Prokuratura oskarża 54-latka o narażenie życia i zdrowia wielu osób. Grozi mu do 8 lat więzienia.
Przed łódzkim Sądem Okręgowym stanął mężczyzna, który w marcu, podejrzewany o zakażenie koronawirusem, uciekł ze szpitala zakaźnego w Zgierzu, a następnie przemieszczał się komunikacją miejską. W rozpoczętym dziś (8.10) procesie zapewniał, że działał nieświadomie.
Adam K. w drugiej połowie marca przyjechał autokarem z Niemiec do Wrocławia, a stamtąd – do Łodzi. Podczas podróży zasłabł i z podejrzeniem zakażenia SARS-CoV-2 trafił do szpitala jednoimiennego w Zgierzu. Następnego dnia, wykorzystując nieuwagę personelu placówki, wyszedł ze szpitala i autobusami komunikacji miejskiej pojechał do Łodzi, najpierw do swojej siostry, później do swojego mieszkania. Tam został zatrzymany przez policję.
Według prokuratury, mężczyzna swoją ucieczką miał narazić życie i zdrowie wielu osób, bo mimo umieszczenia w szpitalu zakaźnym, z podejrzeniem zarażenia, samowolnie oddalił się ze szpitala i podróżował środkami komunikacji publicznej, powodując zagrożenie epidemiologiczne i szerzenie się choroby zakaźnej COVID-19.
Oskarżony swoje zasłabnięcie podczas podróży do Łodzi tłumaczył stresem, związanym z obawą przed więzieniem. Jak się okazało, przez 10 lat poszukiwany listem gończym za niespłacony kredyt. Tłumaczył też, że ze szpitala uciekł, bo chciał odpocząć, czuł się brudny i zmęczony po podróży. Przekonywał, że do kraju wrócił w pełni zdrowy. – Na granicy miałem 36,3 stopnie Celsjusza. Nie miałem żadnych objawów, nigdy nie miałem kaszlu, nigdy nie miałem 38 stopni temperatury ciała.
Mężczyzna wyjaśniał, że nie miał świadomości, że może być chory ani nawet, że jest w placówce zakaźnej. Kombinezony lekarzy nie wzbudziły w nim podejrzeń.
Zeznający dziś lekarz ze zgierskiego szpitala przyznał, że pacjent w chwili ucieczki nie wiedział jeszcze, czy był zakażony. Czekano jeszcze na wynik badania, a pacjenta poinformowano, że jeśli wynik będzie ujemny, będzie mógł opuścić szpital. Jak się później okazało – wynik był pozytywny.
Sąd czeka jeszcze na opinię biegłego, który na podstawie obecnej wiedzy o SARS-CoV-2 orzeknie, jakie realne niebezpieczeństwo dla mieszkańców regionu mógł stworzyć uciekinier.
Oskarżonemu grozi do 8 lat więzienia.