W tragicznym pożarze 4 stycznia minionego roku zginęło pięć nastolatek. Miłosz S. ma zarzuty umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci dziewcząt.
Mężczyzna będzie w areszcie przez kolejne trzy miesiące, do 26 września. Sąd Apelacyjny w Szczecinie przychylił się do wniosku koszalińskiej prokuratury. Nadal między innymi konieczne jest przeprowadzenie dowodów
– Musimy zabezpieczyć prawidłowo tok postępowania przed próbami jego utrudniania. Może to wynikać z surowej kary, która grozi podejrzanemu – powiedział Janusz Jaromin, rzecznik sądu. – Są także obawy matactwa. Pozostałe podejrzane osoby w tej sprawie są znane Miłoszowi S. Dwie z nich są z nim blisko spokrewnione, a to uzasadnia obawy uzgadniania linii obrony, czy też innych bezprawnych starań zmierzających do wpływu na przesłuchanych i nieprzesłuchanych świadków – dodał.
Miłosz S. został aresztowany 7 stycznia minionego roku.
Podobne zarzuty jak organizator escape roomu mają babcia mężczyzny Małgorzata W., na którą była zarejestrowana działalność gospodarcza, jego matka Beata W., która pomagała w prowadzeniu escape roomu oraz Radosław D., pracownik escape roomu. Mężczyzna jest tymczasowo aresztowany, a kobiety mają policyjny dozór i zakaz opuszczania kraju. Każdemu grozi do 8 lat więzienia.
Z ustaleń śledczych wynika, że bezpośrednią przyczyną pożaru było rozszczelnienie butli z gazem. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. Późniejsza kontrola escape roomu wykazała wiele nieprawidłowości, między innymi brak dróg ewakuacyjnych.
Po tragedii w całym kraju zarządzone zostały kontrole escape roomów. 80 proc. z nich nie spełniało wymagań bezpieczeństwa.