otrzyma propozycję podjęcia pracy za pośrednictwem specjalnie utworzonej grupy w zakładach MAN Niepołomice – 250 miejsc pracy, MAN Banovce 54 miejsca pracy i PKC 500 miejsc pracy. Trwają również rozmowy z okolicznymi firmami z województwa świętokrzyskiego, mazowieckiego, z zakładami VW i MAN Monachium dotyczące zatrudnienia pracowników z naszego zakładu” czytamy na profilu związku w mediach społecznościowych. Na razie jednak nie wiadomo, na jakich zasadach pracownicy mieliby przejść do nowych miejsc zatrudnienia.
Obecnie MAN w Starachowicach zatrudnia 3,5 tys. osób.