Muzeum Skarbów Neptuna – taką nazwę nosi nowe miejsce, które pod koniec ubiegłego roku pojawiło się w Kielcach. W podwórku kamienicy przy ulicy Wspólnej 5 oraz w dwóch pomieszczeniach w budynku można zobaczyć różne przedmioty związane z morzem.
Właścicielem zbiorów i twórcą tej wystawy jest 76-letni Ryszard Springer. Urodził się w Kielcach, niemal całe życie spędził w Katowicach, ale jak sam mówi, teraz zapragnął wrócić w rodzinne strony. Woda pasjonowała go od najmłodszych lat, a swój pierwszy rejs odbył w 1947 roku na… stawie w kieleckim parku.
– Wtedy można było pływać kajakiem po stawie i ja płynąłem. To było fantastyczne przeżycie, że tak wspaniale można się przemieszczać po wodzie. Zawsze też, jak spacerowałem z ojcem po mieście i przechodziliśmy koło Silnicy, to pytałem, czy jak do tej rzeczki wrzucę patyczek, to on dopłynie do morza. To były takie dziecięce przemyślenia i marzenia, żeby zobaczyć to morze – śmiał się. – Poza tym wtedy dzieci ubierano w ubrania w stylu marynistycznym. Był z tyłu kołnierz i na nim były wyszywane takie kotwiczki.
Wreszcie wraz z rodzicami pojechał nad morze. – Idąc na plażę pierwszy raz, przechodziliśmy koło urzędu miejskiego. Patrzę, a tam jest taka kotwica, jaką ja mam wyszytą na tym kołnierzu. Już wtedy zapragnąłem, żeby mieć taką prawdziwą kotwicę – wspomina.
Ryszard Springer nurkował. Pływał po wielu morzach. Zbudował nawet dwa jachty. Niektóre ze swoich żeglarskich przygód opisał w książce pod tytułem „Kotwica”. Znalazła się tam między innymi opowieść o tym, jak kanałami i Renem płynął z Polski nad Morze Śródziemne.
W czasie wypraw zbierał też różne pamiątki związane w wodą. Spełnił również swoje marzenie o kotwicy. Ma ich kilka, z różnych okresów, z różnych stron świata. Prezentuje je na wystawie. Na ekspozycji znalazły się również muszle, kraby, makiety statków, biżuteria, zabytkowe amfory wyciągnięte z dna mórz, marynistyczne obrazy, mapy. Wiele rzeczy to darowizny od innych pasjonatów.
Ryszard Springer przyznaje, że prezentacja zbiorów morskich w stolicy Świętokrzyskiego dziwi wiele osób, a jego zdaniem nie powinna.
– Pytają mnie, a co Kielce mają wspólnego z morzem? Wyobraźcie sobie, że bardzo dużo. Bo najwięcej ludzi, którzy się związali z morzem, to nie byli ludzie, mężczyźni z wybrzeża, bo oni wiedzieli, z czym się wiąże praca na morzu, że to rozłąka z rodziną. Natomiast ci tutaj, z centralnej Polski, z południa byli romantykami, którzy tam widzieli przygodę, wychodzili z założenia, że będą pływali po morzach, oceanach, będą zwiedzać inne kraje, porty. Nie wiedzieli, jak ta praca wygląda. Niezależnie od tego, wtedy była zasadnicza służba wojskowa i do marynarki powoływano młodych ludzi nie z wybrzeża, czy z północnej Polski, tylko ze Śląska, Podhala, Świętokrzyskiego, bo oni nie uciekali na przepustki. Byli cały czas tam, na wybrzeżu. Wielu takich ludzi spotkałem mieszkając w Katowicach, ale również tutaj, w Kielcach. Tym ludziom należy się pokłon, za to że wybrali pracę na morzu – wyjaśnił.
Wystawę, po której oprowadza sam właściciel, można zwiedzać od maja do września, we wtorki, środy i czwartki, po wcześniejszym uzgodnieniu telefonicznym (tel. 694 774 503 lub 515 878 424). Wstęp wolny.
A już w sobotę, 11 maja, na wspólne oglądanie skarbów morza zaprasza Stowarzyszenie Muzealników Polskich. Zbiórka uczestników spotkania o godzinie 11, przy Banku BGŻ, ul. Sienkiewicza 47, róg Paderewskiego.