W wieku 83 lat zmarł aktor Jan Nowicki. Poinformował o tym radny gminy Kowal w województwie kujawsko-pomorskim, cytowany przez portal naszemiasto.pl. Aktor zmarł w nocy w swoim domu we wsi Krzewent położonej w tej gminie.
Jan Nowicki urodził się 5 listopada 1939 roku w Kowalu. Zagrał prawie 200 ról filmowych i teatralnych. Znany jest m.in. z ról w filmach Wielki Szu czy Sztos. Ostatnią zagrał w mającym premierę w ubiegłym roku filmie krótkometrażowym „Taksiarz”. Wcielił się w rolę tytułowego taksówkarza Staszka. Ma na koncie także niezliczone kreacje teatralne. Przez ponad 30 lat był także aktorem Starego Teatru w Krakowie. Został odznaczony m.in. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi czy Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Jan Nowicki wystąpił w kilku słuchowiskach zrealizowanych przez Radio Kielce, m.in. „W czasach bolszewickiej zarazy” i „Maszerują strzelcy, maszerują…”. Nagrał też dla naszej rozgłośni cykl audiobooków, w których czytał swoją książkę „Spotkania w raju”.
Jan Nowicki wielokrotnie współpracował z Polskim Radiem Kielce. Brał udział m.in. w słuchowisku „W czasach bolszewickiej zarazy”, w którym wcielił się w rolę Jana Nożyczkowskiego – powstańca styczniowego. Tu poznał go kielecki aktor Mirosław Bieliński. O zmarłym koledze mówi krótko: był fantastycznym człowiekiem.
– Nie mówię o aktorstwie, bo to jeden z czołowych polskich aktorów, który tworzył historię i teatru i filmu polskiego. Nasza praca przy słuchowisku świetnie się układała. Jan służył swoimi radami, doświadczeniem, ale też był tak cudownym człowiekiem, że nie było czuć różnicy ani wiekowej, ani doświadczenia. To była bardzo miła, bardzo owocna praca, okraszona dowcipami i dużą dozą humoru. Jest mi bardzo smutno z powodu jego odejścia. Zresztą nie tylko mnie, bo nagrywaliśmy to słuchowisko z moją małżonką, Teresą i aktorem Andrzejem Cempurą. Teraz pustka się po nim zrobi – podkreślił Mirosław Bieliński.
Jan Nowicki ostatnie lata swoje życie związał z Kielcami, choć wcześniej bywał tu na wielu spotkaniach. Jedno z nich tak zapamiętała Magdalena Kusztal z Fundacji im. Edwarda Kusztala.
– To bardzo smutna wiadomość. Pan Jan grał z moim tatą w paru filmach. Przed laty, będąc dyrektorem Domu Środowisk Twórczych w Kielcach, zaprosiłam go na spotkanie autorskie, kiedy wydał swoją książkę poświęconą pamięci Piotra Skrzyneckiego. Uroczy, charyzmatyczny człowiek, wieki aktor. I taka smutna refleksja, że ci wielcy, najwybitniejsi polscy aktorzy odchodzą i zostawiają po sobie puste miejsca, których nie da się zapełnić. I na pewno takim aktorem był Jan Nowicki. Na szczęście przetrwają jego wielkie role filmowe i teatralne – podkreśliła.
Dyrektor Filharmonii Świętokrzyskiej Jacek Rogala przyznaje, że z Janem Nowickim łączyły go nie tylko relacje zawodowe.
– W ostatnich latach zbliżyliśmy się bardzo, chyba mogę powiedzieć, że się przyjaźniliśmy. Wkrótce po tym, jak zamieszkał w Kielcach zaczęliśmy szukać pomysłu na nawiązanie współpracy. Zaczęło się od „Widm” Stanisława Moniuszki. Po sukcesie tego spektaklu myśleliśmy o czymś jeszcze. Pojawił się „Egmont” Ludwiga van Beethovena, gdzie Jan miał dość dużą rolę, wiele recytacji ambitnych i trudnych, bo w języku staropolskim. Ta współpraca od początku na tyle dobrze i sprawnie się nam układała, że nawiązała się nić sympatii i zaczęliśmy się regularnie spotykać towarzysko. Rozmawialiśmy nieraz do późna, także o jego książkach. Promocję ostatniej, zatytułowanej „Szczęśliwy bałagan” wiosną zorganizowaliśmy w Filharmonii Świętokrzyskiej – wspomina.
