Długotrwałe leczenie i rehabilitacja czekają maluszka, który w święta został poparzony ogniem z biokominka w Poznaniu.
Noworodek został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej i z Intensywnej Terapii w Ostrowie Wielkopolskim został przeniesiony na oddział oparzeń. Cała trójka, czyli mama z dwójką dzieci przebywają w tamtejszym szpitalu.
– Chłopiec będzie poddany jeszcze zabiegom operacyjnym – mówi kierownik Wielkopolskiego Centrum Oparzeń w Ostrowie Witold Miaśkiewicz. – Te rokowania nie są pewne. Kwestia dalszych działań, to zobaczymy, bo to jest takie oparzenie mieszane: trochę głębsze, trochę płytsze. Ponieważ większość tych obrażeń jest w obrębie głowy, twarzy no to tutaj nie spieszymy się z wykonywaniem zabiegów operacyjnych. Możemy poczekać i wykorzystujemy to. Siostra przyjechała do nas dwa dni po tym oparzeniu brata. Jej stan jest średni, tam też jest głębokie oparzenie i będziemy to dziecko operować.
Chłopczyk podczas wypadku miał dwa tygodnie. Kiedy trafił do ostrowskiego szpitala, lekarze oceniali jego stan jako ciężki.
Wypadek zdarzył się w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, kiedy matka dolewała paliwo do biokominka. Wówczas powstał słup ognia, który poparzył 29-letnią kobietę i jej dzieci. Okoliczności zdarzenia bada policja.