Opowieści o trudnych relacjach ojca z synem zdominowały piątkowy „Wieczór taneczny Epifanie” w Kieleckim Teatrze Tańca. Pokazane zostały dwa spektakle, inspirowane historiami biblijnymi: wznowienie „Snu Jakuba” oraz premierowo „SM. Masochistyczne obrazy ojciec-syn”.
Wieczór otworzył „Sen Jakuba” w choreografii dr Grzegorza Pańtaka. To wznowienie przedstawienia, które premierę miało w 2014 roku. Inspiracją dla niego był utwór muzyczny „Przebudzenie Jakuba” Krzysztofa Pendereckiego oraz historia z Księgi Rodzaju.
Tancerze pokazali historię Jakuba (w tej roli Szymon Pacholec), który po swoim oszustwie i wyłudzeniu błogosławieństwa, musiał uciekać z domu. Udał się w drogę do brata swojej matki Rebeki, Labana. W drodze zasnął i miał sen, w którym aniołowie schodzili i wchodzili po drabinie. W tym samym śnie Pan przypomniał mu Swoje przymierze i zapewnił Jakuba, że będzie go prowadził i ochraniał.
Odwrócony porządek biblijny
Po tym onirycznym wstępie, został pokazany spektakl, „SM. Masochistyczne obrazy ojciec-syn” w choreografii Tobiasza Sebastiana Berga. Zaczął się od obrazka, w którym chłopcy bawią się na boisku. Niepokój wprowadził głos z offu mówiący, że muszą się postarać, żeby zasłużyć na miłość ojca. W końcu pojawia się sylwetka, budząca skrajne emocje w młodych ludziach. Sytuacja nabrzmiewa, aż dochodzi do swoistego zabójstwa. Mimo to, ostatnia scena daje nadzieję.
Przedstawienie nawiązuje do przypowieści o synu marnotrawnym, ale – jak mówił dramaturg Beniamin Bukowski – nie była to jedyna inspiracja.
– Odwróciliśmy nieco porządek biblijny, odwołując się też do innych tropów literackich. Na pewno ważnym była mitologia i postać Saturna, który pożera własne dzieci. Ale sięgnęliśmy też do tekstów psychoanalitycznych, do prac Zygmunta Freuda, który dużo zajmował się relacją ojciec-syn. Mówimy też o tym ojcu, który nie jest tym prawdziwym, fizycznym, tylko tym, który siedzi w naszej głowie. Jeżeli nie będziemy potrafili wpracować w sobie tej prawdziwej, pełnej relacji, stać się samodzielną jednostką, to ten ojciec z głowy może być tym potworem, który w naszym spektaklu wisiał – tłumaczył.
Dramaturg dodał, że jest to też historia o uwalnianiu się od tych złych relacji.
– Faktycznie potraktowana w sposób ciężki, ale mamy też nadzieję, że na koniec ze wskazówką, jak można uzdrowić taką relację, uzdrowić samego siebie, czy też pojednać się z kimś, kogo w naszym świecie zabrakło, albo z kim nie mieliśmy najlepszych relacji. Fantomowe ciało ojca, które ulega destrukcji, potem zostaje złożone. To też taka historia, że czasem, żeby móc kogoś na nowo pokochać, móc się z kimś pogodzić, albo pójść dalej w swoim życiu, to musi nastąpić ten moment kłótni, konfrontacji – tłumaczy.
Ciało jak słowo
Beniamin Bukowski jest zastępcą dyrektora do spraw artystycznych Narodowego Starego Teatru w Krakowie. Przyznaje, że po raz pierwszy przygotował scenariusz do spektaklu tanecznego.
– Dramaturgia teatru tańca, to jest zupełnie inne wyzwanie, niż dramaturgia w teatrze dramatycznym, w którym miałem okazję pracować do tej pory. Akurat z Tobiaszem znamy się ze wspólnej realizacji, gdzie ja byłem reżyserem i autorem tekstu w Teatrze Starym w Krakowie, spektaklu „Arianie”. Tobiasz był odpowiedzialny za prowadzenie ruchu aktorów. Myślę, że jest to niezwykłe wyzwanie dla dramaturga, jak tworzyć dramaturgię bez słów, lub tych słów jest bardzo mało – mówi.
Kluczem do sukcesu okazało się czerpanie z wrażliwości choreografa oraz tancerzy.
– To jest spektakl, który jest osnuty na osobistym doświadczeniu każdego z nich, na relacjach ojca z synem. Są to zarówno te emocje empatyczne, ciepłe, piękne, oparte na miłości, i tych trudniejszych, które bazują na wzajemnym niezrozumieniu i ukrywanym żalu. W tym momencie okazuje się, że ciało jest tak samo wspaniałym, plastycznym materiałem, do opowiadania historii, co słowo – stwierdził.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że obrazy pokazane na scenie mówiły o wiele więcej, niż słowa, silnie oddziaływały na emocje. Widz razem z bohaterami przechodzi swoiste katharsis.
– Spektakl piękny, ale gdzieś trzeba go przetrawić na spokojnie. Zupełnie nowe spojrzenie na przypowieść. Zdecydowanie daje do myślenia – powiedział jeden z widzów. W tej opinii nie był odosobniony.
„Zostałem wgnieciony w fotel”
Z przebiegu spektaklu był zadowolony Tobiasz Sebastian Berg.
– Już podczas próby generalnej udało się zrealizować wszystko według naszego planu, natomiast przebieg premiery był już czyś więcej. Ja mam taki zwyczaj, że przed premierą rozmawiam z aktorami i tancerzami, mówię że to jest już ich spektakl, a ja jestem już tylko widzem i dzisiaj zostałem wgnieciony w fotel – przyznał.
Wystąpili: Bartłomiej Banasiak, Szymon Pacholec, Dawid Pieróg, Aleksander Staniszewski, Mateusz Wróblewski, Kamil Zdańkowski i Piotr Ziółkowski.
Spektakl „SM. Masochistyczne obrazy ojciec – syn” w sobotę, 26 marca, zostanie pokazany podczas 13. Interdyscyplinarnego Festiwalu Wielkopostnego Nowe Epifanie, organizowanego przez Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie.
Kolejnym artystycznym wyzwaniem Tobiasza Sebastiana Berga będzie premiera „Prometeusza”, na podstawie baletu Beethovena, w którym udział wezmą artyści z Ukrainy.
– Będziemy oddawać pokłony rozpalaniu ognia pokoju w Europie. To będzie dość duża koprodukcja z ambasadami pięciu krajów i Teatrem im. Osterwy w Lublinie oraz Centrum Spotkań w Lublinie – zapowiada.
Natomiast Kielecki Teatr Tańca zaprasza na kolejną premierę. Za tydzień, w sobotę, 2 kwietnia, pokazany zostanie „Dyptyk biblijny”.