6-osobowa rodzina Adamczyków w 1940 roku została wysiedlona z Wielkopolski i trafiła do Denkowa k. Ostrowca. Z przydziału otrzymali niewielki pokoik u jednej z polskich rodzin. Wkrótce zaprzyjaźnili się z miejscową ludnością, m.in. z żydowską rodziną Frymelów.
Głowa rodziny, Icek Frymel, zaproponował Adamczykom przeprowadzkę do swojego domu, który był znacznie większy. Córki Marianny i Jana Adamczyków, nastoletnie wówczas, Jadwiga i Lucjanna wspominają, że Frymelowie odstąpili im duży, pięknie umeblowany salon.
Icek Frymel i jego żona Sara mieli troje dzieci: urodzonego w 1921 roku Mojżesza, 15-letnią Blimkę i Chaima, urodzonego w 1924 roku. W podobnym wieku były dzieci Adamczyków: Helena, Jadwiga, Lucjanna i najmłodszy Jan.
Obie rodziny mieszkały pod jednym dachem zgodnie, a przyjaźń między nimi pogłębiała się. Kobiety piekły razem chleb. Zapraszali się też wzajemnie na katolickie i żydowskie święta. Zachowały się nawet wspólne zdjęcia ze Świąt Bożego Narodzenia. Na jednym z nich siostry: Helena i Jadwiga pozują na tle choinki wspólnie z braćmi: Mojżeszem i Chaimem.
Dosyć szczęśliwy, pomimo wojny, okres zakończył się nagle w 1942 roku. 12 października… to było coś, czego nie można nazwać słowami… coś okropnego. Wszystkich Żydów spędzili na rynek. Do nas także przyszli. Państwo Frymlowie mieli spakowane jakieś tobołki. Wraz z Blimką wyszli… – wspomina Lucjanna Kuźnicka, która miała wtedy 15 lat. Wtedy Adamczykowie nie wiedzieli, co się stało z Żydami zabranymi z Denkowa. Potem okazało się, że zginęli w Treblince…
Przed wyjściem pan Frymel podszedł do mamusi, ukląkł przed nią i powiedział: siostro, uratuj moich chłopców – wspomina ze wzruszeniem Lucjanna Kuźnicka.
Chaim i Mojżesz znajdowali się wtedy w obozie pracy w Bodzechowie. To był okres głodu i wielkiej biedy. Najstarsza z sióstr, Helena, wydzielała rodzeństwu po kawałku chleba o 10.00 i o 16.00. Mimo to, córki Adamczyków: Helena, Lucjanna i Jadwiga starały się wygospodarować odrobinę jedzenia, które zanosiły i potajemnie przekazywały braciom Frymel.
Na początku 1943 roku w trakcie likwidacji obozu w Bodzechowie Frymlom udało się uciec. W nocy wygłodzeni i przemarznięci dotarli do Denkowa i zapukali do okna, prosząc o ukrycie.
Ojciec pracował w Ćmielowie, cały tydzień go nie było i bał się podjąć taką odpowiedzialność, by narazić czwórkę dzieci i żonę. Idziemy, każdy z nas po kolei i błagamy: niech się tatuś zgodzi. Wreszcie powiedział tak: jak chcecie być straceni, to róbcie swoje. I mama też się zgodziła – wspomina Lucjanna Kuźnicka.
W pokoju pod podłogą wykopano kryjówkę, w której Frymelowie przebywali nocą i w chwilach zagrożenia. Wejście zasuwało się łóżkami. W dzień bracia wychodzili z kryjówki i przebywali w pokoju. Kilkukrotnie niewiele brakowało, by ich obecność odkryli Niemcy, którzy pod koniec wojny zajęli w tym domu salon.
Siostry Adamczyk jako harcerki były też zaangażowane w działalność konspiracyjną, o której podczas wojny nie powiedziały nawet własnej mamie.
Szczęśliwie, zarówno ukrywani, jak i ukrywający dotrwali do końca wojny.
Chaim Frymel wyjechał wkrótce do Izraela, a Mojżesz Frymel do Kanady. Rodziny przez wiele lat utrzymywały ze sobą kontakt. Chaim był wspaniałym człowiekiem. Pewnego dnia przyznał się, że pierwszego zarobionego dolara przesłał nam – wspomina Jadwiga Szczeszak. Zawsze pisał w liście „kochana mamusiu” do naszej mamy. Jak w rodzinie – dodaje Lucjanna Kuźnicka.
Rodzice: Jan i Marianna Adamczykowie zostali odznaczeni medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w 1975 roku. W 1997 roku odznaczenie otrzymało także rodzeństwo: Helena, Jadwiga, Lucjanna i Jan.