Grupa pasjonatów dawnych tradycji odtworzyła w sandomierskim Nadbrzeziu staropolskie żniwa.
Zadbano o każdy szczegół. Żniwiarze przyjechali na pole furmanką, zaprzężoną w dwa konie. Mieli na sobie tradycyjne, sandomierskie stroje robocze. Na polu wykonywano autentyczne prace. Rozpoczął je Wojciech Chmiel ze Stowarzyszenia „Razem dla Nadbrzezia”, robiąc pierwszy ruch sierpem, po czym skrzyżował wiązki słomy w formie krzyża, zgodnie z tradycją.
Jak powiedział Mariusz Łężniak z Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Wsi Kieleckiej staropolskie żniwa łączyły elementy religijne z przesądami. Przed przystąpieniem do prac święcono ziemię, po czym najlepsi żniwiarze szli z przodu i nadawali pracy tempo. Po żniwiarzach szły kobiety, które odbierały ścięte zboże. W południe nie można było pracować. To był czas na modlitwę Anioł Pański oraz na posiłek i krótki odpoczynek od pracy. Był też przesąd, że o tej porze nie można pracować, ponieważ latają południce, czyli piękne wiedźmy, które odbierają krowom mleko i powodują, że chłopom dalej pracować się nie chce.
Celina Chmiel ze Stowarzyszenia „Razem dla Nadbrzezia” powiedziała, że od wielu lat wraz z mężem Wojciechem odtwarzają dawne tradycje, jeżdżą na różne pokazy, robią wieńce dożynkowe. Zależy im na tym, aby kultywować dawne zwyczaje i przekazywać je kolejnym pokoleniom.
– Staropolskie żniwa to była bardzo ciężka praca. Na chleb trzeba było pracować w trudzie i w pocie czoła – dodała.
Podczas pokazu obrzędowego, zgodnie z tradycją modlono się na Anioł Pański. Żniwiarze posilili się chlebem żytnim i pszennym, były też smalec, masło i ser.
Stanisława Jedleńska, 97-letnia mieszkanka Nadbrzezia z zainteresowaniem przyglądała się pracy żniwiarzy. Powiedziała, że tak właśnie było dawniej i ona to pamięta. Po zwiezieniu wszystkiego do stodoły trzeba było jeszcze zboże wymłócić cepami.
Współorganizatorem pokazu był portal Cudzechwalicie.