Dużo zapałek, klej, tektura, brokat, ewentualnie kolorowe światełka – tyle wystarczy, aby zbudować szopkę bożonarodzeniową. Dodatkowo potrzeba precyzji i cierpliwości, ponieważ małe elementy muszą być odpowiednio sklejone.
Józef Jagliński z Olszownicy od siedmiu lat buduje szopki z zapałek. Na jedną zużywa średnio 264 opakowania. Konstrukcje nie przypominają zwyczajnej ubogiej stajenki. Mają wieżyczki oraz gwiazdę na szczycie jednej z nich. Niektóre są też ozdabiane kolorowymi światełkami lub brokatem.
– Zapałki są palone, potem oczyszczane, lakierowane i sklejane. Na końcu daję błyszczyki, aby to ładnie wyglądało – mówi Józef Jagliński.
Jak wspomina, szopki z zapałek tworzy od 7 lat. Początkowo chciał je sprzedawać, ale nie było tak dużego zainteresowania. Teraz robi je na specjalne zamówienie, albo jako prezent. Obdarował nimi już swoją najbliższą rodzinę. Dodaje, że to zajęcie go uspokaja, a zaczęło się w wojsku, gdzie kleił z kolegami domki. Po 20 latach przypomniał sobie o tym zajęciu i powrócił do niego, ponieważ go wycisza. – Robiłem te szopki, gdy się zdenerwowałem – mówi Józef Jagliński.
Największa szopka, którą zbudował miała pół metra długości i tyle samo wysokości. Wykonanie jednej szopki zajmuje mu ok. tygodnia.