W Wieluniu zmarł 55-letni mężczyzna, do którego wezwano karetkę z Radomska, ponieważ w mieście wszystkie zespoły były zadysponowane. Do chorego, na czas oczekiwania na ratowników medycznych, wysłano trzy jednostki straży pożarnej.
Strażacy dotarli na osiedle Stare Sady dużo szybciej niż karetka z oddalonego o 75 km Radomska.
Jak potwierdza Grzegorz Kasprzyczak, oficer prasowy wieluńskich strażaków, to normalna, dość częsta sytuacja, gdy strażacy pomagają osobom chorym, zanim dotrze do nich pogotowie. – Przystąpiono do resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Niestety, lekarz, który przybył później na miejsce, stwierdził zgon.
Strażacy dysponują defibrylatorem, dlatego często są dysponowani do takich przypadków, jeśli nie ma wolnych karetek. Niestety, nie udało się uratować mężczyzny. Strażacy nie mogli go przewieźć do wieluńskiego szpitala przed przyjazdem karetki.
– Nie ma takiej możliwości, żeby straż pożarna przewoziła pacjenta. W takiej sytuacji jest wzywana więc karetka. Do czasu jej przyjazdu pomocy udzielają strażacy czy osoby postronne – wyjaśnia Anna Freus, dyrektor tamtejszego szpitala.
Ratownicy medyczni i strażacy dysponowani są do zdarzeń przez dyspozytora Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego, który wysyła najbliższy, wolny zespół.