Jacek Rogala dodaje, że ostatnio pracowali również nad inną dużą formą, opartą na „Panu Tadeuszu” Adama Mickiewicza, czyli nad „Scenami litewskimi” Zbigniewa Kruczka.
– To było bardzo ambitne przedsięwzięcie. W ekspresowym tempie Jan nie tylko musiał przedstawić spore fragmenty „Pana Tadeusza”, ale umieć znaleźć się pomiędzy akordami, na tle muzyki, którą grała orkiestra. Wykonaliśmy ten utwór przed rokiem w Gdańsku, we wrześniu na inaugurację tego sezonu w Kielcach. Mieliśmy plany, by powtórzyć to jesienią przyszłego roku w Rzeszowie, być może jeszcze w innych miejscach. To niestety już się nie odbędzie. Zarówno te spotkania artystyczne, jak i towarzyskie bardzo wiele dla mnie znaczyły – podkreśla.
Jana Nowickiego wspomina także Robert Jaworski, burmistrz Chęcin. Jak mówi spotkali się w 2019 roku z okazji jubileuszu 50-lecia od premiery „Pana Wołodyjowskiego”. Wiele ujęć do tego obrazu powstało w Chęcinach, a Jan Nowicki w tym filmie zagrał Ketlinga – przyjaciela Wołodyjowskiego. Powiedział wówczas, że nienawidził swojej roli.
– Byłem wtedy studentem szkoły teatralnej, wystraszony. Do tego ten język, przez który nie potrafiłem się przedrzeć. Ten długi rapier, długie włosy, z konopi jakaś peruka która cały czas mi wchodziła do ust i wąs, który się odlepiał. Nigdy nie lubiłem postaci historycznych, nie potrafiłem tego grać, a poza tym byłem młody, więc dla mnie, to były uciążliwe zajęcie i nawet rodzona matka mnie w tej roli nie poznała – żartował Jan Nowicki.
Aktor pojawił się tylko w filmie, w serialu zastąpił go Andrzej Łapicki.
Robert Jaworski przyznaje, że Jan Nowicki ujął go swoim ciepłem i serdecznością.
– Spędził cały dzień w Chęcinach, bardzo barwnie opowiadając o czasie, kiedy sceny do „Pana Wołodyjowskiego” były grane na zamku. Człowiek niezwykle sympatyczny, życzliwy, tryskający radością. Wzbudził wielką sympatię wszystkich nas, osób, które były na tym jubileuszu, nie tylko na otwartym spotkaniu, bo także spacerował po Chęcinach – wspomina.
W ostatnich latach Jan Nowicki oddał się pisaniu. Jako redaktor z artystą współpracowała Luiza Buras-Sokół, na co dzień sekretarz literacki w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Jak mówi, pisanie było wielką pasją Jana Nowickiego, robił to z wielką przyjemnością.
– Żona Ania Nowicka poprosiła mnie, abym zajęła się redakcją i korektą jego książek. Miałam przyjemność pracować przy dwóch czy trzech wydawnictwach. Mój pierwszy kontakt z jego literaturą był jednak naznaczony wielkim zachwytem, bo pan Jan, co było czuć i widać, miał wyrazisty styl, którego jako redaktorka starałam się nie naruszyć, i którym za każdym razem się zachwycałam. Pan Jan był perfekcjonistą, chciał znać zdanie osób, które czytały jego książki, nawet jeśli miałoby to być zdanie niepochlebne. Bardzo to w nim ceniłam. Nie czekał na pochwały, tylko na konstruktywną krytykę. Wiadomość jego odejściu jest dla mnie bardzo przykra – podsumowała.
