Wybuch rakiety w Przewodowie, w województwie lubelskim sprawił, że świat na chwilę wstrzymał oddech. Trwa wyjaśnianie przyczyn katastrofy. Czy reakcja Polski i NATO w kryzysowej sytuacji była właściwa? – na ten temat dyskutowali goście Studia Politycznego Radia Kielce.
Zdaniem Jacka Skórskiego z Nowej Lewicy, zachowanie strony polskiej i sojuszników z NATO było słuszne, bowiem sianie paniki wówczas byłoby niewskazane. Jednak, jak zaznaczył, reakcja naszego rządu i przekazanie informacji społeczeństwu nastąpiło z pewnym opóźnieniem.
– Tu nie chodzi o to, by linczować ten rząd, lecz by wyciągać wnioski na przyszłość. Najgorsze jest to, że w tym zdarzeniu zginęło dwóch Polaków i to jest ogromna tragedia dla ich rodzin. Oczywiście wszyscy jesteśmy z Ukrainą, jesteśmy otwarci na pomoc dla tego kraju, dlatego niezrozumiałe dla mnie jest zachowanie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, bo do dziś nie usłyszeliśmy chociażby słów kondolencji – stwierdził. – Dobrze się natomiast stało, że nie zostały podjęte nierozważne decyzje, które spowodowałyby wciągnięcie nas w niepotrzebny konflikt. Ale to pokazuje, że trzeba naprawdę z umiarem i delikatnie podchodzić do tego wydarzenia i w dalszym ciągu trzymać rękę na pulsie. Nie chciałbym jednakże, by ten temat był sprawą przewodnią we wszystkich mediach. Są też inne, ważne dla Polaków sprawy – powiedział Jacek Skórski.
Z opinią, że komunikat władz był nieco spóźniony zgodził się Czesław Siekierski, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zaznaczył jednak, że może to lepiej, bo gdyby informacja była niewłaściwa, mogłaby wzbudzić niepokój społeczny. – Myśmy właściwie dowiadywali się na ten temat z informacji agencyjnych płynących z innych państw, ale generalnie wyjaśnienia ze strony naszego prezydenta były bardzo wyważone, być może dlatego, że początkowo nie wiedział, jak się odnieść do tego wydarzenia. Jego zachowanie teraz można ocenić jako właściwie, bo łatwiej mówić z perspektywy czasu, kiedy ma się więcej informacji – dodał parlamentarzysta.
– Trzeba sobie też zadać pytanie, czy ta sytuacja była do przewidzenia. Wydaje mi się, że tak, bo będąc tak blisko wojny, kiedy rakiety rosyjskie spadały właściwie tuż za naszą granicą z Ukrainą, mogły być podjęte pewne działania osłonowe ze strony naszego systemu obronnego. To pokazuje, że mamy duże opóźnienia w jego tworzeniu. Ponadto zastanawiające jest, dlaczego tej rakiety nie udało się strącić stronie ukraińskiej. Być może dlatego, że uderzenie Rosjan było zmasowane. Myślę, że eksperci wojskowi nad tym pracują, bo ten obszar należy do kompetencji wojska. Ważne jest też, by komunikacja ze społeczeństwem w takich sytuacjach była przygotowana na różne warianty – podkreślił poseł. Czesław Siekierski wyraził też współczucie dla bliskich ofiar.
Tomasz Pleban, wicestarosta kielecki z Prawa i Sprawiedliwości zaznaczył, że przyjęte przez rząd procedury były właściwe. – Prawdopodobnie każdy z nas na wieść o tym, że spadły rakiety na nasz kraj pomyślał wówczas, że to Rosjanie nas zaatakowali, albo przez przypadek, albo specjalnie – powiedział. Jak podkreślił, trudno się zgodzić z zarzutami, że rząd zbyt długo zwlekał z informacją na ten temat, ponieważ to co stało się w Przewodowie było sytuacją niezwykłą. – Każde słowo wypowiedziane przez przedstawicieli rządu jest analizowane przez światową opinię publiczną, może wywołać różnego rodzaju reakcje i działania, dlatego musi być wyważone. Wówczas też trzeba było szybko własnymi siłami określić, co się stało, sprowadzić ekspertów najwyższej klasy, zarówno wojskowych, jak i policyjnych – stwierdził. Jak dodał Tomasz Pleban, na początku nawet prezydent Stanów Zjednoczonych niejednoznacznie stwierdził, że rakieta mogła być wystrzelona przez Rosjan, a przecież jego służby już wiedziały o trajektorii lotu pocisku i mogły spodziewać się, że należał on do Ukrainy. I jeszcze jedna kwestia: Ukraina nie wiedziała, jak zareagować, można było zatem zastanawiać się, czy nasze relacje pogorszą się, czy pozostaną na takim samym stanowisku – podkreślił. – Dziś już wiemy, że to był wypadek, więc reakcja polskiej strony była właściwa, a Ukraina będzie musiała, zgodnie z umowami międzynarodowymi ponieść konsekwencje. To powinno zostać załatwione na ścieżce dyplomatycznej, a dla rodzin osób, które poniosły śmierć powinny zostać wypłacone odszkodowania – powiedział Tomasz Pleban.
