Kieleccy radni z komisji budżetu krytycznie odnieśli się do proponowanych cięć w przyszłorocznych finansach miasta. Władze Kielc przekonują, że oszczędności są konieczne, bo radni nie zgodzili się na podwyżkę podatków, w wyniku czego w budżecie zabrakło pięciu milionów złotych.
Skarbnik miasta, Barbara Nowak przedstawiła dziś propozycję zmniejszenia m.in. dotacji dla domów pomocy społecznej, niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej. Znacznie ograniczone miałyby być też: promocja sportu i powszechna nauka pływania na miejskich basenach, a zlikwidowane – programy polityki zdrowotnej.
Radni twierdzą, że taki krok, to próba zrzucenia winy na nich za to, że nie zgodzili się podnieść podatków. Uważają, że oszczędności można szukać gdzie indziej, np. obcinając budżet Korony Kielce czy wyciągając dywidendy z miejskich spółek.
Mariusz Goraj wykluczony kilka dni temu z Prawa i Sprawiedliwości przekonuje, że można oszczędzać, ale nie kosztem najbiedniejszych. Dodał, że nie zgodzi się na podniesienie podatków, ale również na odbieranie np. dzieciom bezpłatnych godzin na basenach.
Takie samo zdanie mają radni Platformy Obywatelskiej. Robert Siejka również jest przekonany, że oszczędzać można gdzie indziej. Radny stwierdził, że można zrobić cięcia w administracji publicznej albo zmniejszyć liczbę wiceprezydentów miasta.
Stanowiska władz miasta bronił Marcin Perz z Porozumienia Samorządowego. Zarzucił pozostałym radnym, że uprawiają politykę i nie przedstawiają konkretnych propozycji szukania oszczędności, a mówią jedynie ogólnikowo.
Komisja budżetu nie zakończyła się porozumieniem, do sprawy radni wrócą na najbliższej sesji.
Michał Michta