Związkowcy ze starachowickiego MAN-a podejmują kolejne kroki, które mają zmusić zarząd firmy do podjęcia rozmów. – Ponieważ dotychczasowe akcje nie spotkały się z reakcją, związkowcy zdecydowali się poinformować centralę w Monachium – informuje przewodniczący NSZZ Solidarność Jan Seweryn.
– Wysłaliśmy pismo do zarządu głównego MAN-a domagając się odwołania zarządu zakładu w Starachowicach oraz odwołania kierownika działu BHP. Teraz poczekamy kilka dni na odpowiedź. Jeżeli nie nadejdzie, jesteśmy gotowi na kolejne działania, na razie jednak nie mogę powiedzieć, co planujemy – podkreśla.
Wśród zarzutów, jakie związkowcy stawiają zarządowi zakładu, jest łamanie postanowień Zbiorowego Układu Pracy, czyli niepodjęcie rozmów płacowych do końca marca. Poza tym wskazują na brak współpracy ze stroną społeczną i ingerencję w społeczną inspekcję pracy. Jak czytamy w piśmie podpisanym przez Jana Seweryna, „Postępowanie zarządu źle wpływa na atmosferę w firmie i jest sprzeczne ze standardami obowiązującymi w MAN”.
Z kolei szefowi działu BHP związkowcy zarzucają sztuczne obniżenie liczby wypadków przy pracy. Wiele wypadków jest uznawanych za powstałe na skutek zaniedbań pracownika, a poszkodowanym i świadkom zarzuca się kłamstwo podczas składania zeznań i wyciąganie konsekwencji ze zwolnieniem dyscyplinarnym włącznie.
Związkowcy od stycznia tego roku domagają się podwyżki płacy zasadniczej o 200 zł, włączenia do podstawy średniorocznego stopnia inflacji za rok 2020 i premii regulaminowej.
W ubiegłym tygodniu zakład został oplakatowany i oflagowany, a w piątek po pierwszej zmianie pracownicy wyjeżdżali z parkingu przy dźwięku klaksonów.