Zdaniem Piotra Dasiosa, diabeł zawsze tkwi w szczegółach. – Wszystko wskazuje, że ze strony ukraińskiej spadła na nasze terytorium rakieta przeciwlotnicza, wyprodukowana w latach 70. ubiegłego wieku. Powinna wybuchnąć, kiedy nie trafiła w cel, ale tak się nie stało – stwierdził działacz Polski 2050. Jak podkreślił, był to nieszczęśliwy wypadek i wielka tragedia dla bliskich ofiar, którym należą się kondolencje. Piotr Dasios zaznaczył, że klasa polityczna Polski stanęła na wysokości zadania, ale reakcja związana z przekazaniem oficjalnego komunikatu była opóźniona. Polska będąc sąsiadem Ukrainy, ostrzeliwanej od ponad siedmiu miesięcy, kiedy rakiety spadały blisko naszych granic powinna wypracować schematy komunikacji z obywatelami, żeby nie żyli w strachu w takich momentach – powiedział. – Ja byłem przekonany, że wcześniej, czy później taka sytuacja kryzysowa może się zdarzyć. Zdziwiło mnie zatem, że rzecznik rządu zwlekał z oficjalnym komunikatem, gdy Radio Zet już podawało informacje. To wywołało napięcie i poczucie stanu zagrożenia w społeczeństwie. Prosty przekaz ze strony najlepiej premiera mógłby uspokoić obywateli – stwierdził Piotr Dasios.
Mateusz Iwan z Konfederacji wyraził opinię, że rząd w sytuacji kryzysowej uległ panice. Jak powiedział, rząd komunikował się ze stroną społeczną, ale w sposób chaotyczny. Fakt, że jego przedstawiciele czegoś nie powiedzieli od razu, nie zorganizowali konferencji prasowej, nie świadczy o braku komunikacji, lecz o chaosie, bo w tym samym czasie do MSZ wezwany został ambasador Rosji. I ten właśnie fakt został zinterpretowany przez media, jako konsekwencja zagrożenia ze strony Rosji. Spowodował również domniemania zagranicznych mediów i pewne teorie spiskowe – powiedział działacz Konfederacji. Dodał też, że jest zwolennikiem poprawy stosunków z Ukrainą, które przez wieki różnie się układały, tymczasem sytuacja w Przewodowie to wymierzony Polsce przez Ukrainę policzek. Podobnie można oceniać wybór na stanowisko ukraińskiego ministra spraw zagranicznych zwolennika Stepana Bandery, który dla Polaków był zbrodniarzem. Ponadto trudne do zaakceptowania jest wyparcie się przez prezydenta Zełenskiego winy za katastrofę w Przewodowie – podkreślił Mateusz Iwan.
Piotr Capała z Platformy Obywatelskiej wskazał na tragiczny wymiar katastrofy w Przewodowie. – Dwaj mężczyźni, którzy zginęli w wybuchu rakiety byli pierwszymi polskimi ofiarami cywilnymi wojny rosyjsko-ukraińskiej. Oczywiście winnym tego jest wyłącznie rosyjski agresor – podkreślił. Działacz PO, oceniając politykę zagraniczną rządu stwierdził, że jej skutkiem praktycznym była racjonalna reakcja NATO, adekwatna do zdarzenia.
– Po tym zdarzeniu dostaliśmy zapewnienia ze strony Sojuszu Północnoatlantyckiego o wsparciu, o tym, że na polskim niebie pojawi się większa liczba natowskich samolotów, zwiększy się obecność sił zbrojnych NATO w naszym kraju. I ten fakt można uznać za sukces, bo w krytycznej dla nas sytuacji Sojusz zdał egzamin – zaznaczył. – Skutkiem negatywnym jest natomiast brak właściwej komunikacji rządu z obywatelami Polski – dodał Piotr Capała. Jak stwierdził, na wypadek sytuacji kryzysowej rząd powinien mieć przygotowane procedury postępowania, które zapobiegną panice, ale też musi zapewnić bezpieczeństwo. Obywatele muszą mieć też jasne komunikaty ze strony polskiego rządu, a nie dowiadywać się o kryzysie z zagranicznych mediów – powiedział działacz PO.