W południe z kieleckiego ratusza rozbrzmiewa hejnał. Kompozytorem tego trwającego zaledwie pół minuty utworu jest Karol Anbild – wieloletni dyrektor Filharmonii Świętokrzyskiej. W tym roku przypada 100. rocznica jego urodzin, natomiast 1 marca minie 17 lat od śmierci tego artysty.
Jak wyjaśnia Leszek Dziedzic z Muzeum Historii Kielc, hejnał został wybrany w drodze konkursu. – Zarząd miasta w 1996 roku zorganizował konkurs na muzyczny symbol miasta i wtedy partyturę skomponował do niego Karol Anbild. Utwór jest piękny – takie jest zdanie na jego temat, ma oryginalne brzmienie na cztery instrumenty: dwie trąbki i dwa puzony, z muzycznym odcieniem motywu ludowego „Da, moja Łysico” – opisuje.
Premiera utworu odbyła się 14 września 1996 roku w Kieleckim Centrum Kultury podczas uroczystego koncertu inaugurującego obchodzone po raz pierwszy Święto Kielc. Od tamtej chwili hejnał jest odgrywany z okazji ważnych miejskich uroczystości, jak np. gale Nagród Miasta.
Hejnał przeszkadzał
Leszek Dziedzic zaznacza, że hejnał z ratusza był grany do 2013 roku. – Ponieważ jednak rozpraszał urzędników pracujących w ratuszu, został wyłączony na sześć lat. W 2019 roku został przywrócony dzięki prezydentowi Bogdanowi Wencie. I od tej pory jest grany raz dziennie, w samo południe. Wyjątkowo w 2023 roku został odegrany przez orkiestrę Marynarki Wojennej USA, która wykonała go z balkonu ratuszowego dla kielczan – dodaje.
Czy dziś nie przeszkadza urzędnikom? Jacek Kowalczyk, dyrektor Wydziału Promocji, Kultury i Sportu Urzędu Miasta w Kielcach mówi, że nie.
– Karol Anbild tworząc ten hejnał nie miał na celu przeszkadzania urzędnikom. Ten utwór jest bardzo sympatyczny, łagodny i miły dla ucha. Każdy, kto koło południa przechodzi koło ratusza słyszy utwór, ale na pewno nie kojarzy kompozytora, a była to osoba wybitna, najbardziej zasłużona dla rozwoju filharmonii. Jemu też zawdzięczamy nazwę Filharmonia Świętokrzyska – przypomina.
Jacek Kowalczyk zaznacza, że lista utworów, które skomponował jest długa.
– Ostatnio odkryty film z 1961 roku, zrealizowany przez Wytwórnię Filmów Oświatowych w Łodzi, o turystyce w ówczesnym województwie kieleckim, z wybitnym przewodnikiem, Sylwestrem Kowalczewskim ma fantastyczną ścieżkę muzyczną skomponowaną właśnie przez Karola Anbilda – zaznacza.
Dyrektor przypomina, że premiera hejnału miała miejsce w 1996 roku, w Kieleckim Centrum Kultury, a więc podczas jednego z pierwszych koncertów w tym miejscu. – Wiemy, że w 1996 roku powstała duża sala, więc może właśnie dlatego to wydarzenie zostało tak uroczyście podkreślone hejnałem dla Kielc – mówi.
Ciekawa, zapomniana muzyka, warta poznania
Karol Anbild urodził się 16 lutego 1925 roku w Katowicach. Tam ukończył Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną i rozpoczął pracę w Filharmonii Śląskiej. Był także kierownikiem artystycznym i pierwszym dyrygentem Filharmonii Lubelskiej, współpracował z Rozgłośnią Polskiego Radia w Katowicach oraz z Wytwórnią Filmów Animowanych w Bielsku, dla której skomponował muzykę do 13 filmów.
Do Kielc przyjechał w 1957 roku. Tu trzydzieści trzy lata poświęcił Filharmonii Świętokrzyskiej, którą kierował. Na emeryturę przeszedł w 1990 roku, czasami dyrygował swoimi autorskimi programami. Zmarł 1 marca 2008 roku.
Od początku kompozytorskiej działalności związany był ze śląską muzyką ludową, a swą późniejszą twórczość powiązał z folklorem regionu świętokrzyskiego („Echo Gór Świętokrzyskich”, „Ballada karczówkowska”, „Puszcza jodłowa”, „Impresje świętokrzyskie”, „I Symfonia „Świętokrzyska”, „Civitas Kielcensis”).
Na początku 2024 roku ukazała się płyta z kompozycjami Karola Abilda, które wykonuje Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Świętokrzyskiej pod dyrekcją Jacka Rogali, z solistą Arturem Jaroniem.
Utwory, które znalazły się na krążku to: Koncert fortepianowy, Rapsodia fortepianowa oraz poemat „Echa Gór Świętokrzyskich”. Album został zresztą doceniony przez francuski magazyn muzyczny.
Jacek Rogala, dyrektor Filharmonii Świętokrzyskiej mówił wówczas, że nagranie jest pretekstem do przypomnienia zapomnianej, ale bardzo ważnej i ciekawej osoby.
– Można o nim wiele rzeczy opowiedzieć, bo to i przygody wojenne, i ucieczki z robót, z armii niemieckiej, do której przymusowo został wcielony, działalność na Zachodzie, budowanie nie tylko naszej filharmonii, ale w ogóle życia muzycznego. Najpierw nadrabianie wojennych zaległości edukacyjnych, potem Filharmonia Śląska, Kielecka, Lubelska, i potem znowu na długie lata Kielecka, a po drodze liczne osiągnięcia w ciągu trzech dekad. Przy tym ciekawa, zapomniana muzyka, warta poznania. Każdy utwór jest zupełnie inny, w zupełnie innym stylu napisany – zaznaczył.
Merytoryka, pokora wobec partytury, wobec wielkich nazwisk
Mimo swoich zasług dla kieleckiego środowiska muzycznego, Karol Anbild jest dzisiaj postacią mało znaną, a szkoda, bo kompozytor ukochał ziemię świętokrzyską, która także dostarczała mu wielu inspiracji muzycznych. Zdecydował, że po śmierci także tu chce spocząć, a nie na Śląsku skąd pochodził. Jego grób znajduje się na cmentarzu w Cedzynie.
Artur Jaroń, dyrektor Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Kielcach, ale także pianista, który na wspomnianej płycie zagrał m.in. Rapsodię fortepianową, a w 1994 roku ją prawykonywał, tłumaczy, że Karol Anbild był człowiekiem bardzo skromnym i pokornym wobec sztuki.
– Trzeba też wziąć pod uwagę, że to były inne czasy, nie było social mediów, nie było takiej możliwości promocji. Faktem jest, na tyle, na ile ja wiem, że swoje utwory prawykonywał w Kielcach i może też tam, gdzie dyrygował gościnnie. Myślę, że w tym zakresie mamy wiele do zrobienia, żeby tę twórczość pokazać, bo w mojej ocenie jest to bardzo dobra muzyka, napisana ze znakomitym znawstwem. Karol Anbild kochał orkiestrę nie dlatego, że jej szefował, ale dlatego że ją doskonale czuł. To nie był człowiek, który chciał robić karierę za wszelką cenę. Tak, jak ja go pamiętam, to merytoryka, pokora wobec partytury, wobec wielkich nazwisk – przyznaje.
Słysząc hejnał Kielc warto się zatrzymać i pomyśleć o tym znakomitym kompozytorze.