Jan Nowicki: najważniejszy w życiu człowieka jest moment startu i moment lądowania
Urodził się 5 listopada 1939 roku w kujawskim miasteczku Kowal koło Włocławka. Studiował na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi (1958-60), a następnie przeniósł się do krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, którą ukończył w 1964 roku. Jako aktor teatralny zadebiutował w 1964 roku na deskach Starego Teatru w Krakowie podwójną rolą braci bliźniaków w „Zaproszeniu do zamku” Jeana Anouilha. Prawdziwy sukces przyniosła mu jednak rok później rola Artura w „Tangu” Mrożka w reżyserii Jerzego Jarockiego. Był jednym z ulubionych aktorów teatralnych Andrzeja Wajdy – grał m.in. Wyganowskiego w „Popiołach”, Stawrogina w „Biesach”, Wielkiego Księcia w „Nocy Listopadowej”, Rogożyna w „Nastazji Filipownie”. – Aktor to tylko drobiazg, żart w sztuce, znajduje się w nieprawdopodobnie skromnej sytuacji – między ideą autora a oczekiwaniami widza; jest pośrodku i na dobrą sprawę bywa często jedną, wielką – dziś nikomu niepotrzebną – kokieterią – powiedział Nowicki. Na ekranie zadebiutował w „Pierwszym dniu wolności” Aleksandra Forda (1964). Pierwszą główną rolę – absolwenta studiów wyższych, który wyrusza w świat – zagrał w „Barierze” Jerzego Skolimowskiego. Wystąpił także m.in. w „Życiu rodzinnym” Krzysztofa Zanussiego, „Sanatorium pod Klepsydrą” Wojciecha Jerzego Hasa i „Zmorach” Wojciecha Marczewskiego. Wielką popularność przyniósł Nowickiemu tytułowy Wielki Szu, oszust karciany z filmu Sylwestra Chęcińskiego (1982). Rola Nowickiego została przez wielu okrzyknięta „kultową” i „jednym z najbardziej wyrazistych portretów filmowych ostatnich dwóch dziesięcioleci”. Sam aktor przyznawał, że nie lubi oglądać filmów ze swoim udziałem, głównie dlatego, że nic już w nich nie może zmienić. Nowickiemu przez lata towarzyszyła sława uwodziciela. Sam przyznaje, że w życiu bardzo ceni towarzystwo kobiet, zwłaszcza pięknych. Nowicki znany był także z zamiłowania do piłki nożnej. Jako zagorzały kibic piłkarski bywał na prawie wszystkich meczach klubu piłkarskiego Wisła Kraków. Pasjonował się także występami polskiej reprezentacji. – Jestem kibicem, a każdy kibic to idiota, który zawsze wierzy w sukces. Nie mamy w Polsce wielkiej zawodowej piłki, ale stać nas na wspaniałe zrywy – mówił aktor w jednym z wywiadów. W 2000 r. na polskim rynku wydawniczym ukazała się książka pt. „Między niebem a ziemią” złożona z felietonów-listów, które Jan Nowicki adresował do Piotra Skrzyneckiego. Felietony te, pisane od marca 1998 r. do lutego 2000 r., co tydzień można było przeczytać w „Przekroju”. – Jedyne, nad czym możemy zapanować, to właśnie pamięć. Ja te listy popełniałem, by pan Piotr jeszcze przez moment tutaj pobył. Wciąż chciałem go mieć przy sobie, blisko – tłumaczył aktor. Nowicki jest także autorem noweli „Grażyna”, dedykowanej aktorce Grażynie Szapołowskiej, pisał też felietony do wielu czasopism, m.in. „Sceny”, „Gońca Teatralnego”, „Poznaniaka”. W ostatnich latach Nowicki zagrał m.in. w filmie „Fundacja” w reż. Filipa Bajona (2006), serialach „Egazmin z życia” i „Magda M.” (2007). W 2008 roku wystąpił w filmie „Jeszcze nie wieczór” w reż. Jacka Bławuta. Zagrał tam „Wielkiego Szu” – siwego playboya, wycieńczonego życiem, kolejnymi imprezami i romansami, który trafia do Domu Aktora Weterana w Skolimowie. W ostatnich latach pojawił się w kilku popularnych produkcjach, takich jak: „Fenomen”, „Sztos 2” czy „Pokaż kotku, co masz w środku”. Grał też w serialach: „Egzamin z życia”, „Magda M.” oraz „Apetyt na miłość”. Nowicki jest laureatem wielu nagród – m.in. w 2008 roku, na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni otrzymał nagrodę dla najlepszego aktora za rolę w „Jeszcze nie wieczór”.