Nathan Lustman ze swoją żoną i dwiema córkami mieszkał w Wierzbniku, gdzie prowadził sklep. Jedną z jego klientek była Helena Daniszewska. W 1942 roku, przed wysiedleniem Żydów z Wierzbnika do Treblinki, zwrócił się do Daniszewskiej z prośbą, by ukryła u siebie jego młodszą córkę, 9-letnią Tovę. Dziadkowie mieszkali przy nieistniejącej już ul. Bohaterów. Tzw. Młyny, jak mówili mieszkańcy, składały się z kilkunastu otynkowanych na biało domów. Część jednego z nich zajmowali dziadkowie. Mieli tam kuchnię i pokój z wnęką. Było tam też wejście na poddasze – opowiada dr Krzysztof Daniszewski, wnuk Heleny i Józefa. Daniszewscy mieszkali tam z trójką swoich dzieci.
W pamiętniku Tobci Lustman czytamy: W chłodny wieczór, początek września, pani Daniszewska przybyła do naszego domu. Nie chciałam rozstać się z rodzicami. Płakałam i próbowałam zostać. Ale wiedziałam, że jest to celem ocalenia mojego życia. I tak ręka moja w ręce tej obcej kobiety, rozstałam się z mamą i ojcem, którego więcej już nie widziałam oraz siostrą.
Tobcia była przedstawiana, jako polskie dziecko, kuzynka. Mówiła do Heleny Daniszewskiej „ciociu”. Na początku mogła wychodzić z domu i bawić się z dziećmi na podwórku. Jednak kiedy okolicę obiegła wiadomość o rozpoznaniu i rozstrzelaniu kilku ukrywających się dzieci żydowskich, Daniszewscy zaczęli ukrywać dziewczynkę w domu. Spędzając długie dnie na strychu, Tobcia czytała dużo książek, głównie polską literaturę: Trylogię i Pana Tadeusza. Ten okres w swoim pamiętniku wspomina, jako ciężki, ze względu na tęsknotę za rodziną, problemy z żywnością i konieczność przebywania w ukryciu.
Helena Daniszewska była w stałym kontakcie z matką Tobci, Esterą, która po roku zdecydowała, że chce odebrać córkę, by mieć ją przy sobie. Matka Tobci z córkami (ojciec już nie żył) trafiła do Auschwitz. W 1945 roku przeżyły zimowy ciężki marsz, tzw. marsz śmierci. Wszystkie trzy szczęśliwie przeżyły wojnę i po krótkim pobycie w Starachowicach i Łodzi wyjechały do Izraela.
Na początku lat 90. XX wieku rodzina Daniszewskich otrzymała list od Tovy Pagi, która chciała nawiązać z nimi kontakt i odwiedzić ich w Polsce. Dziadkowie już od dawna nie żyli. Dla mnie i dla matki to było zaskoczenie, bo nie znaliśmy tej historii. Zaskoczony nie był ojciec, który pamiętał, jak Tova ukrywała się u dziadków – wspomina dr. Krzysztof Daniszewski. Tova Pagi przyjeżdżała do Polski nawet kilka razy w roku razem z młodzieżą, która poznawała podczas tych wizyt historię holocaustu. Pokazywała im m.in. swój dawny, drewniany dom w Wierzbniku.
W 2002 roku Helena i Józef Daniszewscy oraz ich najstarsza córka Irena Pacańska, staraniem Tovy Pagi, zostali uznani Sprawiedliwymi Wśród Narodów Świata.