Sadownicy coraz częściej decydują się na karczowanie sadów jabłoniowych. W gminie Obrazów dotyczy to kilku procent nasadzeń tego rodzaju.
Zdaniem wójta Krzysztofa Tworka, sadownicy decydują się na likwidację sadów m.in. z powodu nieopłacalności produkcji. Na wielką skalę zdrożały środki ochrony roślin. Za godzinę pracy w sadzie trzeba zapłacić około 20 zł, do tego nie ma chętnych.
Cena jabłek przemysłowych jest bardzo niska, wynosi od 32 do 34 gr za kilogram, do tego są problemy ze zbytem. Tak jest od lat dlatego, zdaniem wójta Tworka sadownicy szukają alternatywy. Część z nich przestawi się na produkcję zboża, kukurydzę czy warzywa, a drewno z sadów wykorzysta na opał lub na sprzedaż.
Zbigniew Pieklik, sadownik z Kleczanowa zwrócił uwagę na to, że przebranżowienie się wcale nie jest takie łatwe. Większość gospodarstw przez lata budowało swój potencjał w postaci maszyn oraz innych środków produkcji, jak również przechowalni. Wymagało to zarówno wysiłku, jak i nakładów finansowych i trudno teraz to wszystko przekreślić.
– Jest trudno, ale będą się starał jakoś przetrwać ten czas. Przez całe życie inwestowałem w sadownictwo, na razie nie wyobrażam sobie inaczej, ale przyszłość może to zweryfikować – dodał Zbigniew Pieklik.
Z kolei Rafał Kędziora, sadownik z Rożek karczuje obecnie pół hektara swojego sadu. W to miejsce wsadzi nowe odmiany jabłek, bardziej opłacalne. Jego zdaniem decydowanie się na inne nasadzenia nie ma sensu, bo one również wiążą się z kosztami produkcji niezależnie od tego, czy będą to zboża, czy coś innego.
– Nas zjadają nakłady, bo wszystko drożeje, czyli nawozy, paliwo. Tymczasem cena jabłek od 30 lat jest dla nas taka sama – stwierdził producent.
Z powodu niskich cen wiele jabłek w sadach na terenie powiatu sandomierskiego nie została do tej pory zebrana i prawdopodobnie zostanie pod drzewami. Niektórzy sadownicy decydują się na to, aby wywieźć swoje owoce na Węgry, ponieważ tam kilogram jabłek przemysłowych kosztuje 80 gr.