Były prezes Grupy Producentów „Owoc Sandomierski” z Bilczy w gminie Obrazów, Leszek B. nie przyznaje się do winy. Dziś (poniedziałek, 4 grudnia) w Sądzie Okręgowym w Tarnobrzegu rozpoczął się proces, oskarżonego o oszustwa na kwotę 11,8 mln zł.
Chodzi o kupowanie owoców od producentów oraz zamawianie usług od firm bez regulowania należności. W akcie oskarżenia jest także zarzut, że jako prezes nie zgłosił wniosku o ogłoszenie upadłości spółki, mimo, że były takie przesłanki. Zarzuty dotyczą okresu od czerwca 2015 roku do końca 2016 roku.
Leszek B., najpierw odmówił składania wyjaśnień, po czy zdecydował inaczej. Powiedział, że nigdy nie było jego intencją, aby kogokolwiek oszukać. Zamówieniami surowców i usług dla spółki, niezbędnych do jej funkcjonowania zajmowały się osoby z poszczególnych działów. Podkreślił, że o problemach finansowych wiedzieli wszyscy udziałowcy spółki, czyli jednocześnie dostawcy owoców, a mimo to przywozili produkty do magazynów spółki. Każdy znał zasady, jeżeli chodzi o ceny oraz płatności. Gdy sytuacja finansowa spółki była zła, sadownicy otrzymali informację, że mogą zabrać z magazynu swoje owoce, aby sprzedać je gdzie indziej, ale zdecydowało się na to tylko kilku producentów – mówił były prezes „Owocu Sandomierskiego”.
Dodał, że dziwi się, iż tylko on ma postawione zarzuty. Zarząd był 3-osobowy i dla podjęcia decyzji w sprawie spółki potrzeba było co najmniej zgody dwóch członków. Z jego informacji wynika, że tylko w stosunku do niego toczy się postępowanie.
Leszek B. podkreślił kilka razy, że wszystkie sprawy spółki omawiane były na walnych zgromadzeniach oraz innych spotkaniach i nigdy nie padło pytanie, dlaczego coś zostało zrobione w ten, a nie inny sposób. Spółka miała doradców. Na koniec 2016 roku został złożony wniosek do sądu upadłościowego, a restrukturyzacja była prowadzona przez pół roku. Leszek B. poinformował również o tym, że ze swoich prywatnych pieniędzy udzielił spółce pożyczek na kwotę ponad 3 mln zł, licząc na to, że odbije się ona od dna.
Pytany przez sąd o powody problemów finansowych Grupy Producentów, powiedział, że wszystko zaczęło się od rosyjskiego embarga. „Owoc Sandomierski” stracił wtedy duży rynek zbytu jabłek w Rosji, a także na Białorusi, w Ukrainie i w Kazachstanie. On jako prezes szukał nowych rynków zbytu i znalazł je w Algierii i Egipcie, jednak nie były one tak atrakcyjne, jak te wcześniejsze. Sprzedawano tam od 15 do 20 proc. towaru, w porównaniu do rynków wschodnich.
Do pogorszenia sytuacji spółki przyczyniła się także część kontrahentów, która zamawiała towar i za niego nie płaciła. Przygotowane pod zamówienia partie trzeba było sprzedać ze stratą.
Akt oskarżenia liczy 54 strony, z czego 30 stanowią zarzuty. Prokurator odczytywał go przez niemalże półtorej godziny. Oskarżony odmówił dziś odpowiadania na pytania prokuratora oraz pełnomocnika 80 pokrzywdzonych. Zgodził się to zrobić tylko w stosunku do swojego adwokata. Termin następnej rozprawy został wyznaczony na 22 stycznia. Wtedy zeznania składać będą świadkowie, czyli żona oskarżonego, jego brat i szwagierka.