– Tyle jeszcze chciała zrobić, tyle miała planów – mówi jeden z przyjaciół Joanny Wrońskiej. Ta mistrzyni rękodzielnictwa, kielecka artystka tworząca lalki-motanki zmarła w poniedziałek.
Była absolwentką Uniwersytetu Ludowego Rzemiosła Artystycznego w Woli Sękowej. Zawodowo przez wiele lat związana z Wojewódzkim Domem Kultury w Kielcach, w którym zajmowała się m.in. renowacją kostiumów dla Zespołu Pieśni i Tańca Kielce. Współpracowała z Muzeum Wsi Kieleckiej. Miała 64 lata.
– Mam covid – taką informację na swoim profilu na Facebooku, 23 kwietnia, zamieściła Joanna Wrońska. Potem pisała sporadycznie, odsyłając przyjaciół zatroskanych jej stanem zdrowia do swojego partnera.
3 maja na Facebooku zamieściła swoje zdjęcie w masce tlenowej i żartowała: – Lord COVID Was pozdrawia. Jestem po ciemnej stronie. Niech moc będzie z Wami ziemianie.
Ostatni szpitalny wpis, z 10 maja, był następującej treści:
– Jestem pod tlenem i kontakt ze mną żaden. Dziękuję za wsparcie, ale nic poza tym. Czekajcie, dojdę do siebie, będę odpisywać. Teraz za wcześnie. Walczę – zaznaczyła. W poniedziałek, 24 maja, w po południu przyszła wiadomość, że tę walkę przegrała. Dla kieleckiego środowiska artystycznego to był szok.
„Symbol energii i witalności”
– Początkowo nie mogłam uwierzyć w tę informację – mówi Beata Ryń, rzecznik Muzeum Wsi Kieleckiej.
– Joasia to jest symbol życia, witalności i energii. To jest kobieta, która w chwilach, kiedy nam było ciężko, dodawała nam animuszu, dawała nadzieję. Dlatego do tej pory nie wierzę w to, co się wydarzyło – przyznaje. Wyjaśnia, że Joanna Wrońska miała wielu przyjaciół w Muzeum Wsi Kieleckiej, w instytucji, z którą współpracowała.
– Asia była takim człowiekiem, który był blisko z każdym pracownikiem muzeum. Zarówno z nami, pracującymi w marketingu, administracji, ale też z pracownikami technicznymi. Wszyscy ją znali, wszyscy do niej podchodzili, chcieli z nią rozmawiać, bo rozmowy z nią zawsze ubogacały. I to ubogacały nie tylko w wiedzę, którą miała ogromną z zakresu rękodzieła, etnografii. Dzieliła się z nami także tą życiową mądrością – wspomina.
Razem z ekipą Muzeum Wsi Kieleckiej często wyjeżdżała na targi branżowe.
– Ja ją zapamiętam w tym pięknym stroju, który sama sobie zrobiła, wyszyła, z tą ogromną walizą, pełną lelek szczęścia, które rozdawała wszystkim dookoła. Miała klasę, styl. Była ozdobą naszego stoiska, skansenu. Ale przede wszystkim była uwielbiana przez dzieci. Szkoły, które zamawiały warsztaty w skansenie, w większości wybierały warsztaty z Asią Wrońską. Ona była barwnym ptakiem, aniołem skansenu – podkreśla Beata Ryń.
„Wspaniała osoba, artystyczna dusza”
W skansenie miała powstać wystawa, prezentująca prace Joanny Wrońskiej. Wernisaż miał się odbyć w lipcu.
– Asia bardzo się cieszyła na tę wystawę, cieszyła się, że dodatkowo oprócz tych bezpośrednich kontaktów, będzie miała swoje miejsce tu, w skansenie. Niestety, Asi nie będzie na wernisażu. Trudno mi powiedzieć, kiedy to będzie, ale jestem pełna wiary, że uda nam się te ekspozycję otworzyć i zaprosić na nią państwa – mówi Beata Ryń.
– Znów covid zabrał mi kolejną osobę. Moją wspaniałą przyjaciółkę i artystkę, pełną życia i charyzmy. Nie wierzę… – post tej treści zamieścił na swoim portalu na Facebooku Tomasz Rowiński, choreograf, właściciel Studia Tańca i Stylu Rewanż. Wspomina, że poznał Joannę Wrońską kilkanaście lat temu, w Wojewódzkim Domu Kultury.
– Cudowna, wspaniała osoba, artystyczna dusza. Mimo, że była już w wieku emerytalnym, to jej dusza wciąż miała 18 lat. Pełna pomysłów, cudowna osoba. Tyle jeszcze chciała zrobić, tyle miała planów, niestety covid ją zabrał. Zawsze była uśmiechnięta i pytała: Tomeczku co u ciebie? – dodaje.
Gotowa pomagać innym
Joanna Wrońska współpracowała z różnymi środowiskami. Nie tylko z Muzeum Wsi Kieleckiej i Wojewódzkim Domem Kultury. Jak mówi śpiewająca artystka, Agnieszka Kowalczyk-Krzysiek, pozostawiła po sobie ogromną pustkę w całym świętokrzyskim środowisku artystycznym. – Znam Joannę wiele lat, jak każdy w Kielcach, który z kulturą ma coś wspólnego, ale ten ostatni rok miałyśmy bardzo intensywny. Kiedy przeszła na emeryturę, zaczęła rozwijać się w tworzeniu motanek – mówi. Artystka podkreśla, że Joanna Wrońska, jeśli chodzi o rękodzieło, nie miała sobie równych.
– Był wykładowczynią Uniwersytetu Trzeciego Wieku, przeróżnych kursów, specjalistką od bardzo misternego haftu koralikowego. Znała wiele technik. Kochała rękodzieło, ale Joanna przede wszystkim kochała ludzi. Była gotowa im pomagać. W zeszłym roku zbierałam pieniądze na pomoc dla chorej Lileczki ze Starachowic. Asia bardzo się zaangażowała, podarowała swoje lale, które cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, zarobiły dużo pieniędzy – wspomina.
Agnieszka Kowalczyk-Krzysiek przyznaje, że także dla niej informacja o śmierci Joanny Wrońskiej była szokiem.
– Ona sobie tak po prostu z dnia na dzień schodzi w zaświat, a przecież dopiero co pisała na Facebooku, żebyśmy do niej nie pisali bo tam cały czas walczy i potrzebuje spokoju… – mówi artystka.